Bezimienny

111 8 0
                                    

setting: civil war, Bucky centered

Zdarzały się takie chwile, kiedy miał przebłyski Bucky'ego Barnesa. Czasami rodziło to wiele pytań. Czasami nie zdążył zadać nawet jednego, gdy ponownie usuwali mu pamięć.

Myślał wtedy nad tym, kim dla niego był Steve Rogers, jeśli z taką chęcią dawny on oddał za niego swoje życie.

Zastanawiał się, kim był ów mężczyzna, którego imienia nie pamiętał.

Nie wiedział już, dlaczego postanowił poświęcić się Hydrze.

A na końcu nie pamiętał kompletnie nic i zdolny był tylko do wykonywania kolejnych rozkazów.

Kiedy upadał (fizycznie, bo metaforycznie i moralnie niżej zejść się nie dało) przypominał sobie jedno zagadnienie, może nawet nienależące do niego, podane kiedyś przez jednego z żołnierzy: kim był Steve Rogers?

Niczym promienie słońca przebijające się na ziemię w pochmurny dzień, na jego myśli prędzej czy później gościło to samo pytanie.

Dlaczego w zamian za Steve'a oddał życie w ręce Hydry?

W głowie kręciło mu się od tych wszystkich urwanych ścieżek w umyśle. Ciągłe kasowanie pamięci nie mogło nie przynieść za sobą żadnych konsekwencji. Czasami zwieszał się, jak stary komputer i wpatrywał się w okno zasłonięte gazetami. Mijały minuty, godziny, a on nie mógł się ocknąć. Gdy już mu się to udawało, wstawał i jakby do niczego nie doszło, wpadał w wir codzienności.

Odkąd uciekł i ukrywał się, jak tchórz lub złoczyńca, jasne było, że prędzej czy później dopadnie go kryzys tożsamości. Dla sąsiadów był tylko obcym mieszkańcem. Wybrał ten blok aby nikt go nie odnalazł, podobnie jak robili to inni z różnych powodów.

Tym właśnie chciał się stać. Pragnął być tylko obcym człowiekiem, bez historii, bez dawnego życia, bez podwójnych wspomnień.

Niestety, niektóre rzeczy pamiętał aż zbyt dobrze. Konfiguracje słów i ciągi cyfr, szyfry i skomplikowane plany, szczegóły akcji, które zawsze kończyły się powodzeniem. Krzyki, krew, przerażenie kiedy szedł jak maszyna do zabijania, niemal jak bóg sam w sobie. Niewinnych ludzi. Takich, którzy kiedyś mogli być jego rodziną i przyjaciółmi.

Zerwał się na równe nogi kiedy usłyszał uderzenie w szybę. Gdyby stała bliżej, rozbiłby ją pewnie nawet swoje pięścią. Odetchnął cicho gdy dotarło do niego, że to był tylko ptak. Instynktów nie mógł się pozbyć.

Kim zatem był? Jeśli już nie Zimowym Żołnierzem, to jak mógł wyjaśnić swoje odruchy i metalowe ramię? Jeśli Buckym Barnesem, to dlaczego wstydził się swojej przeszłości i nie mógł wyprzeć tego mrocznego elementu na rzecz życia, które dawno utracił?

Więc jak właściwie mógł siebie nazywać? Był mężczyzną.  Definitywnie mężczyzną. Brunetem. Zielonookim. Europejczykiem o ciemnej karnacji, który za pewne miał jakichś przodków, przez których dostał się do Ameryki. Tylko jego marne cechy wyglądu nie uległy zmianie. Choć, trzeba przyznać, że jego spojrzenie było o wiele zimniejsze niż kiedyś, miał kilka centymetrów więcej, a reszta zmatowiała i straciła cały swój urok.

James Barnes był bohaterem narodu, który zginął lata temu. Zimowy Żołnierz był bronią, narzędziem niosącym zagładę w ręku silnej organizacji. Kim był Bucky? Kimś pomiędzy czy niepodobnym do żadnego z nich?

Zaczynał pamiętać, ale to wcale nie sprawiło, że poczuł się lepiej. Wspomnienia wszystko komplikowały. Gdyby mógł, pozbyłby się ich do zera, tylko że wtedy nie miałby już jak zacząć od początku. Zbudowano mu taką, a nie inną historię i teraz na tych solidnych, znienawidzonych przez siebie fundamentach musiał wybudować sobie resztę.

A za każdym razem gdy tylko zaczynał, kończył jak domek z kart na betonowym placu.

Wojna go zniszczyła. Mógł zginąć wtedy w górach, oszczędzając siebie i setki ludzi, którzy nie zasłużyli na taki los. Zmieniłby bieg historii, nie przyczyniając się do budowy żelaznej kurtyny i czerwonej płachty, ogarniającej większość Europy i Azji. Powstrzymałaby chorych architektów, tych samych, którzy nie pomyśleli, że przerobienie ideału, ludzkiego ciała na broń, zakończy się połamanymi knykciami i polem bitewnym w głowie.

Pokazali mu takie rzeczy jakich jego czysty umysł nie potrafił znieść. Z dobrego chłopca z sąsiedztwa, któremu dane było wrócić z wojny i założyć rodzinę, zrobili sobie broń. Już Hydra zadbała o to by nie miał już nigdy życia.

Szkoda tylko, że nie zadbali o detonację niewypału i teraz musiał chodzić po tym świecie jak odbezpieczona bomba.

Kiedy myślał o nazwiskach, celowo odrzucał od siebie wszystkie informacje, które były wyryte jak w skale. Gdyby podał je niewłaściwym osobom jeszcze kilka lat temu, byłby idealną kartą przetargową. Teraz, kiedy większość z tego się przedawniła, nie miał żadnej wartości jako człowiek.

W jego głowie pozostawały już tylko dwa; jego własne i Steve'a Rogersa.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 09, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Stucky ✨ 𝕠𝕟𝕖-𝕤𝕙𝕠𝕥𝕤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz