4

3.7K 124 20
                                    

Wyświetlił się mi nieznany dotąd numer, ale postanowiłam odebrać. W końcu to też forma pomocy najwyraźniej zesłanej przez Boga.

-Marisol Low.-przedstawiłam się nieznanemu rozmówcy machając przy tym ręką w stronę Mark'a, by ten dał mi chwilę spokoju.

-Niech stracę. Zapłacę za siebie.-odpowiedział niezadowolony chłopak.

-Wiem, Mariel.-odpowiedział głos w słuchawce. Głos, który poznam wszędzie o każdej porze dnia i nocy.

-Marcus!-wrzasnęłam ucieszona.- Nie odzywasz się do mnie, nie piszesz, nie dzwonisz. Myślałam, że już nie żyjesz.-zaśmiałam się.

-Jeszcze żyję.-odparł chłopak wtórujący mi śmiechem.- Gloria przekazała ci jakże fantastyczną wiadomość odnośnie najważniejszego wydarzenia w roku?

-Tak, ale jak przyjedziesz to porządnie skopię ci zad za to, że nie powiedziałeś mi o tym sam.

Mark przysłuchiwał się rozmowie z ciekawością, ale i lekkim grymasem. Jest coraz lepiej. Jeszcze tylko wystarczy pomoc Glorii i będę najszczęśliwsza pod słońcem!

-Jestem na to przygotowany.-powiedział z udawaną powagą w głosie Marcus.- Mariel, mógłbym się u ciebie zatrzymać? 

-Zadajesz głupie pytanie. Oczywiście, że możesz się u mnie zatrzymać.-powiedziałam na tyle głośno i dosadnie, żeby Mark zaznajomił się z tym faktem. Zobaczyłam Glorię na horyzoncie. Czyżbym była uratowana?- Umówimy się na skype przed twoim przyjazdem, ok? Teraz na prawdę muszę kończyć.

-Jasne, zbywaj mnie.- odparł nadal się śmiejąc.- Nie ma problemu, ja teraz akurat muszę załatwić kilka spraw. W poniedziałek znajdziesz dla mnie chwilę?

-Oczywiście, Marco. Tęsknię.-powiedziałam zgodnie z prawdą.

-Ja również. Do zobaczenia.-powiedział, a następnie się rozłączył.

Nie powiem, ten telefon znacznie poprawił mi humor.

-Kto dzwonił?-zapytał zaciekawiony Mark. Rozpoczęła się spowiedź?

-Przyjaciel.-chłopak nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ podeszło do nas moje zbawienie.

-Witaj, Mari.-dziewczyna przytuliła się do mnie, a następnie przedstawiła się mojemu towarzyszowi.-Słyszałaś, że Layla miała wypadek? Właśnie idę odwiedzić ją w szpitalu.-skierowała słowa do mnie po czym delikatnie uszczypnęła w rękę. 

-O Boże! Kiedy? Koniecznie muszę iść do niej.-powiedziałam patrząc się w stronę Mark'a.- Nie będziesz miał nic przeciwko? Bardzo cię przepraszam, ale niestety muszę już iść.-wewnątrz siebie robiłam salta z radości. Mam nadzieję, że uwierzył w tę bajeczkę.

-Och, w takim razie idź koniecznie odwiedzić koleżankę. Szkoda, że tak krótko spędziliśmy czasu ze sobą, ale mam nadzieję, że nadrobimy.-"a ja nie" dodałam w myślach.

-Ja zadzwonię, dobrze?.-najsztuczniejszy uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

-Będę czekać.-odpowiedział i przytulił mnie na pożegnanie.-ALLELUJA!

Kierując się w stronę mojego domu opowiedziałam Glorii wydarzenia z dzisiejszego dnia.

-O cholera.-zaczęła ze śmiechem.- Czyli nie było dane ci zjeść lody.

-Noooo.-wydęłam usta w udawanym smutku.

-Ale nie martw się. Byłaś dzielna, więc ja zabiorę cię na lody.-wyszczerzyła się przyjaciółka.

-Ojej, zrobisz to? Dla mnie?- zaczęłam skakać jak dziecko i przytuliłam się do dziewczyny.- Jesteś najlepszą Glorią jaką znam!- obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

I WANNA SLEEP IN YOUR ARMS || H.S ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz