#16

193 19 1
                                    

- Nie wspominałaś, że masz brata. - oznajmiłam lekko zdziwiona tą wiadomością.

- Wiesz, nie ma się czym chwalić. - powiedziała poprawiając włosy.

- I nawzajem Nati - powiedział Alex z uśmieszkiem i usiadł na kanapie. 

- No i przy okazji o nim zapomniała. Zresztą z wzajemnością. Długa historia.

- Alexei! - wszyscy usłyszeli głos wściekłej Dominici dobiegający z korytarza. Alex się zaśmiał i poprawił na sofie.

- Co ty jej znowu zrobiłeś? - zaśmiał się Stark.

- Nic wielkiego. Wracała z zakupów i akurat padał deszcz. Wystarczyło, że tylko gwałtownie podjechałem samochodem... - powiedział a do pomieszczenia weszła młoda Stark cała mokra.

- Boziu... nic ci nie jest? - spytałam całkiem poważnie.

- Mi nie, ale jemu - pokazała na brata Natashy - zaraz będzie. Romanoff się zaśmiał i poszedł nalać sobie lemoniady do szklanki.

- Domi, z rozmazanym makijażem ci do twarzy. - powiedział upijając łyka.

- Zobaczymy, jak rozmażę ci twarz. Wtedy nawet Natasha cię nie pozna. - warknęła a ja się zaśmiałam. Muszę przyznać, że mokra Dominica kontra Alexei to mała komedia warta zobaczenia.

- A ty pewnie jesteś Demetria. - usiadł obok i objął mnie ramieniem. - Bogini, którą ojczulek wygnał z domu bo pomogła przyrodniemu bratu wykraść pradawny przedmiot.

- Alexiei, spokój. - warknęła Nat. - Przed sekundą cię wyleczyła, a ty już nadajesz.

- A ty jesteś gorszy od Starka. - oznajmiłam.

- Szczera... lubię takie. - uśmiechnął się a ja zabrałam z siebie jego łapę. Kolejny denerwujący osobnik w otoczeniu. Eh... Ja rozumiem, że ojciec mnie wygnał i chcę mnie ukarać ale bez przesady...

Dominica usiadła na kanapie i zdjęła swoje czerwone szpilki. Wzrokiem mordowała Alexa, ale jemu to najwidoczniej nie przeszkadzało.

- Szczeniak, na długo zostajesz? - spytał Stark. - Szykować ci pokój czy co?

- Kilka dni, może tydzień.- powiedział a ja i Domi w tym samym momencie zakrztusiłyśmy się wodą.

- Że co?! O nie, trenowałam z nim w Tarczy przez 4 dni i zdążył już nabroić. Zalał mi gabinet, wrzucił mi do obiadu coś ohydnego, na dodatek we wszystkich moich strojach roboczych powycinał sobie wzorki. Nie wspominając o tym, że o mało co mnie nie przejechał i przez niego wyglądam jak wyglądam. - powiedziała z lekką agresją w oczach. No nieźle. Gościu ma szczęście, że jeszcze nie zadarł ze mną bo byłoby po nim. Nie, wcale bym go nie utopiła.

- Słońce spokojnie. - uspokajał ją Tony. - Złość piękności szkodzi. - powiedział na co ja pokręciłam głową.

- W moim świecie już byś dawno siedział w lochu. - oznajmiłam.

- Tak jak ty przez kilka dni?  - uśmiechnął się kpiąco. Nie wytrzymałam.

- Isa. - powiedziałam a młody Romanoff stał się soplem lodu. Na twarzy Nat zauważyłam mały uśmieszek. 

- Rozmroź go potem. - powiedziała Natasha śmiejąc się pod nosem i poszła na górę. Pokiwałam twierdząco głową i usiadłam obok Domi.

- Podobają mi się te twoje moce. Szkoda, że ja tak nie umiem. Już dawno zrobiłabym z niego ozdobę na choinkę. - mruknęła opierając się o oparcie.

- Może kiedyś. - zaśmiałam się. - Co powiesz na maraton Sherlocka? I tak nie mam na razie co robić. - spytałam z nadzieją na co ona się uśmiechnęła.

- Jasne, tylko pójdę się przebrać. - powiedziała i pobiegła do pokoju. Po drodze minął ją Clint robiąc do mnie pytającą minę. Ubrany był elegancko. Ciemne spodnie, jasna koszula i marynarka. W takim wydaniu jeszcze go nie widziałam.

- A jej co? - spytał.

- Alexei... miała bliskie spotkanie z jego autem. - powiedziałam.

- Oł... - odparł.

- A ty gdzie idziesz? - spytałam z zaciekawieniem

- Zabieram Bobbi do teatru. - uśmiechnął się dumnie.

- Miłej randki. - powiedziałam a Barton wszedł do windy.

***

- Jezu... Sherlock dalej... jesteś już tak blisko. - mówiłam przegryzając popcornem.

- No właśnie... logiczne, że to jego żona go zabiła. Wygląda na taką. - powiedziała Domi popijając colą. Muszę przyznać, że miło spędzam czas. Przywiązałam się do niej przez te kilkanaście tygodni. Traktuję ją jak siostrę, której niestety nigdy nie miałam. Jestem w lekkim szoku, że to siostrzenica Starka. W cale nie są do siebie podobni, nawet z charakteru. 

Do salonu wpadł rozwścieczony Fury z czerwoną teczką w rękach. Rzucił ją na stół i czekał na naszą reakcję. Spojrzałam na zawiedzioną Dominicę. Wyłączyła nasz serial i podeszła do dokumentów. Delikatnie otworzyła teczkę. Jej oczy momentalnie się powiększyły. 

- Domi... wszystko w porządku? - spytałam lecz nikt nie odpowiadał.

- Nick... przecież on nie żyje. - powiedziała szeptem. Ja nadal obserwowałam sytuację.

- Przeżył. - odpowiedział jej Nick.

- Sama wpakowałam mu kulkę w głowę. Nie mógł się uratować. - warknęła.

- Niestety, ale jakoś mu się udało. To wasz kolejny cel. - spojrzał na nas.

- Zaraz, zaraz... nasz cel? - zapytałam zdziwiona.

- Ty, Dominica i Alexei lecicie na misję za 16 godzin. Przygotujcie się. - powiedział i zniknął za drzwiami. 

Młoda Stark usiadła na kanapie. Ona chyba też była w szoku. 

- Możesz mi powiedzieć kto to jest? - spytałam, a po kilku minutach dostałam odpowiedź.

- Tomasz Iwanov, sowiecki morderca, który do niedawna służył Hydrze. To on zamordował moich rodziców. - powiedziała i podała mi jego akta.

Wysoki mężczyzna z lekkim zarostem mógł się pochwalić morderczym wyrazem twarzy. Na skroni miał wytatuowany znak Hydry. Widać, że nie warto z nim zadzierać.

- Pięć lat temu po śmierci rodziców, chciałam się zemścić. Znalazłam go i zabiłam z zimną krwią tak, jak on zrobił to rodzicom. Żałowałam tego. Przez to miałam stany lękowe jak Stark. Teraz znowu będę musiała go oglądać.

Zrobiło mi się jej żal. Położyłam jej rękę na ramieniu na co ona uśmiechnęła się blado.

- Demi, to nie będzie łatwe. - powiedziała.

- Wiem, ale w trójkę sobie poradzimy. - powiedziałam a ona zmarszczyła brwi.

- Obawiam się, że nie wiesz o co chodzi. - odparła i pokazała mi kartkę ze zleceniem zadania.

 Cel: Dostarczyć Iwanova do bazy.

Główny wykonawca: Demetria Odinottin

Pomocnik: Alexei Romanoff

Nadzór: Dominica Stark

Zbladłam... To moja pierwsza misja a Nick dał mnie na pierwszy ogień. On chyba nie wie co robi... Widziałam w jej oczach strach.

- Gdy leżał w kałuży krwi... powiedział, że kiedyś mi się odwdzięczy. - powiedziała szeptem. - Ten dzień nadchodzi jutro.

Ciarki przeszły po moim ciele. Pierwszy raz będę miała do czynienia z zabójcą, nie licząc Lokiego.

- Masz mnie i Alexa. - powiedziałam.

- Wiem, ale ja niestety tylko was nadzoruje... - opadła na kanapę a ja zrobiłam to samo.

- Po co ja się na to godziłam...

WygnanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz