Rozdział 8

162 25 1
                                    

  Chris w szalonym pędzie otworzył drzwi do pokoju Mercy, prawie wyłamując z nich klamkę. Odruchowo zapalił światło, ale zaraz tego pożałował.

Mercy leżała skulona na białym prześcieradle, które w paru miejscach zostało przebarwione na czerwień.

Krwistą czerwień.

-Mercy - chłopakowi wystarczył jeden skok, by znaleźć się przy łóżku brunetki. Nie poruszyła się, nadal cała drżała.

-Ona tu była - szepnęła Mercy nie podnosząc wzroku.

Jej palce były zaciśnięte na jednym ramieniu, owiniętym ciasno rękawem. Chris położył jej delikatnie rękę na plecach.

-Mercy? - starał się mówić jak najspokojniej umiał, ale jego głos załamał się w połowie słowa.

-Chris... Za... Zamknij okno, proszę - poprosiła nadal szeptem dziewczyna.

Białowłosy dopiero teraz poczuł chłód na karku i odwrócił. Okno w istocie było otwarte na ościerz. Ale coś było bardzo nie w porządku.

Zasłony i firanki były podarte, jakby pazurami... Chris zatrzasnął okno i odwrócił się ze strachem wymalowanym na twarzy.

-Mercy? Co to było? - zapytał już bardziej stanowczo, ale nadal ciepło.

Brunetka przestała na chwilę drżeć i podniosła głowę. Jej policzki były mokre od łez, a w czarnym tęczówkach nadal odbijały się traumatyczne wspomnienia.

-Nocna Mara - Mercy ścisnęła mocniej ramię.

Chris uniósł brew i podszedł do łóżka, by usiąść obok dziewczyny. Odgarnął zakrwawione prześcieradło. Dlaczego na nim była krew...?
Brunetka widząc jego zawahanie sama przysunęła się bliżej i wtuliła w ramię białowłosego.

-Miałam koszmary, same dziwne sny - kontynuowała Mercy zaciskając palce na swoim ramieniu, tak, że aż zbielały- Umierałeś, cierpiałeś... A ja nie potrafiłam nic z tym zrobić.

Chris w całkowitym szoku na chwilę przerwał układanie włosów swojej mate.

-Martwiłaś się o mnie? - zapytał delikatnie ujmując podbródek brunetki, by spojrzeć jej w oczy.

-Tak, Chris - odparła Mercy, a na jej twarz wpłynął cień uśmiechu - Przecież obiecałam, że cię pokocham.

Chris ledwo opanował wybuch radości, jaki wyzwoliły w nim słowa Mercy.

-Co było dalej? - mruknął i zanim zdążył sie powstrzymać, musnął wargami skroń brunetki.

Mercedes odruchowo zadrżała, ale go nie odepchnęła. Potrzebowała spokoju, czułości. Niezależnie od kogo...

-Potem obudziłam się - ból w jej głosie zwiększył się - I... Nie mogłam się poruszyć. Byłam sparaliżowana, mogłam tylko leżeć. A za każdym razem, gdy starałam się wyzwolić swoją wolę, czułam jakby ktoś poraził mnie prądem. A ona... Stała tam. Na parapecie... Przez kilka sekund patrzyła na mnie z krzywym uśmiechem, a potem bezszelestnie ześlizngnęła się i...

Dziewczyna zdławiła szloch.

-Poczułam zimno... Ona wpływała mi do umysłu szepcząc przy tym jakieś dziwne słowa... Ale zawsze pojawiało się tam twoje imię, Chris. Tylko twoje imię rozumiałam...

Białowłosy otarł kciukiem łzę z policzka Mercy.

-Już dobrze - starał się mówić jak najłagodniej- Jestem przy tobie, Mercy. Nic ci nie grozi...

Brunetka zamugrała szybko, powstrzymując kolejne łzy.

-Chris... To nie wszystko - dziewczyna powoli odwinęła rękaw - Zostawiła ci wiadomość...

Na nadgarstku brunetki widniały czerwone kreski, układające się w litery, a następnie w zdanie. Ale nie były napisane.

Zostały wycięte.

"Ta szmata umrze pierwsza."

W chwili gdy to przeczytał, krew z nacięcia zdawała się płynąć szybciej.

Chłopak powstrzymał krzyk i błyskawicznie wstał. A kiedy spojrzał z góry na łóżko dziewczyny zobaczył coś jeszcze.

Krew nie była rozchlapana nieregularnie...
Mercy siedziała za kolejną wiadomością.

"Wiem, że wciąż mnie kochasz, Christopherze Calore".

***
Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał koszmarów po tym rozdziale (Chociaż osobiście kocham mieć koszmary). Nie martwcie się, to dopiero początek...

Qutorka ;**

Spróbuj mnie pokochać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz