7

7 4 0
                                    

- Dann, kochanie, co ci jest!? - głos zaczął mi się łamać nad moim narzeczonym.

On jednak nie mógł nic powiedzieć.

Naszczęscie po chwili pojawiła się karetka, którą wraz z Danem pojechałam do szpitala.


*Kilka godzin później, na korytarzu szpitalnym*

Od kilku godzin trwają badania, cała rodzina zebrała się w szpitalu i czekała pocieszając mnie, nie mogłam usiedzieć w miejscu.

Miałam czarne wizje, kilka dni przed ślubem, a tu taka niespodzianka! Myślałam o najgorszym, a jednocześnie nie chciałam do siebie tego dopuścić. Wspominałam każda chwilę z Dnnem, nasze poznanie, wakacje, miłość na odleglość, zauroczenie w Maćku, wybranie Dana, szczęsliwe życie, przeprowadzkę ukochanego do mnie, zaręczyny, przygotowania do ślubu....

Myśląc o tym patrzyłam się na pierścionek zaręczynowy, obracałam go na palcu, a w głowie dudniły mi słowa rodziny na temat czarnego diamentu!

Czy to mogło mnieć z tym coś wspólnego?


Z transu wyrwał mnie głos lekarza, szybko poderwałam się na równe nogi i do niego podbiegłam, lekarz wziął mnie do gabinetu, a kiedy usiadłam naprzeciwko jego biurka.

- Doktorze, co z moim narzeczonym? - zapytałam, czując jak w gardle tworzy mi się wielka gula.

- Niestety nie jest dobrze, pani narzeczony jest chory na poważną chorobę, groźna i złośliwa odmiana raka serca, nieda się jej wykryć, a ujawnia się na tyle późno, że nic nieda się zrobić.... - powiedział ze smutkiem.

- Czy to znaczy, że Dan... - nie dokończyłam, a po moich policzkach spłynęło kilka łez - że niema dla niego ratunku?

- Niestety, mój pacjent ma zaledwie 24 godziny życia.... - na te słowa wstałam i wybiegłam z gabinetu, przebiegłam przez korytarz wśród rodziny i wpadłam na salę obserwacyjną, gdzie leżał Dan podpięty pod aparaturę by mu ulżyć w tym bólu...


- Dan? - szepnęłam siadając na łóżku szpitalnym i dotykając policzka ukochanego.

- Ann? - delikatnie otworzył oczy - kochanie, co ty tu robisz?

- Jestem, jestem z tobą - szepnęłam, a po moich policzkach płynęły strugi łez.

- Przepraszam.

- Za co!? - otworzyłam szeroko oczy.

- Kocham cię od zawsze, czuje, jakby naszym przeznaczeniem było abyśmy byli razem, a teraz moja choroba wszystki zniszczyła, to koniec. Za dwie doby umrę, złamałem ci serce, przepraszam, że nie dojdzie do ślubu, to miałbyć najpiękniejszy dzień w naszym życiu. To miała być nasza nowa droga.... - powiedział obejmując mnie, gdyż się obok niego położyłam.

- Dan, nie mów, że to twoja wina, zakochałam się w tobie od początku i będe kochala do końca, nie chcę cię stracić! Kocham cię i nie przeżyję bez ciebie... - szlochalam mu w ramię.

- Ja też cię kocham, Ann?

- Tak?

- Zostaniesz ze mną do końca, zawsze chciałem odejść przy twoim boku - powiedział, na co zaczełam szlochać jeszcze bardziej, ale pokowałam głową na ,,tak" .



* Kilka godzin później, cała rodzina się już pożegnała z Danem i siedzą na korytarzu, ale widzą wszystko przez duże szklane drzwi szpitalne*

- Kocham cię Ann, dlatego chcę byś po moim odejściu żyła dalej, nie odmawiała sobie przyjemności, byś żyła jak zawsze, bo ja zawsze przy tobie będę... - powiedział mi po wielu godzinach.

- Dan, ty byłeś moim ideałem, liczyłeś się z moim zdaniem, szanowałeś mnie, zawsze wspierałeś, kocham cię nad życie, nie będę w stanie nikogo innego pokochać! - powiedziałam cała zapłakana, kiedy rodzice na korytarzu odwoływali wszytskie uroczystości - to dopiero pierwszy rok technikum! Mam około 17 lat! Całe życie przed nami! 

- Przed tobą, kocham cię i pamiętaj o tym.... - powiedział i delikatnie pocałował mnie w usta ostatnimi siłami....


Nagle całe to ustrojstwo zaczeło piszczeć, wszystko poznikało, powyłanczało się, głowa chłopaka opadła na poduszkę, zamknięte oczy, brak oddechu. Odrazu przybiegli lekarze, ale to koniec....


- Pacjent odeszedł - rzekł do mnie lekarz, kiedy cała w nerwach stałam pod ścianą - minęło równe 24 godziny od objawów choroby.... - mój oddech przyspieszył, serce zaczeło bić jak szalone.

- Nie żyje?

- Niestety....

Z wielkim szlochem i zlamanym sercem wybiegłam z sali i odrazu wpadłam w ramiona taty, który mocno mnie do siebie przytulił, na około mnie wszystcy płakali, w końcu podeszła do mnie mama Dana i mocno mnie przytuliła, najbardziej bolą łzy matki i ukochanej....

Z wielkim szlochem i zlamanym sercem wybiegłam z sali i odrazu wpadłam w ramiona taty, który mocno mnie do siebie przytulił, na około mnie wszystcy płakali, w końcu podeszła do mnie mama Dana i mocno mnie przytuliła, najbardziej bolą łzy matki i u...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Więzy śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz