Jechał najszybciej, jak tylko pozwalały warunki na drodze, czyli ponad sto na godzinę. Telefon wyrzucił przez okno do przydrożnego rowu. Nie popełniłby tak głupiego błędu, jakim byłoby zmylanie policji, żeby następnie dać się namierzyć.
Początkowo kierował się w stronę Ostrołęki. Kiedy miał pewność, że koledzy z komisariatu go nie zauważą, wjechał w inną drogę i zawrócił bocznymi ulicami. Słyszane na początku wycie syren stopniowo cichło. Policjanci pojechali w stronę miasta. Na razie wszystko szło zgodnie z planem Rafała.
Po jakiejś godzinie szaleńczego kluczenia różnymi ulicami, dotarł do drogi szybkiego ruchu. Rozpędził się do stu dziewięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Radiowozem jechało się bardzo wygodnie. Kierowcy słyszący za sobą wycie syren służb porządkowych grzecznie ustępowali drogi. Rafałowi zależało na tym, aby jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Jeśli się pospieszy, nikt nie powinien mu przeszkodzić. Niestety zawsze istniało jakieś ryzyko. Policjanci, z Nidzicy i nie tylko, mogli już wiedzieć, że Sierczyński chce dotrzeć do Warszawy, a wtedy uciekinier mógłby natrafić na blokadę. Miał świadomość, że nie jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale kto wie?
Policja zrobi wszystko, żeby dorwać takiego szaleńca, jak on.
Samochodów jadących w tę samą stronę, które trzeba by wyprzedzać, na szczęście nie było zbyt wiele. Droga była prosta, więc zanim dojedzie do stolicy, ma dużo czasu na nieprowadzące do niczego nowego rozmyślania.
Zastanawiał się, kim się stał w ciągu ostatnich kilku godzin. Może zmieniał się przez tygodnie, gdy trwało dochodzenie? Może to wszystko zaczęło się te dwa lata temu?
Zrobił sobie rachunek sumienia (nie miał zamiaru iść się wyspowiadać, chociaż akurat w tym momencie właściwie powinien to zrobić).
Ukradłem radiowóz. Straciłem pracę. Postrzeliłem mężczyznę. Podpaliłem kobietę. Wywołałem pożar zabytkowego budynku. Nie powiedziałem „dzień dobry" pani Jagodzińskiej.
Wszyscy znienawidzili go jeszcze bardziej.
Stał się mordercą.
I kim? Czarodziejem? Magiem? Smokiem? A może czymś jeszcze innym?
Wciąż nie mógł przestać myśleć o śledztwie. Coś mocno mu w nim nie pasowało. Wszystkie trzy morderstwa zostały bardzo dobrze zaplanowane. Sprawca wszystko przemyślał, nic nie pozostawił przypadkowi. Poza, wydawałoby się, samymi ofiarami.
Ale jaki miał motyw? Na pozór odpowiedź na to pytanie była oczywista i zawarto ją w zdaniu, które nie dawało Rafałowi spokoju. Nawet nie trzeba było się specjalnie natrudzić, żeby ją dostrzec. Odkąd wiadomości mordercy nabrały sensu, ciągle kręciło się w głowie Sierczyńskiego.
"To wszystko jest naszą zemstą na was!!!"
Zemstą, na kim? Na policji? Podczas śledztwa wyszło, że mężczyzna, który okazał się mordercą, stracił żonę, i to właśnie przez bezmyślność policjantów. Oczywiście, że chciałby się zemścić. Nawet poprzez zmuszanie policjantów, żeby szukali sensu i związku pomiędzy ofiarami tam, gdzie go nie ma. Z pewnością nie był całkiem zdrowy na umyśle i nie obchodziły go straty, szczególnie te w ludziach. Sierczyński przypuszczał, że na końcu Pisarz popełniłby samobójstwo.
Ale co w takim razie znaczyły wiadomości na małych, niebieskich karteczkach? Ostatnią ofiarą będziesz ty, Rafał. Spróbował przypomnieć sobie, kto mógłby chcieć jego śmierci. No cóż, oprócz całego komisariatu w Nidzicy, nikt taki nie przychodził mu na myśl. Było oczywiście kilka osób, których Sierczyński aresztował, ale wątpił, że ktoś aż tak obraziłby się za przyłapanie go na wywożeniu śmieci do lasu, żeby zacząć zabijać. Dlaczego Niebieski Pisarz chciałby akurat śmierci Sierczyńskiego?
CZYTASZ
Aspirant
FantasyAspirant Rafał Sierczyński lubił swoją pracę. Odkąd sięgał pamięcią chciał zostać policjantem. Jednak rzeczywistość okazała się nieco rozczarowująca. Przecież w niewielkim mieście na Mazowszu nie grasuje zbyt wielu morderców. Wraz z odejściem z jeg...