5. Old Wounds

123 14 4
                                    

- C-co tutaj robisz? - przełknęłam głośno ślinę, ewidentnie za głośno..

- Oj Rose.. zadajesz bardzo głupie pytania, nie rób z siebie idiotki - parsknął - Jestem popularny, a dla utrzymania mojej dobrej reputacji muszę tu być.

- Ty niby masz dobrą reputację?
- prychnęłam. Wyraz twarzy chłopaka diametralnie się zmienił, jeśli myślał, że będę mu przytakiwać i się uśmiechać, jak kiedyś to się przeliczył.

- Pyskata - powiedział z drwiącym uśmieszkiem - powinnaś uważać na słowa, bo jakbyś nie zauważyła twoich przydupasów tu nie ma - syknął.

- Czy Ty mi grozisz? Tak czy siak uwierz nie skutecznie - posłałam mu najbardziej sztuczny uśmiech na jaki było mnie stać.

- Polemizowałbym nad tym - warknął i zbliżył się do mnie, zdecydowanie przekroczył bezpieczną odległość. Moje serce przyśpieszyło. Zrobiłam krok w tył próbując zwiększyć dystans między nami.

- Odwal się - syknęłam - wystarczająco dużo zrobiłeś, czego jeszcze chcesz co? - miałam nadzieję, że któryś z chłopców pojawi się zaraz obok mnie.

- Bardzo dużo Rose, bardzo dużo - na jego twarzy pojawił sie przebiegły uśmiech, który wręcz prosił się żeby go zmyć.

- Jesteś moim największym błędem - powiedziałam patrząc prosto w jego błękitne oczy. Pomyśleć, że kiedyś tak bardzo je kochałam..

- Ja jestem niby błędem?- brunet prychnął
- przynajmniej się nie okłamuj Rose. To ty nim jesteś, każdy to wie - z twarzy nie schodził mu dwulicowy uśmiech - nawet twoja matka.. w momencie kiedy to zrozumiała wolała odejść niż się z Tobą użerać. Poczułam silne ukłucie w sercu, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Wspomnienie o mojej matce w taki sposób sprawiło i mimowolny ból.

W tamtym momencie chciałam, aby poczuł to samo co ja, ale fizycznie. Zbliżyłam się do chłopaka i ze łzami w oczach z całej siły uderzyłam go otwartą dłonią w policzek, cios był na tyle silny, że jego głowa odskoczyła na bok.

- Pieprzony dupek - wykrzyczałam przesiąknięta złością i bólem.

- Zawsze byłaś ździrą teraz jeszce bardziej mnie w tym utwierdziłaś - warknął łapiąc się za policzek- pożałujesz tego - zacisnął szczękę. Na twarzy Chrisa była wymalowana wściekłość. Wiedziałam, że zostanie tutaj źle się dla mnie skończy. Chciałam wyminąć bruneta, ale był szybszy, złapał mnie za ramię i pociągnął w swoją stronę.

- Rose! - usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos. Tobi.. Christian tak samo, jak ja wiedział do kogo należy. Chłopak próbował zlokalizować miejsce, z którego dochodził krzyk. Wykorzystałam momet jego nie uwagi i wyrwałam rękę z jego uścisku. Nie zdążył nawet zareagować.

Wbiegłam w tłum i zaczęłam przepychać się przez wszystkich, musiałam jak najszybciej wyjść z tego miejsca. Popchnęłam z siłą drzwi tym samym wydostając się na zewnątrz. Zimne powietrze uderzyło w moją skórę wywołując dreszcze. Nie wierzę, że to powiedział myślałam, że coś jeszcze do mnie czuję i przez to zachowa choć trochę przyzwoitości. Ale nie, po prostu się przeliczyłam, jak zawsze nawet co do własnej "rodzicielki". Ją nigdy nie można było tak nazwać. Nie robiła mi śniadania do szkoły ani nie czytała książek do snu. Jedynym jej tłumaczeniem było, że to przez pracę, a tak naprawdę pieprzyła się z kochankami tym samym zdradzając mojego ojca. A później nadzwyczajniej w świecie odeszła. Łzy napływały coraz bardziej, a wszystko zaczęło sie rozmywać, wiedział co powiedzieć aby najbardziej zabolało.

- Rose do jasnej cholery zwolnij! - usłyszałam donośny krzyk Tobiasa - nie posłuchałam, przyśpieszyłam. Nie chciałam żeby ktokolwiek zobaczył mnie taką. Biedną dziewczynkę, którą zostawiła matka. Chciałam go zgubić, nie potrzebowałam marnego pocieszenia, które i tak nic nie zmieni.

Gwałtownie skręciłam w uliczkę pomiędzy kamiennicami, tym samym gubiąc chłopaka. Biegłam do momentu aż znalazłam się na opuszczonej ulicy. Nie byłam nigdy w tej części miasta,cisza panująca w tym miejscu była przytłaczająca, a mrok przerażał. Nie wiedziałam gdzie jestem, dlatego wyjęłam telefon z zamiarem sprawdzenia mojej lokalizacji. Jakżeby inaczej rozładowany. Okej Rose nie panikuj, najrosądniej jest wrócić tą samą drogą, to przecież oczywiste, chociaż teraz to jakoś tam ciemniej. No cóż nie mam wyjścia.

Nie zdążyłam zrobić nawet kroku gdy w oddali zobaczyłam dwie sylwetki idące w moją stronę. Moje serce przyśpieszyło, a w głowie pojawiły się czarne myśli. Usłyszałam szepty, a oni przyśpieszyli nie mieli raczej dobrych zamiarów, a ja nie chciałam wiedzieć co siedzi im w głowach.
Zaczęłam powoli się cofać w nadziei, że to może Tobias z Jace'm.

- To co stary, zabawimy się? - do moich uszu dotarł nie przyjemny męski głos. Obaj zaśmiali się szyderczo. Zadrżałam, strach sparaliżował całe moje ciało. W głowie pojawiło się tysiące pytań. Kiedy byli już naprawdę blisko oprzytomniałam, odepchnęłam się od ściany i zaczęłam biec w nieznanym kierunku. Usłyszałam krzyk jednego z nich, po czym tak samo rzucili się do biegu. Nie wiedziałam gdzie jestem ani dokąd biegnę, w tym monecie to nie miało znaczenia, słyszałam wszytko co mówili to co mi zrobią jak już mnie złapią. Do moich oczu po raz kolejny zaczęły napływać łzy, nie miałam siły aby biec dalej.

- Proszę - załkałam głośno. Nie dam rady uciec. Złapią mnie i zgwałcą, a później zostawią na pastwę losu - błagam zostawcie mnie! - krzyknęłam drżącym głosem, jedyną odpowiedzią był ich śmiech.

Ulica skręcała w dwie strony, to była moja jedyna szansa. Jeśli zwiększe dystans zdążę skręcić i schować się w jakiejś uliczce, wtedy przeczekam aż zrezygnują z poszukiwań. Lecz jeśli nie zdążę i zobaczą gdzie jestem nie będzie już szansy na ucieczkę. Musiałam to zrobić, ostatkiem sił przyśpieszyłam i skręciłam w jedną z ulic. Słyszałam ich za sobą musiałam się jak najszybciej ukryć.

- Teraz albo nig..- nie dane było mi dokończyć, ponieważ zostałam wciągnięta w jedną z uliczek między kamiennicami i przyparta do ściany. Odruchowo zaczęłam się rzucać i wyrywać. Nie mogłam krzyczeć, ponieważ na moich ustach spoczywała duża dłoń. Nie kontrolowałam już łez, to był mój koniec. Usłyszałam zbliżające się kroki, to na pewno oni. Po raz kolejny próbowałam się wyrwać, ale to było na marne. Zachlipałam żałośnie.

- Ciszej - do moich uszu dotarł niski zachrypnięty głos, który wywołał na całym moim ciele dreszczę. Podniosłam wzrok, próbując zobaczyć jego twarz, jednak było za ciemno. Szybkość z jaką biło moje serce była przerażająca. Miałam głupią nadzieję, że to tylko sen, to nie dzieje się naprawdę.
Do moich uszu dotarł głos tych mężczyzn,
słyszałam wszystko co mówili. Byli źli, że się nie zabwią, po kilku minutach ich głosy zaczęły być odległe. Aż całkowicie zniknęły.

Poczułam małą ulgę, ale nie potrzebnie bo przecież ich odejście nie zmieniło. Ten mężczyzna bez wątpienia mi coś zrobić.
Zgwałci, pobije, a nawet zabije. Łzy zaczęły płynąć coraz bardziej, to wszystko moja wina.. przerażona podnisłam wzrok i zobaczyłam, że mi się przygląda, chłopak zbliżył się, a jego twarz oświetlił blask księżyca, dopiero teraz mogłam go zobaczyć. Był to brunet o nieskazitelnie wyrazistych kościach policzkowych i dużych malinowych ustach, jego oczy można było porównać do szmargdów, były naprawdę piękne. W innych okolicznościach powiedziałabym, że jest przystojny.

Chłopak powoli, cały czas obserwując mnie, zdjął swoją dłoń z moich ust. Przełknęłam głośno ślinę - Błagam, nie krzywdź mnie - szepnęłam łamliwym głosem. Po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza. Brunet podniósł rękę na co się wzdrygnęłam, zbliżył swoją dłoń do mojej twarzy i opuszkiem kciuka otarł mój mokry policzek. Zostawiając za sobą palący ślad.

- Spokojnie, nie mam takiego zamiaru - powiedział uważnie skanując moją twarz.

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Breathe For Me || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz