21.

42 20 0
                                    

*Mia pov*

Razem z Harrym postanowiliśmy ignorować nachalnego Grega wraz z jego kolegami. Po pewnym czasie znudziło mu się uprzykrzanie nam życia, więc się odwalili. Na szczęście.

W końcu dotarliśmy na Polanę Gummer. Muszę przyznać, że widok zapierał dech w piersiach. W zasadzie tak samo jak w każdym miejscu w Dolinie Memvis rosły tutaj przecudowne świecące kwiaty. Jednak to miejsce znacznie się różniło.

Pogoda była wspaniała. Chociaż mocno świeciło słońce to nie było upału. Całą polanę pokrywała krótka, intensywnie zielona trawa. Było słychać szum wody, bo przez środek przepływał wąski strumyczek z nieskazitelnie czystą wodą. Już z daleka zauważyłam, że na samiutkim środku rośnie ogromne drzewo. Harrym powiedział mi, że jest to drzewo mądrości. Podobno, jeśli zadasz mu pytanie i przez długi czas będziesz nasłuchiwać w spokoju to usłyszysz odpowiedź. Oczywiście nie będzie to zwyczajna odpowiedź lecz kilka zdań na podstawie, których sam będziesz musiał coś wywnioskować. Powiedzmy, że to taka nieomylna rada, którą nie każdy potrafi zinterpretować.

Przez długi czas szukaliśmy wolnego miejsca. Były tu na prawdę setki osób. Spotkaliśmy również kilku znajomych. Żałujcie, że nie widzieliście ich min, gdy mnie zobaczyli. Paru z nich uznało, że ma zwidy, a kilku stwierdziło, że są bardzo przemęczeni i muszą się przespać.

Po jakimś czasie udało się nam znaleźć idealne miejsce. W pobliżu nie było zbyt wielu osób, więc mogliśmy rozmawiać o wszystkimi i mieliśmy chociaż trochę prywatności.

Harry rozłożył kocyk, usiadł i zaczął rozpakować koszyk piknikowy.

- Powiedz, że nie będę musiała znowu jeść tych dziwacznych potraw. Nie chcę nikogo urazić, ale ja nie mam bladego pojęcia jak się do nich zabrać.

- Ale jak to? Przecież to są wasze ludzkie potrawy.

- Ludzkie? W życiu czegoś takiego nie widziałam.

- No to nieźle. Moja mama specjalnie je robiła, żebyś mogła czuć się jak na ziemi. -powiedział śmiejąc się. - Już się bałem, że na zawsze zostanę skazany na to paskudztwo.

- Ja również myślałam, że póki będę tu mieszkać to będę musiała to jeść. -odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.

Nawet nie wiecie jak się cieszyłam, kiedy chłopak wyjął z koszyka gofry i przeróżne owoce oraz soki.

Z sekundy na sekundę raptownie się ściemniło. Myślałam, że może naszły chmury i będzie padać, ale Harry powiedział, że ta ciemność jest specjalnie wyczarowana na potrzeby przedstawienia. Chwilę później na niebie pojawiły się postacie. Miały piękne, kolorowe (i jak się już pewnie domyślacie) świecące stroje. Latały, wirowały, tańczyły. Poruszały się z nieziemską gracją. Wokół siebie wyczarowywały świecące w ciemności postacie, które swoim blaskiem rozjaśniały niebo.

Harry objął mnie ręką, a ja oparłam o niego głowę. Muszę przyznać, że w tym momencie było bardzo romantycznie.

- Czemu cały czas się na mnie patrzysz? -zapytałam.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że mam cię tu przy sobie. Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. Drugi raz nie pozwolę, aby nas rozdzielili.

- Nigdzie się nie wybieram. -powiedziałam i spojrzałam mu głęboko w oczy.

Nigdy wcześniej nie widziałam tak szczęśliwego Harrego. Z jego oczu wręcz tryskała radość. Po chwili chłopak zaczął się przybliżać i mnie pocałował. Czułam się jakbym grała w jakimś filmie. Po wielu latach odnalazłam swoją pierwszą miłość, a teraz siedzimy w romantycznym miejscu wtuleni w siebie. Nie chciałam, aby ta chwila się kończyła, chociaż moja podświadomość cichutko przypominała mi o istnieniu Alana. Jednak w tym momencie nic on dla mnie nie znaczył.

*Jake pov*

Byłem załamany, kiedy dowiedziałem się, że Mia znów jest z Harrym. Jednak tym razem nie miałem zamiaru poddać się bez walki.

Przeniosłem się do Doliny Memvis. Było tam jakoś nadzwyczaj cicho. Miałem już przed oczami najgorsze rzeczy. Po nieudanych poszukiwaniach kogokolwiek postanowiłem udać się w ostatnie miejsce gdzie mógłbym znaleźć kogoś znajomego. Wbiegłem do domu mojego przyjaciela. Od razu na wejściu powitała mnie gromadka dzieci.

- Gdzie jest Mia i Harry? -zapytałem zdyszany.

- Poszli na Polanę Gummer! -krzyknęła mama Harrego z wnętrza domku.

- Dziękuję!

Jak mogłem o tym zapomnieć? Przecież dzisiaj jest organizowane przyjęcie. Wszyscy gadali o tym od tygodni i znałem już na pamięć co będzie tam się działo po kolei, a gdy przyszło co do czego to całkowicie o tym zapomniałem.

W końcu dotarłem do Polany. Były tam setki Aniołów. Śmiało mogę powiedzieć, że zebrali się tam prawie wszyscy mieszkańcy Doliny. Znalezienie moich przyjaciół w tym tłumie wydawało się czymś niemożliwym.

Zacząłem przepychać się przez cały tłum robiąc niemałe zamieszanie. Nie mogłem ich nigdzie znaleźć, natomiast mnie zauważył Greg.

- Zgubiłeś się? -zapytał.

- Nie twój interes.

- A może szukasz swoich kochanych przyjaciół?

Zatrzymałem się i odwróciłem twarzą w jego stronę.

- Wiesz gdzie są?

- Może tak, może nie. Jaką ci to robi różnicę? W końcu z tego co wiem to znów zostali parą, więc chyba już nie jesteś im potrzebny.

- Możesz mi po prostu powiedzieć gdzie są?

- Przy tamtym kamieniu. Tylko później nie mów, że cię nie ostrzegałem, gdy znowu złamią ci serduszko. -powiedział Greg i odszedł zadowolony.

Zacząłem dalej przepychać się przez tłum. Kiedy zauważyłem już kamień byłem zadowolony, że może tym razem uda mi się coś zdziałać. Jednak chwilę później moim największym marzeniem było, aby Harry zniknął raz na zawsze. Siedział uradowany i bezczelnie całował moją Mię. Zagotowało się we mnie, ale wiedziałem, że jeśli się na niego rzucę to Mia mnie znienawidzi. Trzeba to było rozegrać inaczej, a ja doskonale wiedziałem kto mi może w tym pomóc.

Oni cz.1 zakończona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz