21

1.6K 78 7
                                    

-Dokąd panienka się wybiera? - skierował się do mnie starszy mężczyzna.

Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć, gdyż byłam w kompletnie obcym mi miejscu. Po chwili namysłu stwierdziłam, że hotel to nie jest najlepszy pomysł, ponieważ znając Glorię jestem niemal pewna, że zacznie mnie szukać.

-Najdalej jak to możliwe. - burknęłam od niechcenia.

-Ucieczka nie jest rozwiązaniem. - oznajmił kierując swój wzrok na wewnętrzne lusterko samochodu, co dało mu możliwość spojrzenia na mnie.

-Proszę jechać do hotelu, hostelu, czy czegokolwiek, co znajduje się blisko lotniska.

Mężczyzna już nic więcej nie powiedział i pojechał tam, gdzie go poprosiłam. Chyba.
Oparłam głowę o zagłówek i pozwoliłam swoim łzom swobodnie spływać po policzku. Wsłuchałam się w piosenkę puszczoną w radiu, która idealnie opisywała stan, w którym się znajduję. Za oknem wiał delikatny wiatr, niemal wszystkie ogrody były starannie oświetlone przez malutkie lampki. Mijaliśmy po drodze szczęśliwe rodziny, które przyjechały tutaj, aby odpocząć, odciąć się od życia codziennego.

-Jest panienka młoda i piękna. Na pewno jeszcze w twoim życiu pojawi się ktoś warty uwagi. Łzy są dla ludzi słabych, a w życiu trzeba umieć być twardym i odpornym na wszelkie niepowodzenia. To jeszcze nie czas na zmartwienia.

Słowa mężczyzny miały sens. Ale co z tego, skoro moje emocje były kontrolowane przez serce?

-Wystarczyła jedna chwila, abym straciła chłopaka i przyjaciółkę...- zaczęłam, ale postanowiłam nie kończyć z powodu łamiącego się głosu.

-Widocznie nie zaslugiwali na twoją uwagę i nie ma dla nich miejsca w twoim życiu. Musisz pokazać, że jesteś silna i przygotowana na wszystko.

-Ma pan rację. - powiedziałam dokładnie analizując jego słowa.

-Tutaj jest hotel. - powiedział, po czym się zatrzymał. - Na lotnisko stąd jest około dziesięć minut, więc myślę że nie będzie problemu. - obdarzył mnie wzrokiem.

-Nie. - uśmiechnęłam się szczerze. - Ile się należy? - zapytałam wyciągając portfel z torebki.

-Nic, dziecko. Pieniądze pewnie ci się teraz sprzydadzą. Pamiętaj tylko, że tego kwiatu jest pół światu.

Nie odpowiedziałam nic. Po prostu wysiadłam z samochodu, wciągnęłam walizki i najszybciej jak było to możliwe weszłam do budynku.

Wewnątrz było dość przyjaźnie. Brązowe kolory mieszały się, bielą w każdym możliwym aspekcie. Podeszłam do recepcji, gdzie siedziała blondynka w średnim wieku. Kobieta z firmowym uśmiechem na ustach stwierdziła, że na jedną noc idealny będzie dla mnie pokój numer piętnaście. Znajdował się on na parterze, jednakże miał widok na morze. W gruncie rzeczy było mi obojętne, gdzie spędzę tą noc, ponieważ jutro miałam zamiar wrócić do Los Angeles za wszelką cenę. Wzięłam od niej kartę i udałam się w poszukiwaniu drzwi z przypisanym do mnie numerem.

Pokój wyglądał dość dobrze, jak na swoje wycenienie. Walizki położyłam  obok dużego łóżka i zaraz po tym udałam się do łazienki, która była połączona z pokojem. Wzięłam szybki prysznic, pozbywając się rozmazanego już makijażu, starając się nie myśleć o zdarzeniach z dzisiejszego dnia. Po skończonej toalecie zadzwoniłam na lotnisko i po dwudziestominutowej rozmowie udało mi się przebukować bilet na godzinę dwunastą dnia następnego.

Z walizki wyciągnęłam czarne shorty i zwykły top. Stwierdziłam, że bez sensu jest siedzieć w czterech ścianach, gdy tuż obok jest praktycznie pusta plaża. Wzięłam ze sobą telefon i wyszłam kierując się w stronę morza.

I WANNA SLEEP IN YOUR ARMS || H.S ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz