- Rosemary - powiedział stanowczo mężczyzna - czy masz jakieś stosowne wytłumaczenie na zaistniałą sytuację?
- jego wzrok utkwiony był w teczce podpisanej moim imieniem, to raczej dobrze nie wróży tak? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji więc tak naprawdę nie wiem, jak mam się zachować ani jakie będą skutki mojego jakże " szlachetnego czynu"- Panno Foster? - głos dyrektora wyrwał mnie z zamyślenia. Niby co mam mu powiedzieć "No bo wie Pan uderzyłam tego dupaka tylko dlatego, aby ratować najlepszego przyjaciela, który jest idiotą" Tak to na pewno wszystko załatwi.- Ja.a - zająkałam się. Tak bardzo Cię nienawidzę Jace będziesz miał się z czego tłumaczyć - poniosło mnie - mruknęłam, zaczynając bawić się palcami.
- Poniosło? On ma najprawdobniej złamany nos Rosemary! - czarno skóry mężczyzna podniósł głos - Co się z Tobą dzieje? Spodziewałbym się tego po każdym innym, ale nie po tobie Rose - westchnął odkładając teczkę. Oczywiście, że się tego nie spodziewał nawet mnie nie zna. Nie ma to jak wyrobić sobie zdanie o kimś poprzez pracę ojca, przecież córka funkcjonariusza powinna być ułożona i grzeczna. Niestety czasami pozory mylą.
- Przykro mi, ale muszę poinformować twoich rodziców o tej sytuacji - powiedział uważnie skanując jakieś papiery na biurku. Rodziców? Z tego co wiem moim prawnym opiekunem jest ojcie, a matki tak jakby nie mam. Więc liczba mnoga definytywnie tutaj nie pasuje.
- Rodzica - powiedziałam uśmiechając się sztucznie.- mam tylko ojca - poprawiłam go przez co mężczyzna widocznie się zmieszał - czy jest to konieczne? - mruknęłam dodając. Oczywiście, że jest Rose rzekomo pobiłaś szkolnego "badboy'a". A tak naprawdę to odstawiłaś świetny teatrzyk. Tak, tak autografy na lewo zdjęcia na prawo.
- Rose - przetarł dłonią twarz - powinienem zastosować odpowiednią karę oraz powiadomić rodzica - westchnął - ale to twój pierwszy incydent, dlatego będziesz musiała odpracować 40 godzin prac społecznych - mężczyzna zaczął zapisywać coś na kartce.
- Tutaj masz adres kawiarni - powiedział podając mi białą karteczkę - Pani Marlowe ucieszy się z dodatkowych rąk do pracy - uśmiechnął się ciepło, czego nie odwzajemniłam - zaczynasz od jutra Rosemary, mam nadzieję, że postąpisz inaczej - mruknął.
- Też mam taką nadzieję - powiedziałam odbierając kartkę z adresem. Praca w kawiarni? Mogło być gorzej. Oczywiście to nie oznacza, że rozmowa z Jacem się nie odbędzie. Nie może atakować kogoś w taki sposób. Nawet jeśli chodzi o Zayna, który umyślnie sprowokował go do tego wszystkiego. Przemoc nigdy nie będzie dobrym rozwiązaniem i w końcu musi to zrozumieć, jeśli sam tego nie zrobi to mu w tym pomogę.
Po pomieszczeniu rozniosło się głośne pukanie, chwilę po tym otworzyły się drzwi i stanął w nich Zayn. Jego koszulka miała jeszcze plamy po krwi, jednak na jego twarzy nie było już czerwonej cieczy, zamiast tego widniały liczne rozcięcia, spowodowane silnymi uderzeniami ze strony Jace'a i w sumie też mojej. Chłopak posłał mi zimne spojrzenie, ale nie wywarło to na mnie żadnego wrażenia.
- To wszystko, Rosemary - powiedział, a jego wzrok utkwiony był w mulacie stojącym za mną. Podniosłam się z niezwykle wygodnego krzesła i ruszyłam w stronę drzwi, w których obecnie stał Zayn. Jego wzrok śledził każdy mój ruch co nie było komfortowe, ale nie pokazywałam tego. Stanęłam przed nim domagając się jego usunięcia z mojej drogi. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, jednak w tym momencie chłopak się przesunął.
Prychnęłam pod nosem i ruszyłam przed siebie.Nagle poczułam silny uścisk na ręce i zostałam odwrócona w stronę mulata. Oczywiście dyrektor nie reaguje, a to zaskoczenie - stąpasz po kruchym lodzie Foster - warknął. Czy on właśnie próbuje mnie zastraszyć? Nie no, nawet się uśmiechnęłam.
CZYTASZ
Breathe For Me || H.S
Fanfiction"Już teraz wiem, że zmierzanie za nim nie wróży nic dobrego. A mimo wszystko podążam za jego cieniem, powielam każdy jego krok. Nie myślę o skutkach mojej nonsensownej naiwności. Nie dopuszczam do siebie tego, że z każdym jego oddechem skazuje się n...