W końcu mogłam się wyspać. Wczoraj zebrałam kukurydzę na dzisiejszy dzień, więc pozwoliłam sobie na spanie aż do 9.00 rano. Chciałam dłużej, jednak Kealia bezczelnie obudziła mnie, szarpiąc moje ramię.
- Wstawaj, bo nie zdążysz do kościoła. A pewnie potrzebujesz tak z godzinki, by się umalować – powiedziała wrednym tonem.
- Nie idę do żadnego kościoła – mruknęłam w poduszkę.
- Jest niedziela. My chodzimy do kościoła w każdą niedzielę, więc teraz ty też musisz – odparła.
- Nie idę do kościoła, jestem ateistką – oznajmiłam.
- Co?! Wow! – krzyknęła z niedowierzaniem.
Zrobiłam zdziwioną minę i podniosłam jedną brew. Co w tym było takiego nadzwyczajnego? Ci ludzie, ta miejscowość... Brak cywilizacji po prostu.
- Ciekawe jak zareaguje twoja ciocia na taką wiadomość. No nieźle, powiem ci. U nas ateistka to prawie jak wróżka – zachichotała – Co na to twoi rodzice?
- A co ich to obchodzi? Moje życie, moje decyzje – odparłam, po czym wstałam z łóżka.
Korzystając z wyjścia kuzynki, szybko założyłam krótką do ud plisowaną spódniczkę oraz crop top, który odsłaniał mój blady brzuch oraz kolczyk w pępku. Długie włosy związałam w dwa długie dobierane warkocze. Zaczęłam robić makijaż, gdy usłyszałam wołanie cioci. Szybko skończyłam nakładać podkład i wyszłam z pokoju.
- Dziecko! Jak ty wyglądasz?! Chcesz iść tak do kościoła?! – krzyknęła przerażona ciocia.
- Nie idę do kościoła – odparłam, wzruszając ramionami.
- Oczywiście, że idziesz. Tak przystało na katoliczkę!
- Jestem ateistką, ciociu. Nie wierzę w Boga! – warknęłam zirytowana i skrzyżowałam ręce pod biustem.
- O Boże! Trzymajcie mnie! Jak to?! – Kobieta przytrzymała się regału, by nie upaść.
- Normalnie. Nie wierzę w kościół, w Boga, w Jezusa i te inne pierdoły. Idę się umalować.
Zostawiłam roztrzęsioną ciocię na korytarzu i sama wróciłam do pokoju, by dokończyć mocny makijaż. Przez drzwi słyszałam krzyki wujka, śmiech Kealii, lament ciotki, jednak ignorowałam to. Popadali w paranoję. Moja wiara była moją sprawą, a na tym świecie było dużo ateistów. Nigdy nie spotkałam się z taką rekację na moją wiarę, a raczej jej brak. To był dla mnie szok. W SF to było normalne, nikt się nie interesował cudzą wiarę, traktowano to jako sprawę prywatną. A tutaj? Jeszcze brakowało tego, by mieszkańcy tej wsi wybiegli na ulice z pochodniami i widłami, by mnie przepędzić, jak w starych, amerykańskich filmach.
Po kilku minutach usłyszałam głośne trzaskanie drzwiami, więc odetchnęłam z ulgą. Szybko wyszłam na dwór i nakarmiłam śmierdzące krowy. Bardzo głośno ryczały, co mnie irytowało, chociaż starałam się to ignorować. Każdego dnia szło mi to wszystko coraz lepiej, z czego byłam zadowolona.
Kiedy skończyłam, biegiem popędziłam do domu, by nie spóźnić się na mój ulubiony program o modzie. Wyjęłam z zamrażalnika miętowe lody z kawałkami czekolady i zaczęłam oglądać.
Po kilkunastu minutach usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Nienawidziłam, gdy ktoś przeszkadzał mi oglądać serial, ale zirytowana poszłam otworzyć drzwi. Na mojej twarzy pojawił się szeroki, seksowny uśmiech, a irytacja szybko zniknęła.
- Cameron, hej. Co ty tu robisz?
Chłopak wyglądał idealnie, jak zawsze. Włosy ułożył na żelu. Ubrany był w białą bokserkę oraz sportowe spodenki w czarnej barwie.
CZYTASZ
62 dni || Magcon
FanfictionKsiężniczka San Francisco zawiera układ z rodzicami. Wyjedzie do rodziny na 62 dni, a rodzice zafundują jej wymarzone studia modowe w Nowym Jorku. Dziewczyna od razu się zgadza, nie wie jednak, jak ciężko będzie zmierzyć się z nową rzeczywistością...