Bar przy którym siedziałam był wykonany z ciemnego, pięknego drewna. Dach zrobiony w hawajskim stylu idealnie komponował się z otaczającym mnie krajobrazem. Dookoła było wiele światełek różnego koloru, które z racji pory dnia nie dawały oświetlenia.
-Podać ci coś jeszcze? - zwrócił się do mnie Jacob.
-Tak, poproszę koktajl truskawkowy.-Twoja koleżanka się przestraszyła? - odezwał się chłopak podając moje zamówienie.
-Najwyraźniej. - uśmiechnęłam się ciepło.
-Jak kocha to wróci.
-Um... proszę? - zapytałam rozkojarzona.
-Twój chłopak się czymś naraził, prawda?
-Nie mam chłopaka. - odparłam. - Po prostu zły dzień.
-Jesteś na wakacjach i masz zły dzień? Tak nie może być! - zaśmiał się udając oburzenie. - Powinnaś wpaść tutaj wieczorem. Będzie większa impreza. Wiesz... ognisko, zabawy na plaży, karaoke.
-Pomyślę nad tym. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą bawiąc się słomką w koktajlu. - Dzisiaj jest strasznie gorąco, nie uważasz?
-Tutaj to norma. Chciałbym, żeby spadło chociaż parę kropel deszczu. Wiesz, świeższe powietrze, raj dla roślin. - przerwał po czym spojrzał w moje oczy. - Pogoda to trochę średni temat do rozmowy. - wyszczerzył się. - Ile jeszcze dni tutaj spędzicie?
-Samolot powrotny mamy za dziesięć dni.
-A co ty będziesz robić po powrocie?
-Myślę, że zajmę się pracą, a później kontynuuje nagrania.
-Śpiewasz? - zapytał z błyskiem w oku.
-Nie. - od razu zaprzeczyłam. - Powiedzmy, że jestem przyszłą aktorką. - zażartowałam.
-Więc będę mógł zobaczyć cię na wielkim ekranie? - rzucił. - Przepraszam cię na chwilę. - powiedział po czym udał się do starszego małżeństwa, którzy dopiero co przyszli.Jacob to bardzo przystojny mężczyzna, a rozmowa z nim jest dla mnie nie lada wyzwaniem. Z natury jestem dość nieśmiała i nie tak bardzo pewna siebie jakbym chciała. Od wczoraj nie mam ochoty praktycznie na nic i nie mam zielonego pojęcia dlaczego zgodziłam się wyjść z Glorią. Nie wiem nawet dlaczego zostawiła mnie tutaj samą bez wcześniejszego ustalenia. Obawiam się tego, że wpadła na kolejny genialny plan i nie wróci tutaj sama, albo co gorsza, w ogóle nie przyjdzie. Moich myśli nie może opuścić Harry, co dodatkowo potęguje moje źle samopoczucie. Cały czas myślę, czy dobrym pomysłem jest rozmowa ze Stylesem. Przecież mogę się ośmieszyć jeżeli się okaże, że dla niego pocałunek nie miał większego znaczenia. On jest tym kim jest i pewnie takie zachowania są codziennością. Możliwe, że lepszą opcją jest rozmowa z Lou i posłuchanie się jego rad, ale po co mieszać w to osoby trzecie? Niby tak, ale on i Gloria są już w to wmieszani. Źle się czuję z tym, że przez relacje między mną a Harrym, wakacje naszych przyjaciół nie są takie, jakie miały być.
-Witaj, Harry! - usłyszałam głos Jacoba, który momentalnie zaprowadzi mnie na ziemię.
Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam Stylesa razem z Glorią i Louisem. Skrzyżowałam niemalże od razu niezrozumiałe spojrzenia z przyjaciółką. To Harry zna Jacoba?-Nic się nie zmieniłeś, Jay. - odezwał się loczek. - Cześć, Mari. - pocałował mnie w policzek i dokładnie badał moją reakcje.
Cholera. Kompletnie nie wiem jak mam się zachować. Ugh... Założę na siebie maskę obojętnej suki.
-Cześć. - odparłam sucho odwracając się od chłopaka. - Jacob, dasz mi jeszcze sok ananasowy?
-Pewnie.Poczułam, że Harry odsunął się ode mnie, więc wzrokiem zaczęłam szukać Glorii. Cholernie niezręczna sytuacja. Przynajmniej mam takie wrażenie. Kiedy już ją znalazłam i chciałam podejść, drogę zastawił mi zielonooki.
-Możemy porozmawiać? - zapytał patrząc się na mnie onieśmielającym wzrokiem. Nie daj się, Marisol. Bądź silna!
-W zasadzie to chciałam właśnie porozmawiać z Glorią. - burknęłam i minęłam chłopaka.
-Poczekaj! - złapał mnie za rękę. - Uważam, że zasługujesz na wyjaśnienie.
-O, doprawdy? A nie uważasz, że powinnam dostać je wczoraj? - uśmiechnęłam się złośliwie.
-Marisol, ja na prawdę...
-Przepraszasz? Okej, spoko.
-Możesz nie być dla mnie taka...
-Jaka? Niemiła, irytująca, złośliwa?
-Obojętna. Pozwól mi...
-Wyjaśnić? Posłuchaj, nic by się nie stało, gdybyś łaskawie powiedział gdzie idziesz. A nawet jeżeli nie czujesz potrzeby mówić mi takich rzeczy, to może lepszą opcją byłoby oznajmienie, że wychodzisz. Harry, ja potrzebuję...
-Wyjaśnień, które chcę ci dać, Mari. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem.Krew w moich żyłach aż się gotowała. Nie wiem tylko, czy z zazdrości, czy ze złości.
-Nie jestem zabawką, Harry.
Chłopak zmrużył oczy i dogłębnie się we mnie wpatrywał. Zupełnie tak, jakby chciał odczytać emocje wewnątrz mnie. Jestem pewna, że się mu nie udało, ponieważ ja sama nie wiem, co czuję. Po chwili wpatrywania się we mnie po prostu mnie przytulił. Niby tego nie chciałam, a jednak pragnęłam. Nagle wszystkie problemy zniknęły, a ja czułam się bezpieczna. Chroniona od wszelkiego zła i smutku.
-Przepraszam. - Szepnął. - Pozwól mi proszę porozmawiać z tobą.
Moje myśli toczyły ze sobą walkę, ja sama byłam rozdarta na pół. Nie mogę od razu zakładać, że Harry chce mnie wykorzystać i jestem kolejną potencjalną zdobyczą. Gdyby każda dziewczyna tak uważała, to nikt nie byłby w bliższych relacjach. Ale teraz, kiedy się zgodzę z nim porozmawiać, nie okażę swojej słabości do niego?
-Nie myśl tyle. - powiedział powodując gęsią skórkę na całym moim ciele.
-Byłeś wczoraj u Hannah? - zapytałam patrząc prosto w jego oczy.Mięśnie Harrego się spięły, a w w oczach widziałam coś, czego jeszcze nie potrafiłam opisać. Coś na wzór tego, jakby chciał zataić przede mną wczorajsze wydarzenia. Założył moje opadające pasmo włosów za ucho nie przerywając kontaktu wzrokowego.
-Byłem. Jej rodzice to znajomi moich i chciałem się z nimi zobaczyć. Nie pytaj dlaczego nie powiedziałem, że wychodzę. Sam tego nie wiem.
-A cokolwiek wiesz?Zielonooki zwilżył swoje usta, dwoma palcami podniósł mój podbródek i delikatnie musnął moje wargi swoimi.
-Wiem, że nie chcę abyś była na mnie zła. Chciałbym spędzać z tobą czas, ale potrzebuję zrozumienia.
Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu. Dosłownie podszedł do nas Jacob, a raczej do mnie.
-Marisol, pamiętaj o dzisiejszym karaoke. Mam nadzieję, że będziesz, bo świetnie mi się z tobą rozmawiało. - puścił oczko. -Och, oczywiście weź ze sobą znajomych. - poklepał Harrego po ramieniu.
-Oczywiście, że przyjdziemy. - odpowiedział Harry obejmując mnie w talii. Zupełnie tak, jakby chciał zaznaczyć, że jestem jego. Moją teorię potwierdza wzrok, który mówi dużo o człowieku. A ten Harrego gdyby mógł to zabiłby.
-Uważaj na niego, Mari. - odezwał się loczek po odejściu barmana, całując mnie przy tym w czoło.***
Stwierdziłam, że fajnie byłoby zaangażować osoby czytające w fabułę, więc w wiadomościach prywatnych przyjmę wszelkie propozycje dotyczące następnych rozdziałów :)
Dziękuję za wejścia, gwiazdki i komentarze!
CZYTASZ
I WANNA SLEEP IN YOUR ARMS || H.S ✔
FanfictionDziewczyna, której życie zmienia się przez przypadek o sto osiemdziesiąt stopni. Chłopak, który w zasadzie ma wszystko oprócz niej. Historia, która pokazuje, że siła marzeń jest niezwyciężona i każdy człowiek jest w stanie wszystko osiągnąć. Czy...