5. "Coś się święci..."

248 15 2
                                    

We trójkę usiedliśmy przy stoliku w gospodzie. Poza nami nie było tam nikogo poza starym właścicielem. Rita zamówiła sobie piwo kremowe a my z Erykiem poprosiliśmy jedynie o gorącą czekoladę. Chwile ciszy przerwała nasza starsza koleżanka.

- Jakim cudem dotarcie tutaj zajęło wam tak wiele czasu? – Rita zapytała ze złośliwym uśmieszkiem.

- No cóż.... – Eryk wyglądał jakby miał opowiedzieć naprawdę długą i zagmatwaną historię. – Gdy wychodziliśmy ze szkoły wpadliśmy na Oscara. Ten oczywiście musiał mi podokuczać. Na szczęście dzięki Mary wie jak z nim postępować. Później, jak już byliśmy prawie na miejscu, Ona znowu w kogoś wlazła. A tym kimś był...

- Harry Potter! – Krzyknęła dziewczyna omal nie spadając ze stołka.

- Skąd wiedziałaś? – zapytałam zdziwiona.

- Nie to, chodzi o to, że... – wskazała na wejście do gospody. – Tutaj jest Harry Potter!

Odwróciliśmy się we wskazanym kierunku. Rzeczywiście, do środka wszedł właśnie słynny Potter z przyjaciółmi. Przywitał się serdecznie z właścicielem lokalu, a ja w tym czasie odwróciłam wzrok.

- Co się dzieje Mary? – zapytał Eryk. – Ostatnio coś dziwnie się zachowujesz.

- Nic takiego. Po prostu mam dziwne wrażenie, że właściciel mnie nienawidzi. – odpowiedziałam patrząc do wnętrza kubka z czekoladą.

- Gdyby pan Dumbledore miał coś do Ciebie, to wygoniłby Cię bez chwili zawahania. – Rita starała się mnie jakoś uspokoić. – Wiem co mówię, przychodzę tu już drugi rok, bo w Trzech miotłach są za duże tłumy.

- Mimo to wciąż nie mogę odrzucić od siebie tej myśli. – tłumaczyłam. – Za każdym razem jak na niego patrzę mam przed oczami obraz, jakby krzyczał na mnie „To twoja wina!" Czekaj... Powiedziałaś Dumbledore?!

- Tak.

- Nie słyszałaś nigdy o tym, że właściciel tej gospody to brat Albusa Dubledora.

- Nie, ani razu... - mruknęłam pod nosem i wzięłam łyk gorącego napoju.

Przez resztę popołudnia nie rozmailiśmy za wiele. Eryk i Rita za bardzo zainteresowali się naszym niebanalnym towarzystwem. Ja nie byłam tym wcale zainteresowana. Skończyłam pić czekoladę i udałam się w kierunku wyjścia. Otwarłam drzwi. Poczułam zimny wiatr uderzający w moją twarz. Nie trwało to jednak długo, ponieważ p chwili poczułam na twarzy ciepło feniksa, który właśnie na mnie wleciał.

- Och Faweks... - zaśmiałam się chwytając ptaka w ramiona. – Chyba obydwoje musimy nauczyć się przestać wpadać na ludzi.

Ptak wyleciał mi po chwili z uścisku i wylądował na stoliku, przy którym siedział pan Potter z przyjaciółmi. Ci ucieszyli się na jego widok. Faweks dał im się nawet pogłaskać.

- Hej, mały co ty znowu wyprawiasz!? – skrzyczałam feniksa. – Przeszkadzasz tym panom w rozmowie.

- Nic nie szkodzi. – pan Potter mówił przyjemnym dla ucha tonem. – I tak właśnie kończyliśmy.

Zabrałam Faweksa i wybrałam się w drogę powrotną do szkoły. Było pusto i cicho. Spotkałam tylko Hagrida niedaleko wejścia. Wyglądał na zdenerwowanego.

- Stało się coś? – zapytałam.

- Coś się święci, czuję to. – mówił ogromny mężczyzna. – Najpierw wrócił Faweks, teraz miecz Gryfindora gdzieś przepadł. O cholibka... mam za długi jęzor... za długi jęzor...

- Nie martw się, nikomu nie powiem. – uśmiechnęłam się. – Twój sekret jest bezpieczny.

Zostawiłam gajowego za sobą i udałam się w kierunku dormitorium.

- Jeść... jeść.. – usłyszałam cichy szept, kiedy przechodziłam obok toalety na pierwszym piętrze.

Rozejrzałam się wokół. Byłam tam tylko ja i mój pierzasty przyjaciel. Nikogo poza tym.

- Jeść... głodny... - usłyszałam ponownie szept.

Weszłam do toalety. Coś mówiło mi, że to właśnie stamtąd dobiegał ten przyprawiający o gęsia skórkę szept. Toaleta była także zupełnie pusta... prawie. Wystraszył mnie tam duch dziewczyny. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Dziewczyna ubrana była w mundurek Hogwartu i okrągłe okulary.

- Ty jesteś Marta, prawda? – zapytałam przypominając sobie historię o tej toalecie.

- Tak, a co? – zjawa odpowiedziała nieuprzejmie. – Słyszałaś jaka to Marta jest brzydka i denerwująca?

- Nie myślę, że jesteś brzydka. – odpowiedziałam szybko. – No i znamy się zbyt krótko, żebym mogła stwierdzić, czy jesteś denerwująca. Poza tym przyszłam tu z innego powodu.

- A to z jakiego?

- Słyszałaś może jakieś szepty? –mówiłam - to one mnie tu przyprowadziły.

- Nie, nic nie słyszałam.

- W takim przypadku, mogą dochodzić one tylko z jednego miejsca. – popatrzyłam na umywalkę z godłem Slytherina. – Jeszcze jedno. Przepraszam za tego chłopaka, który odebrał ci twoje cenne życie....

Następnie wypowiedziałam w języku węży słowa otwierające przejście do Komnaty Tajemnic. Wspomnienia o tym także zostały mi wszczepione. Zeszłam na dół. Panował tam okropny zapach stęchlizny. Trzymałam feniksa na rękach i powtarzałam w języku węży słowa „zamknij oczy, błagam zamknij oczy..."

-----------------------------------------

I jak wam się podoba? Wykorzystałam chwilę wolnego z powodu choroby i napisałam ten rozdział trochę wcześniej niż planowałam.

Mam nadzieję, że to nie jest banalne. :P

Czarna pani | Miecz GodrykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz