Nasze usta dzieliło kilka centymetrów, doskonale czułam jego ciepły oddech na twarzy i woń niesamowitych perfum. To wszystko sprawiało, że racjonalne myślenie nie wchodzi w grę. Szmaragdowe tęczówki dokładnie, centymetr po centymetrze skanowały moją twarz. A duża dłoń znalazła się na dole moich pleców, tym samym uniemożliwiając mi ucieczkę. Chłopak przymknął oczy, był gotowy do złączenia naszych warg. Zdezorientowana w pośpiechu złapałam za czystą gazę i zwinnym ruchem przytknęłam ją do jego malinowych warg, zapobiegającu mu zbliżenia się.
Spojrzałam na wyraz jego twarzy, który był komiczny - Prędzej umrę - prychnęłam, zostawiając go w osłupieniu. Nie będę jego prywatną dziwką, z którymi ma tak dobre znajomości. W końcu swój do swojego ciągnie.. Wchodząc z powrotem na salę zauważyłam, że po tacy i porozrzucanym szkle nie ma śladu. Pewnie Isabel musiała to posprzątać, cholera. I tak ma naprawdę dużo pracy, a ja jej jeszcze dokładam. A to wszystko przez tego kretyna, czemu przyszedł akurat do tej kawiarni w której pracuje. Tylko się pojawił i już wszystko zepsuł, a najgorsze jest to, że między innymi to też moja wina.
- A więc to Ty, zrobiłaś ten cały bałagan?- usłyszałam przyjemny dla ucha kobiecy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam niską dziewczynę o ciemno brązowych włosach. Opierała się o blad stolika i obracała w dłoniach tace. Jestem niemalże pewna, że to ta sama, którą wywaliłam.
- Yy..tak to ja - powiedziałam drapiąc się po karku - Chciałam zanieść to na zaplecze i jakiś chłopak na mnie wpadł - zaczęłam się tłumaczyć - wszystko spadło na ziemię i potłukło się - dziewczyna zaśmiała się pod nosem widząc moje speszenie.
- Masz pecha jak na pierwszy dzień - uśmiechnęła się szeroko. Odwzajemniłam ten gest, rozmawiam z nią chyba przez minutę, a już jestem pewna, że znajdziemy wspólny język.
- Nie da się zaprzeczyć - parsknęłam śmiechem - Jestem Rose - powiedziałam wyciągając rękę do brunetki.
- Ava - delikatnie uścisnęła moją dłoń.
Tak samo jak ja miała wyszyte imię na fartuszku, pewnie Isabel zrobiła je dla każdego pracownika - czy możesz mi pomóc? - spytała uśmiechając się szeroko.- Jasne, nie ma sprawy - oświadczyłam - jak mogę pomóc?- Mam nadzieję, że tym razem niczego nie popsuje. Tak w ogóle to gdzie Harry? Tak go zamurowało, że ma problemy z wyjściem czy co? Zresztą nie ważne najlepiej niech tam zostanie, albo przemieści się tak, abym go nie musiała widzieć.
- Isabel przygotowała imbryki z kawą i gorącą czekoladą będę wdzięczna jeśli mi pomożesz pouzupełniać kubki gości - przytknęłam, po czym zabrałam się do pracy.
Pomoc Avie zajęła około ośmiu minut, razem uporałyśmy się z tym szybko. Aczkolwiek nie było czasu na odpoczynek bo Isabel kazała nam zbierać zamówienia i roznosić gotowe dania. Latanie do każdego klienta jest trochę męczące, ale zastanawiam się nad zatrudnieniem tu na stałe. Atmosfera jest fajna, a ludzie bardzo mili. Zdążyłam poznać tu więcej osób niż przez całe życie.
Zmęczona usiadłam obok Avy - zaraz koniec mojej zmiany - szepnęłam zerkając na zegarek na moim nadgarstku. Była już prawie szesnasta, za około piętnaście minut kończę i mogę wrócić do domu - a twoja kiedy się kończy? - spojrzałam na brunetkę, która popijała shakea o smaku jagodowym.
- Ja kończę o osiemnastej - mruknęła siorbiąc napój - zaniesiesz to zamówienie na stolik piąty? - wstała i podała mi tace z bodajże shakem bananowym i muffinką czekoladową z truskawkami.
- Czemu nie - zgarnęłam tace z jej rąk i ruszyłam do wskazanego stolika. I tak zostało mi kilka minut, a ona musi tu siedzieć jeszcze dwie godziny. Więc mi to różnicy nie zrobi, poza tym niech dokończy swój napój. A z tego co wiem jest to jeden z jej ulubionych, ja natomiast preferuję shakea o smaku kokosowym albo truskawkowym. W połowie drogi zatrzymałam się i zaklęłam w duchu, ona to zrobiła specjalnie czy co? Przy stoliku siedział nikt inny jak Harry, był zajęty obracaniem telefonu w palcach, dlatego jeszcze mnie nie zobaczył.
CZYTASZ
Breathe For Me || H.S
Fanfiction"Już teraz wiem, że zmierzanie za nim nie wróży nic dobrego. A mimo wszystko podążam za jego cieniem, powielam każdy jego krok. Nie myślę o skutkach mojej nonsensownej naiwności. Nie dopuszczam do siebie tego, że z każdym jego oddechem skazuje się n...