Rozdział 2

380 28 4
                                    

Wieczorem dotarłam do domu wujostwa. Był mały, ale sprawiał wrażenie przytulnego. Przy szarym chodniku rosły kolorowe tulipany. Trawnik był równo przycięty. Przy werandzie zauważyłam kwiaty, których łodygi zawijały się na drewnianym ogrodzeniu. Na werandzie zawieszona była dwuosobowa huśtawka, a obok niej stał mały stolik, na którym zauważyłam pusty kubek oraz doniczkę z goździkami. Widać było, że ktoś bardzo dbał o każdy detal. 

Weszłam po schodkach, ciągnąc za sobą bagaż i zapukałam do drzwi. Byłam bardzo wkurzona. Walizki, do których wcześniej spakowałam wszystkie ubrania oraz kosmetyki, zaginęły na lotnisku, pociąg spóźnił się prawie godzinę, a w dodatku musiałam iść trzy mile na piechotę, gdyż nikt po mnie nie przyjechał. Moje stopy były bardzo brudne i cholernie bolały. Musiałam jak najszybciej użyć jakiegoś kremu. Przez większą część mojej drogi świeciło słońce i było bardzo duszno. Cała lepiłam się od potu. Jedyne, o czym marzyłam, to długa, gorąca kąpiel w wannie z olejkiem lawendowym oraz płatkami róż. 

Po kilku minutach drzwi otworzyły się, a ja ujrzałam niską kobietę. Miała czarne, długie włosy oraz skośne, ciemne oczy. Uśmiechała się do mnie szeroko. Ubrana była w zwykłą, bordową bluzkę oraz czarną spódnicę do kolan. 

- Vanessa! - krzyknęła, unosząc szeroko ręce, po czym przytuliła mnie mocno. Mimowolnie przewróciłam oczami, ale lekko dotknęłam pleców cioci. 

- Przyszłaś tu na piechotę?! - Zdziwiła się, uważnie mi się przyglądając. 

- Musiałam. Nikt po mnie nie przyjechał - odpowiedziałam zirytowana. 

-Dziwne... Wysłałam po ciebie Cartera jakiś czas temu. Ja sobie z nim poważnie porozmawiam, niech no tylko wróci do domu! - Pogroziła palcem ciocia. - Chodź, skarbie, właśnie nałożyłam kolację. Zjesz i odpoczniesz. Na pewno jesteś zmęczona po podróży, więc się położysz. 

Weszłam za ciocią do domu i ujrzałam skromne wnętrze. Ściany miały jasne kolory, wisiały na nich różne rodzinne zdjęcia oraz chińskie ozdoby. Nic się nie zmieniło. W wąskim korytarzu panele podłogowe lekko skrzypiały. Po lewo była kuchnia wraz z małą jadalnią, po prawo salon, a dalej korytarz, który prowadził do trzech sypialni oraz łazienki. 

Weszłyśmy do jadalni, gdzie siedział wujek oraz młoda dziewczyna. Mężczyzna nic się nie zmienił. Krótkie, brązowe włosy, przyprószone siwizną, były ułożone na bok. Miał na sobie ciemną koszulkę oraz spodenki. Wujek siedział i czytał gazetę. Kealia natomiast ubrana była w letnią, zwiewną sukienkę w kwiaty. Włosy związała w niskiego kucyka. Na jej twarzy nie zauważyłam żadnego makijażu, nawet tuszu do rzęs, co bardzo mnie zdziwiło. 

-Vanessa! Jak miło cię widzieć! - powiedział wujek, kiedy mnie zauważył. Odszedł od stołu i uścisnął mnie lekko. 

- Was też - mruknęłam, odsuwając się od mężczyzny. Szybko przytuliłam kuzynkę, podczas gdy ciocia nakładała kolację na talerze. 

- Nie czekamy na Cartera? - zapytała lekko zdziwiona Kealia. 

- Twój brat nie wyjechał na peron po Vanessę, tylko gdzieś poszedł, dlatego nie dostanie kolacji - oznajmiła ciocia - Smacznego. 

Wszyscy odpowiedzieliśmy tym samym. Spojrzałam na swój talerz i zobaczyłam dużą porcję ziemniaczków polanych tłuszczem oraz usmażone na głębokim oleju mięso. Ponieważ poczułam na sobie spojrzenia wujostwa, niechętnie wzięłam widelec i  włożyłam do ust mały, tłusty kawałek steka. 

- Pyszne - powiedziałam, przełykając jedzenie. 

- Ciocia specjalnie dla ciebie wróciła wcześniej z pola i ugotowała taką pyszną kolację - dodała Kealia.

62 dni || MagconOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz