ROZDZIAŁ 15

638 74 9
                                    


-Masz jakiś problem, kolego? - zza jego ramienia wyłoniła się znajoma postać, złapała go za rękę i odwróciła w swoją stronę.

-Zaraz ty możesz mieć - odpowiedział, grożąc palcem. Nie zdążył się dobrze przypatrzeć, dlatego nie wiedział do końca z kim rozmawia.

-Tak sądzisz? Zostaw ją w spokoju - próbowała pomóc, ale on w ogóle nie słuchał.

-Och, proszę kto się zjawił - wreszcie poznał osobę stojącą przed nim, gdy poparzył na jej oblicze -Widzisz? - zwrócił się do mnie - szybka jest, ciekawe czy tak samo jak w łóżku.

-Powtórz, bo niedosłyszałam... - sytuacja była coraz bardziej napięta i z każdym słowem stawała się niebezpieczniejsza.

-Lexa, nie walcz! - oboje działali sobie na nerwy, a ja byłam w potrzasku. Wiedziałam, że z takiego spotkania nie wyniknie nic dobrego. Przynajmniej ją mogłam powstrzymać.

-Z nim? To jakieś żarty? Nawet dziecko by go przegadało - dlaczego to robiła? Wzburzała go jeszcze bardziej. Zamiast delikatnie podejść do sprawy, prowokowała.

-Lexa, tak? Przyznam, że z bliska, ładna z niej sztuka - rozmawiał ze mną, jakby wcale jej nie było -nie dziwę ci się, też bym brał - ponownie prześledził ją wzrokiem.

-Nie dotknęłabym cię kijem przez szmatę - dodała z założonymi rękami. Dlaczego to tak długo trwało? Miałam nadzieję, że ta sytuacja skończy się po pięciu minutach, tym czasem akcja coraz bardziej nabierała tempa.

- Możesz z łaski swojej nam już nie przeszkadzać? Nie wiem czy zauważyłaś, ale jesteśmy zajęci - powiedział ze spokojem w dalszym ciągu sunąc ręką po mojej talii. Ja jedynie posłałam jej błagalne spojrzenie. Chciałam, żeby zrozumiała, że w ogóle nie podoba mi się to co robi.

-Oj, nie chciałam ci przeszkodzić, ale koleżanka chyba nie bawi się tak samo dobrze.

-Ta koleżanka, to moja dziewczyna i jeszcze nie było takiej, której się nie podobało. Jak chcesz, możemy spróbować - powiedział przyciągając mnie coraz bliżej.

-Już powiedziałam, że nie tykam się oblechów - widać, że miała dość tej szopki, tak samo jak ja.

-Ostra z niej laska... pokazała ci już, co potrafi? - stawał się coraz bardziej ordynarny, a ja nie mogłam tego słuchać.

Woods jedynie przewróciła oczami - dobra koniec tych jednostronnych igraszek. Clarke, idziesz ze mną - chwyciła mnie za nadgarstek i pociągnęła w swoim kierunku. Nie trwało to długo, bo Bellamy mocnym ruchem, odepchnął szatynkę na przeciwległą ścianę.

-Odwal się. Nie będziesz decydować co mamy robić. Mało ci problemów? Jak chcesz mogę dołożyć jeszcze kilka - jego wzrok był na tyle gniewny, że nie wątpiłam w "polanie się krwi"

-Tobie radzę to samo - wypowiedziała to ze sztucznym uśmiechem, który chwilę potem przerodził się w mocny zacisk zębów. Nie myliłam się. Jedyne co usłyszałam to krzyk dziewczyny, która z impetem uderzyła go pięścią w twarz. Chłopak złapał się za bolące miejsce, lejąc wodospadem przekleństw.

-Ty mała suko! - wykrzyczał, pomału zsuwając się po ścianie.

Lexa ponownie złapała mnie za rękę i pociągnęła w dobrze znanym kierunku, zostawiając strażnika leżącego na podłodze. Stanęłyśmy przed jej pokojem, do którego zaraz mnie wpuściła i zamknęła drzwi na klucz. Nie odzywając się, szybkim krokiem weszła do łazienki. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiła. Nie zastanawiając się podeszłam do wejścia i usłyszałam cichy syk oraz szloch. Drzwi łazienkowe były trochę uchylone, ponieważ dziewczyna z pospiechu jedynie je popchnęła. Myślałam nad tym, czy zostawić Woods, czy zobaczyć dlaczego popadła w taki stan. Finalnie otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka. Szatynka stała tyłem i trzymała się za prawą rękę.

MEMORIESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz