16

376 18 8
                                    

Wrzucam dwa rozdziały, więc upewnijcie się, że czytaliście poprzedni ;)
---
/Cassie/

Coś kazało mi spojrzeć na budynek apartamentowca. Poczułam dziwny niepokój. Miałam cholernie złe przeczucie.

Wróciłam do budynku ignorując czekającą na mnie taksówkę. Ruszyłam szybkim krokiem do windy. Kliknęłam odpowiednie piętro. Ciągle przestępowałam z nogi na nogę i przygryzałam wargę. Moje przeczucie zaczęło narastać.

Odetchnęłam głęboko gdy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze.

Wypadłam z niej jak strzała i ruszyłam do drzwi Hemmings'a. Czułam cholerny niepokój. Ciało przez to mi się trzęsło.

Weszłam do mieszkania bez pukania. Szybko weszłam do salonu.

Doznałam szoku i przez dosłownie dwie sekundy nie mogłam się ruszać. Widziałam bezwładne ciało Luke'a, zakrwawioną podłogę, nacięcie na nadgarstku, szkło....

Bez chwili zastanowienia podeszłam do niego. Sprawdziłam jego puls. Na szczęście jeszcze był, ale zaczął okropnie zanikać.

Wybrałam numer karetki. Przystawiłam telefon do ucha. Rozmowę przez telefon z dyspozytorką pamiętam jak przez mgłe.

Słyszałam tylko, że za chwilę ktoś się zjawi, a ja jedyne co miałam zrobić to tylko czekać.

Dokładnie po trzech minutach przyjechali, a raczej przyszli sanitariusze. Z tego co przeczytałam na ich plakietkach byli to sanitariusze tylko od tego budynku na nagłe wypadki. Bogaci... Mają nawet prawie własnych lekarzy.

Zabrali Luke'a do szpitala. Nie wiem w którym momencie z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Były one spowodowane szokiem.. Nie miałam pojęcia, że tak wygląda samobójstwo... Raczej... Nie miałam pojęcia jak to wygląda dla drugiej osoby.

Drżącą dłonią wybrałam numer Michael'a.

- Halo?- usłyszałam jego głos.

- Mike?- powiedziałam wycierając łzy.

- Co się stało?- jego głos spoważniał, ale posiadał nutę lęku w sobie.

- Wyszłam z mieszkania Luke'a. W tym czasie on...- ponownie z moich oczu zaczęły płynąć łzy - On podciął sobie żyły kawalkiem szkła. Ja...- zaczęłam się jąkać - Nie wiem co by było gdybym się nie cofnęła. Miałam złe przeczucie... Ono się sprawdziło.

- ...Gdzie on jest?- powiedział jakby był w szoku.

- [adres], przyjedziesz po mnie?

- Tak. Zaraz będę.- rozłączył się.

Wyszłam z mieszkania, zamykając je przy okazji na klucz, który wcześniej zabrałam z mieszkania chłopaka. Po chwili byłam już przed budynkiem.

Po kilku minutach zauważyłam jak niedaleko mnie parkuje samochód, a po chwili jak drzwi z tyłu się otwierają.

Wychylił się z nich Calum i zawołał mnie gestem ręki. Od razu podbiegłam do samochodu i wsiadłam do niego, zamykając za sobą drzwi.

- Wszystko okey?- zapytał siedzący obok mnie brunet.

- Nie wiem.- spuściłam głowę.

- To nie twoja wina.- przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

- Ja.... Wiem... Tylko... To cholernie głupie. Gdyby nie przeczucie on by się tam, do cholery, wykrwawił.- wtuliłam się w chłopaka.

- Ja się tylko zastanawiam co mu kurwa strzeliło do głowy? Totalnie mu się już kurwa poprzewracało! - warknął Michael.

- Dzięki Cal.- powiedziałam cicho i odsunęłam się od bruneta - Najlepsze jest to, że cały czas normalnie się zachowywał. Bynajmniej tak mi się wydawało. Wydawało mi się to trochę podejrzane.

- Może on kurwa wymyślił jakąś intrygę?- odezwał się Ashton.

- To do niego nie podobne.- westchnął Mike.

- Ja nie chciałam żeby tak wyszło.- spojrzałam na kierowcę.

- Nikt cię nie obwinia.- odpowiedział mi - Zaraz będziemy na miejscu.

* Pół godziny później *

Staliśmy pod drzwiami za którymi podobno był blondyn. Nie mieliśmy żadnych wieści.

Nikt nie chciał ich nam udzielić.

Chłopcy podnieśli się gdy przyszedł do nas wysoki mężczyzna około trzydziestki lub może czterdziestki.

- Gdzie on jest?- niemal wysyczał, a później jego wzrok spotkał się z moim - Kto to?- wskazał na mnie.

- Znajoma.- mruknął Mike - Za tymi drzwiami jest.- wskazał na jedne drzwi.

- Zabije gnoja.- warknął sobie pod nosem i podszedł do drzwi.

Zapukał w nie. Za chwilę wyszła pielęgniarka. Mężczyzna przedstawił jej się. Jak się okazało był to menager chłopaków. Kobieta zawołała lekarza, a ten już po chwili wyszedł i zaczął mówić o stanie zdrowia blondyna.

- Stracił sporo krwi, ale na szczęście jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, a to tylko dzięki szybkiej reakcji, o ile się nie myle - wskazał na mnie - to dzięki tej pani i jej szybkiej reakcji pacjent żyje. Tak bynajmniej przejazali mi ratownicy.

- Jest przytomny?- zapytał menager chłopaków.

- Tak, ale nie chce rozmawiać.

- Można do niego wejść?- wtrąciłam się.

- Myślę, że tak, ale nie na długo. Wyjątkowo pozwalam państwu wejść i to wszystkim na raz.

W końcu podniosłam się z miejsca i wraz z chłopakami ruszyłam do sali Luke'a.
---
:) ♥❤

Inne opowiadania:

►Hooligans || Z.M.

►Hooligans: Life is Hard || Z.M.

►Hooligans: Lifeis Brutal || Z.M.

►Random Knowladge ||Z.M.

►Wyzwanie: Psychiatryk

►Akt Miłości ||L.H.

►Wakacyjna Miłość ||L.H. (sequel Aktu Miłości)

►Powrót Miłości ||L.H. (sequel Wakacyjnej Miłości)

►Kogo wybrać? ||Z.M. & L.H.

Thanks to her life || L.H. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz