Rozdział 9

160 26 0
                                    

-Chris, to nie jest rozsądne - skrzywiła się Mercedes, ale nie przerwała marszu - Powinniśmy powiadomić Sama i to z nim wyruszyć...

Chris nie odwrócił się, ani nie zwolnił. Zdecydowanym krokiem szedł do przodu, przedzierając się przez ostre gałęzie.

-Nikogo nie będziemy powiadamiać - odezwał się w końcu - Tym razem zrobię to sam, nie potrzebuję niczyjej pomocy. A ciebie nikt nie zmuszał, byś ze mną szła, wręcz przeciwnie. Wolałbym, byś została w siedzibie, bezpieczna.

Mercy przewróciła oczami, ale odruchowo przejechała palcami bo ranie, która już zdążyła przestać krwawić, ale nie zniknęła całkowicie. I nigdy nie zniknie...

-Nie pozwolę ci iść tam samemu, wariacie - dziewczyna dogoniła go i stanęła przed chłopakiem.

Białowłosy uśmiechnął się. Dawno nie był tak blisko brunetki, dawno nie czuł jej oddechu na swojej twarzy.

-Mercy... - Chris zawahał się - Mercy czy mógłbym...

-Możesz - przerwała mu brunetka, a w jej oczach pojawiła się iskra - I tak byś to zrobił, prawda?

Czerwonooki powoli położył rękę na talii dziewczyny, a drugą dłonią musnął jej policzek. Przez chwilę stali w ten sposób w milczeniu, ktore wyrażało więcej niż jakiekolwiek słowa.

Wreszcie Chris zbliżył wargi do ust dziewczyny i połączył je w pocałunku. Kompletnym przeciwieństwie ich poprzedniej czułości.

Teraz była to powolna bliskość, która z każdą chwilą stawała się namiętniejsza. Mercy objęła rękami szyję białowłosego, przyciągając go silniej do siebie.

Odsunęli się dopiero po długiej chwili, a na twarz Christophera wstąpił szeroki uśmiech.

-Dziękuję - powiedział z błyskiem w oku - Właśnie sprawiłaś, że mam większą motywację by skopać pijawki za zranienie ciebie.

Mercy roześmiała się krótko.

-Nikt cię nie powstrzyma, prawda? - uniosła brew.

-Nie - odparł i wyminął ją by ruszyć biegiem - Nie tym razem...

~~
Las o tej porze był jeszcze martwy i cichy. Dopiero wschodzące słońce nie było w stanie przedrzeć się przez koronę drzew. Najmniejsze zwierzęta zaczęły opuszczać leniwie swoje schronienia, przeciągając się przy tym i ziewając, nie wydając przy tym najciszego dźwięku.

Do czasu.

Nagle na leśnej ścieżce rozległ się szelest liści i głośny odgłos łap, uderzających o stwardniałą ziemię. Zwierzęta pochowały się z powrotem i słusznie - inaczej zostałyby stratowane przez pędzące z niemal niewyobrażalną prędkością.

Zbliżały się do Granicy.

Chris przyspieszył tempa i przegonił Mercy o kilka metrów. Wilczyca pozwoliła mu na to, samej zwalniając i wydając z siebie krótkie szczeknięcie.

Byli już niedaleko.

Jeszcze tylko kilkaset metrów. Tylko kilkanaście. Tylko kilka...

Czerwonooki wilczur zatrzymał się gwałtownie i przemienił w człowieka. W jego ślady poszła również Mercy i stanęła obok chłopaka.

On nigdy nie widział Granicy. Ona tylko raz.

Wbrew oczekiwaniom Chrisa nie był to spektakularny mur czy płot. Jedynie dość szeroka, na kilka metrów, rwąca rzeka. Ale prawdziwą przeszkodę stanowiło coś innego.

Spróbuj mnie pokochać...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz