#15

180 25 0
                                    

"Że jak? Co, co, co? Ja? Co tu się właśnie stało?" myśli galopowały przez moją głowę z prędkością światła.

- Ja... Chyba no... - nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.

No halo, nie codziennie dostaje się propozycje zostania agentem, szczególnie, jeśli nie potrafisz obsłużyć telewizora.

- Decyzja - niecierpliwił się Fury. - Tak czy nie?

- A mogę zadać pytanie pomocnicze? - zapytałam niepewnie.

- Jakie? - westchnął jednooki.

- Czy jeśli się nie zgodzę, to czy wyrzucicie mnie na bruk?

Nick przewrócił oczami.

- Prawdę mówiąc, to był warunek, ale z drugiej strony wszyscy cię polubili, a ja wolałbym mieć Thora po swojej stronie.

- Czyli nie? - upewniłam się.

- Nie.

Zastanowiłam się jeszcze chwilę. Nawet jeśli się nie zgodzę, to mnie nie wyrzucą, więc nie mam przymusu. Ale z drugiej strony, to rzeczywiście był warunek... Poza tym, jak bogini pokoju może brać udział w bitwach? Chociaż Odyn, wyrzucając mnie z domu i pozbawiając tytułu dał mi jasny przekaz: rób co chcesz, mnie to nie obchodzi. A skoro tak...

- Ja... Zgadzam się.

Fury złożył ręce i oparł się o fotel uśmiechnięty. Chwila, to on kiedykolwiek się uśmiecha?

- Spodziewałem się takiej odpowiedzi - przyznał.

"A ja nie".

- To co teraz powinnam zrobić? - zapytałam niepewnie.

- Możesz wrócić do wieży. Stark po ciebie przyjedzie?

"Ten facet mnie prześladuje!"

- A co z Natashą?

- Jest zajęta - uciął krótko Nick.

"Cudownie..."

***

Natasha w końcu, po tygodniu, wróciła z, uwaga, Waszyngtonu DC, razem ze Steve'm, który miał "piękną" śliwę pod prawym okiem i przez ranę w brzuchu ledwo chodził o własnych siłach. I jeszcze T.A.R.C.Z.A padła. Jeśli tak wygląda to całe Avengerowanie, to zastanawiam się, czy podjęłam dobrą decyzję. Rogers położył się na kanapie i zamknął oczy. Marnie wyglądał... Podeszłam do niego i usiadłam obok.

- W porządku? - zapytałam zmartwiona.

Bolndyn przytaknął lekko. Jego, nie licząc Dominici, polubiłam chyba najbardziej. Zachowywał się inaczej niż reszta, z większym szacunkiem do innych ludzi. Pewnie dlatego, że był z innej epoki.

- Daj rękę - poprosiłam.

Steve podał mi dłoń.

- Fehu - wyszeptałam.

Siniec zaczął znikać z twarzy blondyna, która zaczynała nabierać kolorów.

- Jak to zrobiłaś? - zapytał zdziwiony i usiadł.

- Runy - uśmiechnęłam się do niego.

- Przyszedł Alex Manor - poinformował Jarvis.

Natasha i Stark spojrzeli na siebie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Oho, będzie ciekawie.

- Yy... Wpuść go - powiedziała Romanoff.

- Kto to? - spytałam zaciekawiona reakcją agentki.

- Dość... Długa historia. Powiem ci kiedy indziej.

Wzruszyłam ramionami. Nie chce mówić, to i tak nie powie. Po chwili z windy wyszedł chłopak, około siedemnastolatek, z podbitym okiem, zdartym łokciem, rozciętą wargą i kawałkiem szkła w łydce. Nat wplotła palce w swoje włosy. Chłopak uśmiechnął się, ale od razu się skrzywił, prawdopodobnie przez rozciętą wargę.

- Cześć sestra - przywitał się widząc Natashę.

- Sestra, sestra - mruknęła pod nosem Romanoff. - Coś ty z sobą zrobił idioto?!

- Nawet mnie nie wku*wiaj, Natalia - odparł chłopak.

Natalia? Ja chyba o czymś nie wiem. Agentka westchnęła.

- Chodź Alexei, naprawimy cię. Jenna wie gdzie jesteś?

- Nic mi nie jest. I nie wie.

- Stark, zadzwoń do niej, żeby nie było akcji. A ty chodź - westchnęła Natasha wstając z fotela.

- Ja go mogę, jaj to nazwałaś, "naprawić" - przypomniałam.

- W sumie racja - zgodziła się Nat. - Alexei, siadaj na tamtym fotelu.

Chłopak posłusznie pokuśtykał we wskazane miejsce. Usiadł i położył zranioną nogę na stole. Podeszłam do niego i przyklęknęłam obok jego łydki.

- Nie najładniej to wygląda - przyznała.

Alexei wzruszył ramionami.

- Możliwe. Wychidziłem z domu oknem i szyba pękła.

- Jesteś jeszcze bardziej do dupy niż cię zapamiętałam - zaśmiała się Natasha. - Przypomnijm mi proszę, jakim cudem udało ci się uciec przede mną przez cały kraj, aż do Moskwy?

- Ja też cię kocham, sestra! - odpowiedział chłopak.

Jednym, szybkim ruchem wyciągnęłam szklany odłamek z jego nogi. Manor zaklął po rosyjsku, a ja dowiedziałam się, że jednak dalej powiadam umiejętność rozumienia wszystkich języków, jak każdy As czy Wan. Dobrze wiedzieć.

- No już, już - westchnęłam. - Daj rękę.

- Po co? - spytał.

Romanoff wyglądała, jakby walczyła z chcęcią przywalenia mu w twarz.

- Strzelić cię w ten głupi łeb? - zapytała ostro.

A jednak.

- Jak ostatni raz mnie kopnęłaś, to straciłem przytomność na kilka godzin, więc chyba podziękuję.

- Chcę cię tylko uleczyć - wyjaśniłam.

Chłopak podał mi rękę.

- Fehu - wyszeptałam, a wszystkie rany Alexei'a zaczęły znikać.

- Woo, jak to zrobiłaś? - zapytał mocno zdziwiony.

- Wiesz, magia runiczna. Dość skomplikwane - wyjaśniłam.

- I tacy ludzie powinni być sanitariuszami na zawodach szermierczych. Ostatnio myślałem, że mnie coś trafi, kiedy taka jedna zszywała mi ramię.

- Chcesz powiedzieć, że wreszcie nie zdyskwalifikowali cię jeszcze przed zawodami i rozwaliłeś swoją kurtkę? - zapytała Natasha unosząc brew.

- Mm-hm, dokładnie tak.

- Zwariuję kiedyś z tobą - westchnęła agentka.

- Znaleźliśmy się dwa tygodnie temu, a ty już przrzemnie wariujesz?

- Mm-hm, dokładnie tak - odpowiedziała naśladując jego głos, który i tak był zaskakująco podobny.

- Skąd wy się w ogóle znacie? - zapytałam.

Rosjanka machnęła ręką.

- Miałam ci mówić później, ale dobra. Alex Manor to tylko pseudonim. Tak naprawdę on ma na imię Alexei Romanoff i jest moim młodszym bratem.

WygnanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz