Słońce już dawno zaszło. Światło powoli wycofywało się ze wsi, pogrążając ją w coraz większych ciemnościach.
Niebo było prawie czyste, za wyjątkiem kilku szarych plam chmur, całe obsypane błyszczącymi gwiazdami, nieprzyćmionymi przez żadne sztuczne światło. Została tylko jedna noc do pełni księżyca, więc domy, pola i drzewa były skąpane w srebrzystym blasku. Na ciemnym tle odcinało się wyraźnie kilka złotych kwadratów okien. Z domów ludzi, którzy mieli inne plany na poniedziałkową noc niż sen. Właściwie o tej godzinie spały tylko dzieci.
Panowała cisza. Nie było słychać szumu wiatru pośród liści, już dawno spadły. Od czasu do czasu rozlegał się niosący się po polach dźwięk silnika samochodu, stopniowo się zbliżając i oddalając. Gdzieś w oddali czasami zaszczekał pies.
Nagle coś przerwało nocną ciszę. I to bardzo gwałtownie.
Przenikliwe wycie policyjnych syren. Dziwny i obcy dźwięk w spokojnych Skałach. Tak nazywała się jedna z sąsiadujących z Nidzicą wsi. Nazwa pochodziła prawdopodobnie od porozrzucanych po lasach i łąkach głazów. Miejscowi opowiadali kilka legend, z nimi w roli przewodniej.Czerwone i niebieskie światło na zmianę barwiło krzaki i domy stojące przy ulicy. Na ułamki sekund oświetlało gałęzie drzew, rosnących przy drodze.
Dwa radiowozy mknęły po wilgotnej, dziurawej drodze.
Sierczyński czasami, kiedy nie miał nic lepszego do roboty, oglądał rajdy samochodowe. Szczególnie podobały mu się odcinki, gdzie było dużo prostych. Profesjonalni kierowcy rozwijali wówczas naprawdę ogromną prędkość. Rafał lubił ich "oglądać". Ślizganie się na zakrętach po mokrym asfalcie, nocą, uważając na inne samochody, (których na szczęście nie było dużo) nie sprawiało mu jakiejś szczególnej frajdy.
Na dodatek opanował go lęk przed czekającym go zadaniem. Jego, policjanta, który zawsze potrafił zachować zimną krew, przynajmniej według niektórych osób. Był zdenerwowany, głównie na samego siebie. Właśnie, dlatego, że się bał. Miał przed oczami swoje dłonie, zaciśnięte na kierownicy i blade w świetle księżyca. Odnosił wrażenie, że krew z jego ciała niemal całkowicie zniknęła, zastąpiona przez czystą adrenalinę, która pędziła w jego żyłach z prędkością wyścigowych samochodów.
Czuł niemal wyłącznie strach.
Ale wiedział jedno: musiał zachować maskę opanowania, nie pozwolić jej spaść, chociaż trzymała się z coraz większym trudem. Przynajmniej do zamknięcia śledztwa.
Do tego był zmęczony. Bardzo zmęczony. I prawie przez cały czas bolał go brzuch. To z pewnością wina nieustannego stresu. Postanowił, że rano kupi sobie Apap. Możliwe, że miał w domu coś przeciwbólowego, ale jeśli faktycznie tak było, to lek prawdopodobnie już od dawna jest przeterminowany.
A potem, kiedy dorwie mordercę, weźmie urlop. Przez jakiś czas nie będzie musiał oglądać idiotów z pracy. Może gdzieś wyjedzie? Dawno nie był nad morzem. Mógłby wreszcie wykorzystać swoje pieniądze na koncie bankowym.
Niklewicz w dziesięć minut zdążył wytłumaczyć powód zebrania trójce policjantów.
Mianowicie, kiedy komendant siedział w swoim gabinecie popijając kawę, zadzwonił telefon. Usłyszał tylko wypowiadany głębokim, męskim głosem adres i coś, co brzmiało mniej więcej jak "czas to skończyć". Ich czwórka jechała teraz pod ten adres, ponieważ inspektor miał przeczucie, że czeka tam na nich poszukiwany morderca. Niebieski Pisarz ( lub Niebieska Karteczka).
Rafał przez chwilę się nad tym zastanawiał. Telefon do komendanta był trochę nie w stylu ich seryjnego mordercy, (który, jak wiadomo, wolał pisać na papierze). Jednak ilu psychopatów może popełniać zbrodnie w tym samym czasie w takiej dziurze jak Nidzica i jej okolice? Niewielu. Zresztą, psychopaci często byli nieprzewidywalni. Nigdy do końca nie wiadomo, czym się kierują.
CZYTASZ
Aspirant
FantasyAspirant Rafał Sierczyński lubił swoją pracę. Odkąd sięgał pamięcią chciał zostać policjantem. Jednak rzeczywistość okazała się nieco rozczarowująca. Przecież w niewielkim mieście na Mazowszu nie grasuje zbyt wielu morderców. Wraz z odejściem z jeg...