Mimo, iż zaczynał się właśnie tydzień i musiałam iść do szkoły to wstałam w dziwnie dobrym humorze.
- Cześć. -powiedziałam wchodząc do kuchni gdzie rodzice jedli śniadanie.
- Zjesz tosty? -zapytała mama.
- Lepsze to niż robienie sobie śniadania. -przewróciłam oczami i wzięłam jednego z nich. - Ludzie, jakie to jest ohydne! Jak wy możecie to jeść?! -zaczęłam krzyczeć. -Kupię sobie coś w szkole. -rodzice spojrzeli na siebie ze zdumieniem, a ja wyszłam z domu.
***
- Siema Doma! -krzyknął Alan, gdy mijałam jego dom i podbiegł, żeby mnie przytulić.
- Jeny, w coś ty się ubrał? Wyglądasz jak siedem nieszczęść. -chłopak spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, a następnie na swoje ubranie. - Dobra chodź, bo z twoimi ruchami to nie zdążymy na drugą lekcję.
- Jesteś zła?
- Czemu miałabym być zła? -zaśmiałam się kpiąco.
Alan spuścił głowę w dół i resztę drogi przeszliśmy w ciszy.
***
- Patrz jak ona wygląda. -zaczęłam się śmiać. - Ejj ty! -w naszą stronę odwróciła się dziewczyna. - Błagam, nie nakładaj więcej spódnicy, bo rzygać mi się chce jak na ciebie patrzę! -wykrzyknęłam to na cały korytarz, więc stojąca niedaleko grupa chłopaków ryknęła śmiechem i również dopowiedziała od siebie kilka uwag na temat jej wyglądu.
Nie mogłam opanować się ze śmiechu, kiedy słuchałam tego co krzyczą do niej chłopcy. Alan zmarszczył brwi i cały czas mnie obserwował.
- Co ty odpierdalasz? -zapytał.
- O co ci chodzi?
- Nawet, jeśli jesteś na kogoś wkurzona to nie powinnaś wyżywać się na innych...
- Weź wyluzuj, straszny sztywniak się z ciebie zrobił.
***
Długa przerwa
*Alan pov*
- Widzieliście gdzieś Dome?
- Chyba wychodziła na dwór.
- Dzięki. -szybkim krokiem wyszedłem ze szkoły i zacząłem szukać dziewczyny.
Po kilku minutach znalazłem ją w towarzystwie, z którym nie powinna mieć nic do czynienia. Oparta plecami o ścianę szkoły stała między nimi i paliła prawdopodobnie kolejnego peta.
Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w swoją stronę, a papierosa rzuciłem w kierunku chłopaków.
Jej zachowanie strasznie mnie dziwiło. Dominika, którą znam nigdy by nawet nie pomyślała o takich rzeczach. Chciałem wiedzieć dlaczego się tak zachowuje, ale ona twierdziła, że wszystko jest po staremu.
- Doma, weź się ogarnij. Przecież ty nie palisz.
- Od dzisiaj palę.
- Co się z tobą dzieje?
- Kurwa Alan, wszystko jest po staremu!
- Nie jestem przecież ślepy! Co ty do jasnej cholery odpierdalasz dziewczyno?!
- Wiesz co? Odpierdol się! -zmierzyła mnie wzrokiem i odeszła.
*Jake pov*
Minęło tak mało czasu, a mi jej cholernie brakuje. Sam już nie wiem co mam robić. Znaleźć ją i przeprosić, czy może lepiej będzie w końcu zapomnieć i pozwolić życiu toczyć się tak jak mu się podoba?
Nadal nie mogę uwierzyć, że straciłem ją przez mojego najlepszego przyjaciela. Harry tego pożałuje. Nie ma takiej opcji, by to on był ciągle górą.
Oho.. Ktoś mnie przywołuje na ziemię. Ale po co? Może to Mia! A jeśli coś się jej stało?! Nigdy sobie tego nie wybaczę.
*Alan pov*
Po szkole w domu Alana
No i co ja mam zrobić. Przecież z nią jest coś nie tak. Nie wiem jeszcze co, ale się tego dowiem. Niestety sam nie dam rady. Jeśli są w to zamieszane jakieś sprawy Aniołów to nic nie zdziałam. Nie znam się przecież na magii czy czymś tam. Harrego nie mam zamiaru prosić, nigdy w życiu. A może Jake? W sumie, co mi szkodzi. Tylko jak sprawić, żeby się tu znalazł. Trzeba wypowiedzieć jakieś magiczne zaklęcie czy jak?
- Wystarczy pomyśleć. -odezwał się głos z drugiego końca pokoju.
- Jake, kurwa, wystraszyłeś mnie!
- Nie narzekaj tylko gadaj czego chcesz, bo gdybym wiedział, że to ty mnie wzywasz to bym się nawet nie fatygował.
- Słuchaj, wcale nie miałem na to ochoty, ale niektóre sytuację wymagają poświęceń.
- Do rzeczy.
- Dam sobie rękę uciąć, że z Domą jest coś nie tak.
- Coś się jej stało?!
- W zasadzie to nie.
- To po chuj mnie straszysz, ale czekaj po co miałbyś sobie niby ucinać rękę? Będzie ci wtedy raczej średnio wygodnie.
- Przecież to takie powiedzenie...
- Jakie powiedzenie?
- Oj nie ma czasu, trzeba jej jakoś pomóc.
- Masz rację, więc mów w czym problem.
CZYTASZ
Oni cz.1 zakończona
Fantasy- To znaczy, że każdy człowiek ma swój liść? - Dokładnie. - A który jest mój? -zapytałam. Chłopcy popatrzyli na siebie ze zdumieniem, a potem przenieśli wzrok na mnie. - Przecież ty nie jesteś człowiekiem. Książka z dedykacją dla Weroniki W., która...