- Heeeej. -powiedziałam.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem! -Alan podbiegł do mnie i przytulił najmocniej jak umiał. - Nigdy więcej tak nie znikaj. Kocham cię...
- Ja też cię kocham.
Po policzku spływała mi łza za łzą. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo go kocham. Ten kilkudniowy "romans?"(nie wiem jak to nazwać) z Harrym był najgłupszą rzeczą jaką zrobiłam w życiu. Zauroczyło mnie ich niecodzienne życie, niecodzienny wygląd, niecodzienne przygody i zapomniałam ile znaczy dla mnie Alan.
Czuję się teraz okropnie. On przez ten cały czas się martwił i czekał aż wrócę, a ja nie mogę mu nawet opowiedzieć wszystkiego co się tam wydarzyło.
- No to jak? Przejdziemy się gdzieś? Będziesz wtedy mogła mi opowiedzieć gdzie się zaszyłaś.
- Jasne, czemu nie. -odpowiedziałam z udawanym entuzjazmem. Cieszyłam się, że w końcu spędzimy trochę czasu, ale kiedy pomyślałam o jego prawdopodobnej reakcji, gdy dowie się gdzie i z kim spędzałam czas, byłam przerażona.
- Masz ochotę powspominać dzieciństwo? -zapytał wesoło.
- *robię zdziwioną minę*
- Zapraszam cię do wesołego miasteczka.
- Ooo, nie byłam tam od wieków!
- Tak też myślałem.
Chłopak złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę wesołego miasteczka.
- To co chcesz robić najpierw? -zapytał z wielkim uśmiechem.
- No jak to co? Mam zamiar zmasakrować cię na samochodzikach! -zaczęłam się śmiać i pobiegłam w ich stronę.
***
- Doma nie w tym kierunkuuuu! -wrzasnął Alan, lecz było już za późno. Tak się złożyło, że przez przypadek wcisnęłam zły pedał i zamiast do przodu, pojechałam w tył. Nie było by w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie to, że akurat w tym momencie, facet zajmujący się samochodzikami, bezczelnie stał na środku drogi, którą miałam zamiar tyłować. Ale spokojnie, nic takiego mu się nie stało. Po prostu trochę przygniotłam go do słupa.
***
- Może pójdziemy do domu strachu? -zapytał Alan.
- Co to to nie. -pokreciłam głową i skrzyżowałam ręce na piersi. - Mam złe wspomnienia z dzieciństwa. Razem z rodziną pojechaliśmy nad morze, było to chyba nawet w Kołobrzegu, i pewnego dnia poszłam z tatą do domu strachu. Udawałam dzielną i szłam kilka kroków przed nim, aż w końcu wyskoczył jakiś upiór, a ja zsikałam się ze strachu i do końca płakałam, a on niósł mnie na rękach. Najgorsze było to, że przez cały czas jakiś dzieciak się ze mnie śmiał.
Alan patrzył się na mnie próbując zachować poważną minę, ale zbyt mu to nie wychodziło i chwilę później nie mógł opanować się ze śmiechu.
- To wcale nie jest śmieszne. -obużyłam się. - Miałam wtedy 4 lata!
- Wybacz.- powiedział spokojnym głosem. -Obiecuję, że tym razem nie będę się śmiał.
- Jak to tym razem?
- Głupio się przyznać, ale tym dzieciakiem byłem ja. Doskonale pamiętam tamten dzień, bardziej przestraszyłem się twojego piasku niż upiora. -i znowu zaczął się śmiać. Ehh...
- Poważnie? -przetarłam twarz dłońmi. - Ale obciaaaach.
- Spokojnie, tym razem będzie z tobą rycerz na białym koniu i uratuje cię przed wszystkimi stworami. -położył mi rękę na ramieniu.
CZYTASZ
Oni cz.1 zakończona
Fantasi- To znaczy, że każdy człowiek ma swój liść? - Dokładnie. - A który jest mój? -zapytałam. Chłopcy popatrzyli na siebie ze zdumieniem, a potem przenieśli wzrok na mnie. - Przecież ty nie jesteś człowiekiem. Książka z dedykacją dla Weroniki W., która...