1

27 2 0
                                    

Biegnę przed siebie...
Przecież to nie tak miało być?
Biegnę co sił
Biegnę tam...
Tam gdzie nie ma już nic.
Pustka
Moje ciało zostało,
A dusza odeszła...

Czuję jak uwalniam się ze swojego ciała i unoszę nad ziemią. Nie odczuwam bólu i strachu. Nareszcie jestem wolna...

Słyszę głosy w oddali, dudnienie w mych uszach, lecz słabną coraz bardziej.
Nie słyszę już nic...

- Marta?- usłyszałam jakby z oddali - Marta, słyszysz mnie?

Próbuję otworzyć swoje ciężkie powieki, ale brak siły mi na to nie pozwalało. Moje ciało było tak obolałe, a jednocześnie słabe, jakbym leżała pod wielkim ciężarem , probując się spod niego wydostać.
Słyszę swoje imię wypowiadane przez kogoś, lecz nie potrafię zobaczyć do kogo należy głos.

Poddaję się i zapadam ponownie w sen.

Widzę jego uśmiechniętą buzię
Jego piskliwy głosik
Wyciąga malutkie rączki
Przyszłeś do mnie?
Tak bardzo tęskniłam.
Przybliża się do mnie, a po chwili oddala.
Nie, nie odchodz!
Proszę!
Tak bardzo przepraszam...

Otworzyłam szeroko oczy, a w gardle poczułam ucisk. Nie potrafię złapać powietrza.Coś mi nie pozwala.
Duszę się.

- Panie doktorze, ona..- krzyczał znany mi głos-...ona się budzi!

Zobaczyłam jak kilku lekarzy biega wokół mnie, a po chwili poczułam jak coś wyciągają mi z gardła.
Zaczęłam kaszleć.

- Pani Marto?- zwrócił się do mnie, któryś w białym kitlu - Słyszy mnie pani?

Próbowałam złapać powietrza jakby od tego zależało moje życie.

- Prosze spokojnie oddychać- powiedział ten sam lekarz.

- Marta- usłyszałam ją i poczułam jak gładzi moją dłoń.

Lena. To właśnie dzięki niej prawie udawało mi się jakoś normalnie funkcjonować w tym trudnym dla mnie świecie.

Poznałyśmy się trzy lata temu, kiedy przyjechałam do Warszawy z Łodzi.
Przygarnęła mnie pod swój dach, odstępując jeden z pokoi w swoim mieszkaniu. Rownież pracę dostałam dzięki niej. W restauracjii gdzie też pracowała jako kelnerka.
Chociaż przez wiekszosć dnia spędzałam czas w pracy, byłam szcześliwa, że tak szybko udało mi się ułożyć na nowo życie.

Bynajmniej tak myślałam.

Z Leną bardzo się zaprzyjazniłam. Była moim przeciwieństwem. Zwariowana i pełna optymizmu dwudziestodwu letnia warszawianka, która zawsze potrafiła mnie rozbawić swoimi pomysłami.
Z początku naszej znajomości nie potrafiłam opowiedziec jej o mojej przeszłości i tym co tak naprawde spowodowało, że sprowadziłam się do stolicy. Bałam się, że tego nie zrozumie i uzna za wariatkę.

Bo po części byłam.

Pierwszy raz kiedy zobaczyła mnie w złym stanie psychicznym, była przerażona.
Powracające wspomnienia potrafiły doprowadzać mnie do autodystrukji.
Wtedy postanowiłam jej o wszystkim opowiedzieć, a ona pomimo moich obaw, przytuliła mnie ze łzami w oczach i obiecała, że pomoże mi z tym całym syfem i nigdy mnie nie zostawi. Tamtego dnia zrozumiałam jak bardzo stała się dla mnie bliska. Była dla mnie jak siostra i przyjaciółka w jednej osobie.

Otworzyłam ciężkie powieki i spojrzałam na przyjaciółkę. Była tutaj przy mnie. Śliczna blondynka o orzechowych oczach i bladej twarzy.
Jedyna bliska mi osoba.

- Lena...- Wyszeptałam ledwo, czując suchość w ustach.

- Kochana moja-  zapłakała, chowając swoją twarz w dłoniach.

- Przepraszam- Powiedziałam, chociaż wiedziałam że to słowo już nie raz usłyszała z moich ust za każdym razem kiedy doprowadzałam się do takiego stanu.

- Dlaczego? - zapytała, patrząc na mnie zapłakanymi oczami, a mnie serce się krajało, widząc ją taką.-  Przecież obiecałaś?

Tak, obiecałam. Pamiętam. Miesiąc temu również wylądowałam w szpitalu z powodu przedawkowania leków.

Tego dnia byłam sama w domu, bo Lena miała popołudniową zmianę.
Ogarnęła mnie panika i strach przed wszystkim.
Miałam wtedy ten moment kiedy pragnęłam zniknąć i przestać czuć ból jaki odczuwałam od środka. Zapomnieć o tym co zdarzyło się w moim życiu. Leki uspakajające i alkohol to jednak nie najlepsze połączenie. Wiedziałam o tym, a jednak w tamtym momencie wolałam o tym nie myśleć.
Niewiem jak długo to trwało ale obudziłam się dopiero w szpitalu, gdzie również była przy mnie Lena.

- Tak bardzo przepraszam-  wróciłam do rzeczywistosci.
- Jesteś moją przyjaciółką, moją "siostrą", rozumiesz?! Nie chcę cię stracić a ty znowu to zrobiłas?!- wykrzyczała przez łzy.

- Nie stracisz- wyszeptałam, a po policzku spłynęła mi łza.

- Tak bardzo się bałam- powiedziała, wycierając zaczerwienione oczy rękawem od bluzy.

Nie zdawałam sobie sprawy, że tym co robię, nie krzywdzę tylko siebie ale również bliskich. Czyli Lenę, ktora jest jedyną osobą, która była teraz najważniejsza dla mnie.

Hej wszystkim;) Zapraszam do czytania i komentowania;)




Ostatni liśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz