13 "Czara Ognia"

163 11 2
                                    


Przez cały dzień oprowadzano nas po zamku, więc oczywiście mnie to nudziło. Przez te pięć lat mojej nieobecności nie zapomniałam żadnego zakamarka tego budynku, które było dane mi zobaczyć za każdym razem, gdy się w nim gubiłam. Dlatego pewnego dnia rozrysowałam sobie własna mapę tego obiektu.

Gdy inni z uwagą słuchali oprowadzającego nas profesora Magdeburga, ja rozglądałam się szukając wśród mijających nas uczniów mojego przyjaciela. Niestety nie było go tam, co przyprawiało mnie o wielki zawód. Spotykałam się jedynie z chłodnymi spojrzeniami ze strony moich rówieśników i starszych uczniów. Przynajmniej młodsi nie byli jeszcze do mnie uprzedzeni i niektórzy nawet się do mnie uśmiechnęli. A może uśmiechali się do feniksa na moim ramieniu?

Nadszedł wieczór. Podczas kolacji uczniowie Hogwaryu mieli oficjalnie powitać reprezentacja Beauxbatons i Drumstrangu. Weszłyśmy do Wielkiej Sali równym krokiem i wyczarowując stado motyli szybko oczarowałyśmy naszych gospodarzy. Kazano nam zająć miejsca przy stole Huffelpuffu. Czułam na sobie wzrok tysięcy oczu, więc nie śmiałam nawet rozejrzeć się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Gryffina. Czułam jednak ciepło dochodzące od stołu gryfonów i o dziwo także ze stołu ślizgonów. To pierwsze musiało być Erykiem, nie ma innej opcji.

Chwilę później do pomieszczenia z wielkim hukiem wpadła reprezentacja Drumstrangu. Uderzali kosturami o podłogę tak równo, że na pewno mieli lekcje musztry. Na przedzie szedł ich dyrektor wybrany po odejściu Karkarowa – Teodor Poliakow. Był to barczysty mężczyzna w średnim wieku. Miał jasne włosy i długą jak na swój wiek brodę. Dużo bardziej moją uwagę zwrócił jednak chłopak który szedł w ostatnim szeregu. Był to wysoki, chudy brunet o brązowych oczach. Miał surowy wygląd, wzbudzał dreszcze. Z tłumu uczniów wyróżniała go jednak opalenizna. Było to zastanawiające, że uczeń szkoły mieszczącej się na północy kontynentu ma śniadą cerę. Ta otoczka tajemniczości i niezwykły wygląd sprawiały, że był to naprawdę przystojny chłopak. Tuż obok niego szła niziutka dziewczyna. Miała pyzatą twarz, mimo że była raczej szczupła. Jej jasne włosy były krótkie i kręcone, przez co cała jej osoba sprawiała wrażenie miłej i pociesznej. W pewnym momencie spojrzała w moją stronę swoimi dużymi brązowymi oczyma i uśmiechnęła się przyjaźnie.

Uczniowie trzeciej ze szkół zajęli miejsce przy stole Slytherinu. Spojrzałam tam tylko przez chwilę. Wydawało mi się, że kątem oka widziałam znajomą rudą czuprynę. Ale to nie możliwe, co nie? Oskar powinien skończyć szkołę już w ubiegłym roku. Oczywiście o ile nie wyrzucono go wcześniej. Wyrzuciłam z głowy myśl o moim przyrodnim bracie i spojrzałam na dyrektor McGonagall. Patrzyła ona na uczniów, którzy już zaczęli rozmowy między sobą, całkowicie ignorując starą czarownicę. Widziałam na jej twarzy poirytowanie i nabrałam niezmiernej ochoty na to, by jej pomóc. Zupełnie jakby nie była moją byłą dyrektorką, a bliską przyjaciółką.

- Cisza! – wykrzyknęłam przykładając różdżkę do szyi, co sprawiło, że mój głos był doskonale słyszalny w całej sali. – Dyrektor McGonagall chciałaby przemówić.

Po pomieszczeniu w mgnieniu oka rozeszły się nieuprzejme szepty skierowane do mojej osoby. Przez pięć sekund usłyszałam chyba setki zdań typu „Czy ona uważa się za lepszą od nas?", które w końcu ucichły i pozwoliły Profesor McGonagall na rozpoczęcie przemówienia.

- Dziękuję bardzo – zwróciła się do mnie. Potem jednak skierowała swój wzrok przed siebie, zupełnie jakby wypatrywała czyjegoś nadejścia. - Jak już wszyscy zapewne wiecie, zebraliśmy się tu, by powitać naszych gości ze szkół Beauxbatons i Drumstrangu, którzy będą gościć u nas na czas trwania Turnieju Trójmagicznego. Mam nadzieję, że wszyscy będziecie dla siebie życzliwi, mimo tego wszystkiego, co nas od siebie różni. – przerwała na chwilę u uśmiechnęła się w stronę otwierających się drzwi.

Czarna pani | Miecz GodrykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz