- Dann, kochanie, co ci jest!? - głos zaczął mi się łamać nad moim narzeczonym.
On jednak nie mógł nic powiedzieć.
Naszczęscie po chwili pojawiła się karetka, którą wraz z Danem pojechałam do szpitala.
*Kilka godzin później, na korytarzu szpitalnym*
Od kilku godzin trwają badania, cała rodzina zebrała się w szpitalu i czekała pocieszając mnie, nie mogłam usiedzieć w miejscu.
Miałam czarne wizje, kilka dni przed ślubem, a tu taka niespodzianka! Myślałam o najgorszym, a jednocześnie nie chciałam do siebie tego dopuścić. Wspominałam każda chwilę z Dnnem, nasze poznanie, wakacje, miłość na odleglość, zauroczenie w Maćku, wybranie Dana, szczęsliwe życie, przeprowadzkę ukochanego do mnie, zaręczyny, przygotowania do ślubu....
Myśląc o tym patrzyłam się na pierścionek zaręczynowy, obracałam go na palcu, a w głowie dudniły mi słowa rodziny na temat czarnego diamentu!
Czy to mogło mnieć z tym coś wspólnego?
Z transu wyrwał mnie głos lekarza, szybko poderwałam się na równe nogi i do niego podbiegłam, lekarz wziął mnie do gabinetu, a kiedy usiadłam naprzeciwko jego biurka.
- Doktorze, co z moim narzeczonym? - zapytałam, czując jak w gardle tworzy mi się wielka gula.
- Niestety nie jest dobrze, pani narzeczony jest chory na poważną chorobę, groźna i złośliwa odmiana raka serca, nieda się jej wykryć, a ujawnia się na tyle późno, że nic nieda się zrobić.... - powiedział ze smutkiem.
- Czy to znaczy, że Dan... - nie dokończyłam, a po moich policzkach spłynęło kilka łez - że niema dla niego ratunku?
- Niestety, mój pacjent ma zaledwie 24 godziny życia.... - na te słowa wstałam i wybiegłam z gabinetu, przebiegłam przez korytarz wśród rodziny i wpadłam na salę obserwacyjną, gdzie leżał Dan podpięty pod aparaturę by mu ulżyć w tym bólu...
- Dan? - szepnęłam siadając na łóżku szpitalnym i dotykając policzka ukochanego.
- Ann? - delikatnie otworzył oczy - kochanie, co ty tu robisz?
- Jestem, jestem z tobą - szepnęłam, a po moich policzkach płynęły strugi łez.
- Przepraszam.
- Za co!? - otworzyłam szeroko oczy.
- Kocham cię od zawsze, czuje, jakby naszym przeznaczeniem było abyśmy byli razem, a teraz moja choroba wszystki zniszczyła, to koniec. Za dwie doby umrę, złamałem ci serce, przepraszam, że nie dojdzie do ślubu, to miałbyć najpiękniejszy dzień w naszym życiu. To miała być nasza nowa droga.... - powiedział obejmując mnie, gdyż się obok niego położyłam.
- Dan, nie mów, że to twoja wina, zakochałam się w tobie od początku i będe kochala do końca, nie chcę cię stracić! Kocham cię i nie przeżyję bez ciebie... - szlochalam mu w ramię.
- Ja też cię kocham, Ann?
- Tak?
- Zostaniesz ze mną do końca, zawsze chciałem odejść przy twoim boku - powiedział, na co zaczełam szlochać jeszcze bardziej, ale pokowałam głową na ,,tak" .
* Kilka godzin później, cała rodzina się już pożegnała z Danem i siedzą na korytarzu, ale widzą wszystko przez duże szklane drzwi szpitalne*
- Kocham cię Ann, dlatego chcę byś po moim odejściu żyła dalej, nie odmawiała sobie przyjemności, byś żyła jak zawsze, bo ja zawsze przy tobie będę... - powiedział mi po wielu godzinach.
- Dan, ty byłeś moim ideałem, liczyłeś się z moim zdaniem, szanowałeś mnie, zawsze wspierałeś, kocham cię nad życie, nie będę w stanie nikogo innego pokochać! - powiedziałam cała zapłakana, kiedy rodzice na korytarzu odwoływali wszytskie uroczystości - to dopiero pierwszy rok technikum! Mam około 17 lat! Całe życie przed nami!
- Przed tobą, kocham cię i pamiętaj o tym.... - powiedział i delikatnie pocałował mnie w usta ostatnimi siłami....
Nagle całe to ustrojstwo zaczeło piszczeć, wszystko poznikało, powyłanczało się, głowa chłopaka opadła na poduszkę, zamknięte oczy, brak oddechu. Odrazu przybiegli lekarze, ale to koniec....
- Pacjent odeszedł - rzekł do mnie lekarz, kiedy cała w nerwach stałam pod ścianą - minęło równe 24 godziny od objawów choroby.... - mój oddech przyspieszył, serce zaczeło bić jak szalone.
- Nie żyje?
- Niestety....
Z wielkim szlochem i zlamanym sercem wybiegłam z sali i odrazu wpadłam w ramiona taty, który mocno mnie do siebie przytulił, na około mnie wszystcy płakali, w końcu podeszła do mnie mama Dana i mocno mnie przytuliła, najbardziej bolą łzy matki i ukochanej....
CZYTASZ
Więzy śmierci
RomancePewna nastolatka uważa, że prawdziwa miłość jest tylko jedna, ale co jeśli los powie ,,NIE"! To nie ona! Jak może boleć strata bliskiej osoby, albo wielu osób? Czy zakochać na prawdę da sie kilka razy? Czy miłość jest śmiertelna...?