ROZDZIAŁ 20

651 72 3
                                    

Zbliżałyśmy się do celu. Nie miałam zamiaru wpadać tam z zakoszenia, bo nie o to chodziło. Chciałam załatwić sprawę polubownie i wejść tam jak człowiek z ostrożnością i najlepiej niezauważona, oczywiście razem z Raven u boku. Nie wiadomo co zastaniemy po spotkaniu tych dwóch. Ani Lexa, ani Monroe nie były bojaźliwymi dziewczynkami i wiedziałam, że do póki jednej na prawdę się coś nie stanie, to nie odpuszczą. Co prawda Woods znam o wiele krócej niż Monroe, ale wiem, że zielonooka tez nie da sobie w kasze dmuchać. Doszło do spotkania dwóch ostrych charakterów z mocnymi temperamentami. Raczej nie asekurują siebie na wzajem, a nie zdziwiłabym się gdyby jedna przyciskała pręt z obciążnikami do szyi drugiej. Nawet takie scenariusze przychodzą mi do głowy. Dobiegłyśmy do drzwi siłowni słysząc krzyki. Zatrzymałam Reyes otwarta dłonią uciszając palcem przy ustach.

-Słuchaj. Wejdziemy tam, ale tak żeby nas nie zauważyły, więc uważaj - wyszeptałam polecenie, a brunetka tylko przytaknęła.

-Jasne.

-Jeszcze coś. Jak będą skakać sobie do gardeł, oby to nie była prawda -dopowiedziałam w międzyczasie unosząc wzrok - zajmiesz się Monroe. Jeśli sytuacja nie będzie niebezpieczna stój z boku.

-Dobra. Śpieszmy się Clarke.

Cicho i ostrożnie uchyliłam dwuskrzydłowe drzwi i wemknęłam się razem z Raven za sobą, do środka. Do uszu docierały przekrzykiwania i szloch? Rozejrzałam się po pomieszczeniu i od razu zauważyłam całe zajście. Serce zaczęło bić coraz szybciej w wyniku mojego stresu. Nie wiedziałam jak mam im przerwać, żeby samej wyjść z tego bez szwanku i żeby nikomu nic się nie stało. Ponownie byłam wystawiona pod młotek między kowadłem jak rozgrzany kawałek metalu. Podeszłam bliżej dając znak Reyes, żeby została w miejscu. Żadna nie zwracała na mnie uwagi z tego względu, że były zawzięcie zajęte sobą. Wreszcie mogłam się przyjrzeć co tak na prawdę robią.

Szatynka przywarła Monroe do ściany i trzymała coś w ręce mierząc rzeczą pod podbródkiem drugiej. Nie wiedziałam co powiedzieć. Słuchałam jedynie ich "rozmowy", sytuacja nie była bardzo niebezpieczna. Próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej.

-Na co czekasz?! - krzyknęła - jeśli chcesz kolejne 3 lata, zrób to! I tak twoja czarnowłosa piękność cię nie odwiedzi. Wymazała cię z pamięci. Usunęła. Wyrzuciła jak śmiecia.

-Przestań! - Lexa wrzasnęła, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie zakończyć. Choć starałam się widząc jak Monroe wbija w nią słowa jak noże, które raniły jej wnętrze. Raven w ostatniej chwili złapała mnie za ramię, gdy wyrwałam się w ich stronę. Obie schowałyśmy się za materacami.

-Dlaczego nie chcesz tego słuchać? - zapytała biorąc małe, szybkie oddechy, gdy ręka Woods nadal znajdowała się na jej szyi - przecież to twoja miłość, już ci na niej nie zależy? Chyba przestało razem z dniem, gdy oddałaś ją w ręce innej. Potraktowałaś ją jak rzecz. Towar, którym się handluje.

-Nie oddałam... Sama wybrała takie życie!

-Widzisz Woods... Nic się nie nauczyłaś, dalej się oszukujesz. Cóż, może spotkasz ją w jakimś ekskluzywnym burdelu? Gdy sama nie będziesz miała kogo gościć w swoim łóżku?

-Pierdol się, Monroe - wycedziła przez zaciśnięte zęby i jeszcze bardziej przystawiła metalowy przedmiot do jej szyi. Pociągnęła za mały kamienny walec, a przygwożdżona do ściany wydobyła z siebie przeraźliwy krzyk. Nie miałam wyjścia. Musiałam zainterweniować. To trwało zbyt długo, a nie chciałam, żeby komuś stała się większa krzywda.

-Lexa! Przestań! - krzyknęłam stojąc niedaleko. Ona jedynie odwróciła do mnie głowę, by ponownie wbić wzrok w twarz swojej "ofiary". Milczała dalej trzymając dziewczynę w potrzasku - daj spokój, zostaw ją... - próbowałam przemówić jej do rozsądku.

MEMORIESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz