Rozdział 5

279 22 9
                                    

Byłam po 6 ciężkich godzinach pracy, a moja głowa pulsowała od nadmiaru emocji. Okazało się, że robienie burgerów wcale nie było takim łatwym zajęciem, jak wydawać się mogło. Byłam padnięta, a smród krów został zastąpiony nieprzyjemnym zapachem smażonego miejsca. Na mojej białej koszulce widniały tłuste plamy. W budce było tak gorąco, że czułam, jak mój makijaż spływał po twarzy. Starałam się go ciągle poprawiać, jednak nie było na to czasu. Klienci przychodzili co kilkanaście minut. Chciałam zabić Johnsona za to, że załatwił mi tę pracę, a Cartera za to, że się na to zgodził. To było ponad moje siły. Jeszcze musiałam iść na to głupie ognisko ze znajomymi kuzyna. Chociaż były też pewne plusy. Na takich spotkaniach zawsze było mnóstwo alkoholu, więc można było się upić i nieźle zabawić. Po całym dniu ciężkiej pracy, do której nie byłam przyzwyczajona, wizja melanżu była jak zbawienie. 

Kiedy tylko wybiła 6.00 na zegarze, zdjęłam brzydki, żółto-czerwony fartuszek, powiesiłam go na wieszaku, nad którym widniała mała plakietka z moim imieniem i ruszyłam do wyjścia. 

- Cześć - mruknęłam w stronę Jacka. 

- Czekaj, pojedziemy razem na ognisko - zaproponował chłopak, a ja wywróciłam oczami. 

W ciągu tych kilku godzin zauważyłam, że był typem nachalnego człowieka. Ciągle mnie zagadywał i pytał o różne błahe sprawy. Zbywałam go lakonicznymi odpowiedziami i cichymi mruknięciami. Przez ten czas długo pisałam z Keylą, która oznajmiła mi, że Savannah prawdopodobnie się z kimś umawia. Byłam bardzo zaciekawiona nowym chłopakiem przyjaciółki. 

- Nie, Carter ma po mnie przyjechać. I muszę jeszcze pojechać do domu, przecież nie mogę pokazać się w takim stanie innym! - pisnęłam, kierując się do wyjścia. 

Nagle wpadłam na kogoś. Odwróciłam się zaskoczona i zobaczyłam grubszego faceta po trzydziestce. Ubrany był w szarą koszulkę oraz czarne spodenki. Mężczyzna miał rude włosy oraz tego samego koloru brodę. 

- Cześć szefie! - Pomachał lekko Jack. 

- Cześć, JJ. A ty musisz być Vanessa, tak? - spytał mężczyzna, a ja przytaknęłam. - Nazywam się Luke Jablonsky i jestem twoim nowym szefem. Jack przekazał ci papiery do podpisania?

- Tak, tak, mogę już iść? Skończyła się moja zmiana - powiedziałam zniecierpliwiona. 

- Jasne, nie będę cię zatrzymywał. Wiem, że JJ na pewno wszystko ci wyjaśnił. Twoja pensja - dodał Luke i wcisnął mi do dłoni trzy dziesięciodolarowe banknoty. Nie było to dużo, ale mogłam iść na zakupy i kupić sobie jakąś normalną koszulkę, np. od Calvina Kleina. Zakładając, że znalazłabym na tym zadupiu jakiś markowy sklep. 

Wyszłam bez słowa i ruszyłam w stronę chodnika. Musiałam jeszcze kupić sobie jakieś trampki, bo cholernie bolały mnie nogi w tych szpilkach. 

- Nessie, czekaj! - Usłyszałam za swoimi plecami. 

To znowu on?! 

- Tak? - mruknęłam zirytowana. 

- Mogę cię podwieźć do domu, mam po drodze. Carter i tak się spóźni - powiedział. 

Postanowiłam skorzystać z propozycji, chciałam szybciej dotrzeć do domu. Bez słowa ruszyłam za Jackiem do jego samochodu. Czarne BMW zrobiło na mnie niemałe wrażenie, jednak udawałam niewzruszoną. Wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy w stronę miasteczka. Wyglądałam przez okno w stronę jakiś markowych sklepów, jednak niczego nie zauważyłam. W oko wpadł mi jeden sklep, którego nazwę dobrze znałam. Postanowiłam iść tam następnego dnia, po kolejnej wypłacie i odstresować się. 

62 dni || MagconOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz