ROZDZIAŁ 10

666 75 5
                                    


-Witaj Clarke. Proszę, usiądź. Musimy porozmawiać - kobieta pokazała jeden z foteli.

Dziewczyna usiadła i popatrzyła z pytającym spojrzeniem - Po co mnie zawołałaś?

-Nie widziałam cię dwa tygodnie. Pozwól mi przez chwile na ciebie popatrzeć.

-Nie mów, że tylko o to chodzi - dobrze wiedziała, że przyszła, spełnić kolejną prośbę.

-Jak się czujesz?

-Dobrze. Nic mi nie jest - odpowiedziała chłodno.

-Słuchaj, musisz mi w czymś pomóc.

-O wilku mowa... Wiedziałam - założyła ręce na piersi, słuchając.

-To dla mnie bardzo ważne. Ważne dla nas wszystkich - kobieta dosiadła się na przeciwnym fotelu.

-Mamo, ja nic nie muszę. Nie jestem tutaj w pracy, żeby być twoją pomocnicą. Jesteś psychologiem, powinnaś sobie radzić.

-Radzę sobie, ale ja nie mam dużego dostępu do was wszystkich, tak jak ty.

-Mianowicie? O co chodzi? - nudziło ją to. Mienie matki blisko siebie w takim miejscu, graniczy z cudem, a jednak Clarke się to udało. Sama nie wiedziała czy to dobrze czy źle. Zależało od sytuacji. W tej sytuacji, było źle.

-Chodzi o jedną, nerwową i apatyczną dziewczynę.

-Nawet wiem o którą... - powiedziała cicho. Clarke często pomagała matce docierać do nowo osadzonych, które za żadne skarby nie miały zamiaru żyć w zgodzie z ośrodkiem. Często były to dziewczyny, które trafiły tutaj po raz pierwszy. Blondynka, nie miała choć jednego przypadku, którego nie przekonały jej słowa. To było niezaprzeczalne. Clarke umiała rozmawiać z ludźmi.

-Lexa ma dość trudny charakter i jest samotnikiem, tyle zdołałam się dowiedzieć. Czasami jest agresywna względem otoczenia. Nie chce z nikim rozmawiać. Zamknęła się w pokoju i nie ma najmniejszego zamiaru z niego wyjść. Nie chce przyjść na sesje, a ma na nie chodzić obowiązkowo.

-To tak się nazywasz... imię ładne jak jego właścicielka - wymruczała do siebie. Pierwszy punkt z Griffinowej listy można odhaczyć - poznała jej imię. To teraz pozna osobowość. Ale prawda jest taka, że jeśli się z nią nie skonfrontuje, nigdy nie pozna jej prawdziwego oblicza.

-Jest naprawdę uparta i umie postawić na swoim - Clarke słuchała z widocznym znudzeniem, lecz w środku była zaciekawiona do granic możliwości - Jest bardzo burzliwą osobą, rzadko się uśmiecha. Finn mówił mi, że potrafi być delikatna, ale ciągle jest smutna. Może to tylko, taki wyraz twarzy, nie wiem. W każdym razie ma introwertyczny charakter, jest impulsywna i...

-Wrażliwa - Clarke była tak pochłonięta opowieścią o zielonookiej, że nieświadomie dokończyła zdanie. Sama nie wie dlaczego to powiedziała, może dlatego, że tylko w takiej postaci ją widziała, wrażliwej i niewinnej.

-Znasz ją? - spytała ze zdziwieniem psycholog.

-Widziałam ją parę razy. Ale nic o niej nie wiem.

-Teraz już wiesz, jaka jest. Nie mogę do niej dotrzeć. Nie chciała otworzyć mi drzwi i strasznie izoluje się od innych. Nie chodzi na zajęcia lekcyjne, miała zacząć od poniedziałku. Jeśli ktoś wejdzie jej w drogę, reaguje złością i niestety, ale nie ma problemu z użyciem przemocy.

-I ty wysyłasz swoje jedyne dziecko, do dzikiej bestii, która może bez problemu zmasakrować mi twarz? Dziękuję, dostajesz order "Matki roku" - Clarke nie było na rękę tam iść. Chciała poznać dziewczynę, ale nie w takich okolicznościach. Tymczasem pakowała się w kłopoty i wchodziła z brudnymi butami w życie innych. Doskonale wiedziała, że tamtej się to nie spodoba, chyba nikomu by się nie spodobało wtrącanie. Była obca dla Lexy, tak samo jak Lexa dla niej. Dowiedziała się tylko cech, jakie pokazuje będąc tutaj i nie są one w żadnym stopniu zadowalające. Co prawda dziewczyna pierwszy raz widząc Clarke, posłała jej ciepłe spojrzenie i "uśmiech", ale nie wiadomo co siedziało jej w głowie.

MEMORIESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz