3 Dzień w Nekomie

258 18 11
                                    

Blondyn stał przed drzwiami "ulubionej" szkoły. Bał się otworzyć drzwi. Dlaczego tu przyjechał? Co on chce tym pokazać? Czy jego poczynania mają jakiś sens? Chłopak intensywnie myślał próbując odpowiedzieć na te pytania. Wyciągnął rękę by otworzyć drzwi.

-Co ja tu właściwie robię?-spytał się cicho samego siebie chłopak.

-Zaraz wracam- Kuroo otworzył drzwi stojąc do nich tyłem. Gdy się wreszcie odwrócił był w głębokim szoku.

-Tsukishima? Co tutaj robisz?- chłopak nie wiedział czy ma zwidy, czy Kei naprawdę stoi przed nim.  Przed salą gimnastyczną jego szkoły.

-A co? Masz jakieś brudne myśli z moim udziałem?!- blondyn wkurzył się. Że też akurat musiał spotkać znienawidzonego przez niego kapitana Nekomy.

-Nie! Gdzież bym śmiał!- Tetsurou wyciągnął ręce przed siebie machając nimi w geście obronnym, lecz jego czerwona twarz przeczyła słowom. Tsukishima ominął Kuroo wchodząc na salę.

-Sugawara ostatnio mówił, że miło byłoby się ponownie spotkać i zagrać jakiś mecz- Yaku uśmiechnął się, gdy Tsukishima wspomniał o zawodniku z którym się świetnie dogadywał.- A skoro już tutaj jestem, czy mógłbyś pouczyć mnie odbierać piłki? Akurat jestem w tym beznadziejny...

-Jasne!- Yaku zgodził się z wielką chęcią.

-Hej! Okularniku! Wiesz może, kiedy będzie następny mecz z wami? Chciałbym trochę poćwiczyć z Tanaką!- Yamamoto jak zwykle krzyczał, jakby nie potrafił normalnie mówić.

Tsukishima rozejrzał się po sali dochodząc do wniosku, że drużyna Nekomy jest podobna do Karasuno. Yamamoto ciągle biegał i krzyczał, zupełnie jak Tanaka. Następny białowłosy głośny dryblas krzyczał do niskiego rozgrywającego. Na sali było zbyt głośno by słyszeć własne myśli. Brakowało tu tylko głośnej Kagehiny.

Tsukishima nawet nie zauważyłby, że kapitan wrócił, gdyby Kuroo nie zaczął krzyczeć na drużynę, by w końcu zacząć trening. Tsukiskima zdziwił się gdy ujrzał Kuroo zupełnie innego niż zazwyczaj. Takiego poważnego i opanowanego... Zupełnie innego niż tego, którego do tej pory znał. Jeszcze nigdy nie miał okazji poznać tą stronę Tetsurou. Ale czego można się spodziewać po kapitanie zespołu? Osoba na tym stanowisku nie może być nieodpowiedzialna... 

-Będziesz dzisiaj z nami ćwiczyć?- kapitan nagle wyrósł za okularnikiem zdając to pytanie. Był... o dziwo całkowicie poważny. Żadnego uśmieszku, ani żadnej oznaki wesołości. Nic. 

-T...tak- Tsukishima stał jak wryty ze zdziwienia. Przez cały trening był w szoku, że kapitan nie traktował go jak osobę, która mu się podoba, a jak zwykłego zawodnika.

Pod koniec treningu większość osób poszła się przebierać. Na sali zostali Lev i Yaku, którzy sprzątali piłki, bo akurat na nich wypadło, oraz Kuroo, który tłumaczył Tsukishimie jak poprawnie i efektywnie blokować. Wreszcie Kei postanowił pomóc tej dwójce. Złapał ostatnią piłkę, która została na sali, a ta dwójka ją chyba przeoczyła. Gdy otworzył drzwi magazynku zastał tam ich w dziwnej pozycji, która mówiła wszystko. Lev pochylający się nad libero łącząc ich usta. 

-P... przepraszam- Tsukishima odłożył piłkę do reszty piłek i wyszedł. Na dźwięk jego głosu chłopaki nawet nie zareagowali.  Mimo wszystko nie zdziwiła chłopaka zaistniała sytuacja, bo w Karasuno dzieją się podobne rzeczy prawie codziennie.

-Coś się stało?- zaciekawił się Kuroo, gdy ujrzał Tsukishimę w stanie chwilę po tym jak zobaczył niezręczną dla niego sytuację. Niby miał kamienną twarz, ale jednak policzki miał zaczerwienione. 

-Nie, nic- na szczęście Tetsurou nie drążył tematu. Chociaż blondyn i tak by mu nie powiedział. 

-Wiesz jak wrócić?- niezręczną ciszę przerwał dopiero trzecioklasista.

-Nie- rzeczywiście, powinien się wcześniej nad tym zastanowić, by nie popełnić takiej gafy. 

-Dobra, odprowadzę cię na przystanek- stwierdził Kuroo po chwili namysłu.- I tak mam po drodze.


Dwójka wysokich siatkarzy szła ulicą. Jeden nie mówił prawie że wcale, drugi był nad wyraz gadatliwy.

-Przed wczoraj byliśmy z Bokuto w takim jednym sklepie. Tam jest naprawdę dużo ciekawych rzeczy. Możemy tam następnym razem pójść. A, niedawno też byliśmy w restauracji, mają tam naprawdę bardzo smaczne jedzenie. Gdy będę jechał do ciebie przywiozę ci kilka ciasteczek z tej restauracji.- Tsukishima z każdym słowem czarnowłosego był coraz bardziej wkurzony. Gdy w końcu doszli na przystanek autobusowy Kuroo zaczął obszernie tłumaczyć wyższemu chłopakowi, czym ma jechać, kiedy wysiąść, gdzie pójść by się nie zgubić i dojechać na miejsce. Tsukishima jednak nie mógł się skupić na tym, co mówi starszy kolega, tylko na tym, jak wtedy wyglądał. Nie wiedział czemu, nie mógł oderwać oczu od jego skupionej twarzy, błyszczących oczu oraz kuszących ust. 

-Słyszałeś co mówiłem?- spytał się Kuroo machając ręką przed twarzą blondyna, wyrywając go tym z zamyślenia. 

-Tak- Tsukishima odpowiedział zezłoszczonym głosem.

-To dobrze- Kuroo odpowiedział z przygłupawym uśmieszkiem. Kei natomiast nie chciał przyznać, że żadne słowo starszego kolegi do niego nie dotarło. Dwójka chłopaków zaczęła dalej rozmawiać, a raczej jeden zaczął opowiadać jakieś denne historyjki, które wkurzały okularnika. Cała ta sytuacja skończyła się, gdy jeden z chłopaków zauważył jadący autobus. Tsukishima ukłonił się dziękując za trening, po czym podszedł do czarnowłosego muskając jego usta swoimi. Gdy już stał w drzwiach odwrócił się żegnając się i zniknął.

Kuroo natomiast dalej stał sparaliżowany na tym przystanku przez następne 10 minut, zatopiony w myślach, analizując ostatnie zdarzenie.


***


Kurobokunakiwa-chan- Ma ktoś chusteczkę? Nie chcę się utopić we własnej krwi z nosa...

Kannachin- Czy teraz mnie rozumiesz, kiedy mówię, czy czytam, czy patrzę na Kagehine? Jest tak samo. Witam w moim świecie yaoi i Haikyuu!!

Kurobokunakiwa-chan- To jest takie słooodkie!!! Kuroo stojący na przystanku, zamyślony. Ale on chyba nie rozumiał Tsukkiego. I to dowodzi, że jest debilem. 

Kannachin- A ja nawet nie mogę powiedzieć kto jest debilem w OTP Kagehina. Bo w jednej sytuacji nie rozumie Hinata, a w drugiej Kageyama. To co ma być?

Kurobokunakiwa-chan- W Kagehinie obaj są tak samo rozumni. Nie żebym coś złego mówiła na ich temat. Ma ktoś tą chusteczkę, czy nie?!

Kannachin- Ale i tak są mili, ha? Chyba Kurobokunakiwa-chan umarła i leży w swojej krwi, tak samo jak ja po 2 dniu w Nekomie. Co myślisz, Yukara?

Yukara- Tak myślę że Kurobkunakiwa-chan umarła śmiercią tragiczną jak Roger I .

Kurobokunakiwa-chan- Ja jeszcze żyję! 

 Kannachin- O BOŻE! ŻYJE! Powinnaś leżeć w swojej krwi i umierać! Nie powinnaś żyć! Dawaj! Na podłogę i umieraj!!

Yukara-  Nie umieraj Kurobokunakiwa-chan!

Kurobokunakiwa-chan- Co dla ciebie znaczy słowo jeszcze? A poza tym ja leże w kałuży swojej krwi, ale jeszcze oddycham i jeszcze bije moje serce! Czyli jeszcze żyję! 

Kannachin- Yukara, ona nie rozumie jak trzeba kochać swoje ulubione OTP! 

Yukara- Właśnie widzę.

Rotacje || Haikyuu!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz