ROZDZIAŁ 16

679 66 2
                                    

Przez dłuższą chwilę nadal się w nie wpatrywałam. Tak naprawdę myślałam jak bezpiecznie przebrnąć przez temat mojej absencji przez cały dzień. Powiedzenie prawdy, byłoby ryzykownym, a wręcz głupim pomysłem z tego względu, że Raven od pierwszego spojrzenia na Lexę na siłowni, była do niej bojowo nastawiona. Gdyby się dowiedziała, to ja miałabym kazanie, jak nie zakaz, na wychodzenie samej gdziekolwiek. Brunetka potrafi być uparta, no i oczywiście jeśli ona coś powie, jej słowo zwycięża wszystkie racje. Może po prostu powiem trochę prawdy, a do reszty dodam coś od siebie.

-No słuchamy Clarke - odezwała się Octavia. Obie były jakieś zniecierpliwione.

-Źle się czułam dlatego postanowiłam zostać - poszłam do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą. Przygotowanie do zgrywania poważnej i jednoznacznej.

-I dlatego nie było cię w pokoju? - zapytała podejrzliwe Reyes.

-Byłam u mamy. Skoro źle się czułam, musiałam iść po jakieś tabletki. To proste. Nie wierze, że trzeba wam tłumaczyć takie rzeczy - usiadłam swobodnie na łóżku, podpierając się rękami.

-A my nie wierzymy, że umiesz tak "dobrze" kłamać - chamski cudzysłów Raven jak zwykle zawisł w powietrzu. Jej stwierdzenie o tym, że nie umiem kłamać, same w sobie jest kłamstwem. Cóż za "kłamliwa" incepcja.

-Wymyśl coś lepszego.

-Rozumiem, że teraz będziecie nade mną stać i wypytywać o moje sprawy? Tak? - te dwie, pewnie i tak nie dadzą za wygraną. Zachowywały się jakby były rodzicami córeczki w wieku gimnazjalnym, która wróciła do domu po dwudziestej drugiej i teraz musi mieć przekonujące argumenty, żeby nie dostać kary na komputer i zawieszenie miesięcznych kieszonkowych.

-Tak. Zamieniam się w ucho - żartowniś Raven, wkracza do akcji.

-Więc, gdy poszłyście na zajęcia, ja od razu udałam się do Abby. Już mówiłam, że czułam się fatalnie i głowa nie dawała mi normalnie funkcjonować.

-Zaczyna się ciekawie - usiadły przede mną na podłodze po turecku, podpierając głowę rękami. Wyglądało to komicznie. Były niczym przedszkolaki słuchający, zmyślonej bajeczki, którą opowiada im nauczycielka.

-Mama dała mi leki, zostałam u niej i rozmawiałyśmy przez godzinę. Potem po prostu sobie wyszłam z jej gabinetu i szłam do pokoju.

-I co było dalej? - Raven powiedziała to w taki sposób, jak robią to dzieci, przed chwilą przeze mnie wspomniane, zaciekawione jakąś historyjką.

I tutaj byłam na rozdrożu. Nie wiedziałam czy wymyślić coś nowego, czy bez żadnych kłamstw, powiedzieć o toksycznym spotkaniu z Bellamy'm. Raczej nie miałam nic do stracenia. Jeśli zacznę jego temat. Zajmą się wypytywaniem o niego i zapomną o wszystkim innym.

-Spotkałam Bellamy'ego - na przypomnienie sobie tego incydentu, zrobiło mi się smutno i przeszedł mnie lekki dreszcz odrazy - zachowywał się jakoś dziwnie.

-On zawsze się tak zachowuje, nie przejmuj się - dodała roześmiana Octavia. Mi raczej nie było wtedy do śmiechu.

-To nie było zabawne zachowanie O, nie wiem co mu się stało, ale był bardzo agresywny - w tym momencie spuściłam głowę.

-Zrobił ci coś złego? - Raven zerwała się na nogi i od razu nerwowo zareagowała na moje zachowanie. Zaraz przysiadając się obok mnie.

-Jeśli przygwożdżenie do ściany i szarpanie za bluzkę nie jest złe, to nie, absolutnie nic złego mi nie zrobił - to zdanie zabrzmiało dosyć chamsko, ale właśnie taki miało mieć wydźwięk. Postanowiłam podać im do wiadomości, że przy nim robi się coraz mniej bezpiecznie.

MEMORIESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz