7. ,,Powinnaś pójść tam ze mną"

5.3K 352 46
                                    


- Jak się dziś czujesz?

Prawdopodobnie tak samo, jak wczoraj, tydzień, czy trzy miesiące temu. Matko, to pytanie powinno być zakazane.

- Rozczarowana - stwierdziłam wzruszając ramionami. Druga w tym tygodniu sesja dopiero się zaczęła, a mam dość po pierwszym pytaniu. Pani Bruce umiała być naprawdę w porządku, ale potrafiła też spytać ,,Jak się dziś czujesz?" i wszystko szlak trafiał.

- Rozczarowana? Dlaczego?

- Dlatego, że sądziłam, że po tylu miesiącach zrozumiała Pani, że zadawanie tego pytania jest nie na miejscu.

- Madeline - westchnęła, zdejmując grube szkła z nosa. Miała krótkie, czarne włosy i niewielką bliznę na czole. Nic nie poradzę, ale czasem czułam się jakbym rozmawiała z żeńską wersją Harry'ego Pottera.

- Pytałam poważnie i byłabym okropnie wdzięczna, gdybyś na chwilę schowała swoją sarkastyczną naturę. Wiem, że twoja duma na to nie pozwala, ale rozmowa by ci pomogła.

Ciekawe, pewien blondyn powiedział mi niedawno coś podobnego. Skubani mają jakiś spisek.

- Czuję się tak jak zwykle. Żadnych zmian - zaczęłam, obserwując jak twarz psycholog powoli się rozjaśnia. - Zagubiona, okropnie zmęczona, taka... pusta. W domu czułabym się lepiej.

- Nie wiesz tego - mruknęła, zapisując coś w swoim zeszycie - Nadal masz problemy ze snem?

Nie wiem, bo nikt nie dał mi szansy spróbować.

- Śpię średnio dwie, trzy godziny dziennie. Za dużo myślę jak jest zbyt cicho.

- Rozumiem - pokiwała powoli głową nie odrywając długopisu od kartki. - Niestety nie mogę Ci dać żadnych leków, Maddie. Z czasem będzie lepiej, zaufaj mi. Może nie siedź bez przerwy sama, towarzystwo dobrze ci zrobi. Przestań się bronić przed ludźmi. Wiem, że są tu różne osoby, ale jesteś bezpieczna. Nie każdy chce Cię skrzywdzić, Maddie. Pamiętaj o tym.

- Czy to dla tego Will ma teraz poobijaną twarz? Bo Pani zaufał? Bo myślał, że jest bezpieczny?

- Kochana to była jednorazowa... - zaczęła, ale jej przerwałam. Niekiedy rozmowa z nią była przyjemna i nawet w jakimś sensie pomocna, ale przez większość czasu wyglądała właśnie tak. Ona zaczynała bredzić, ja wychodziłam. Nie mam ochoty słuchać tego samego po raz setny.

- Mogę już wyjść? Wie Pani - prychnęłam - integrować się i tak dalej.

- Następnym razem nie wypuszczę Cię tak łatwo. Proszę, idź i przemyśl to, co mówiłam.

Czasem nawet się z nią zgadzałam. Od siedmiu miesięcy panicznie bałam się kogoś do siebie dopuścić. Obawiałam się, że stracę resztki kontroli. Oddam komuś władzę nad sobą. Nie znałam ludzi, z którymi tu jestem. Myślałam, że mnie skrzywdzą. Nawet nigdy nie dali mi powodów bym myślała inaczej. Strach przed nieznanym to największy strach. Pani Bruce nie wiedziała jednak, że od półtora tygodnia, od czasu pojawienia się pewnego blondyna, robię postępy. Niall stwierdził, że potrzebuję towarzystwa, więc uczepił się mnie jak rzep psiego ogona. On i Harry całkiem nieźle się dogadują, a co się z tym wiąże - Styles, Horan i ja spędzamy razem praktycznie każdą wolną chwilę. Nie rozmawiamy. Właściwie to ja nie wiele się odzywam, ale oni nadrabiają za mnie. Po prostu siedzę i słucham. I na razie tak jest dobrze.

- Dzień dobry, Maddie - usłyszałam zaraz po przekroczeniu jadalni. Między posiłkami były tam napoje i niewielkie posiłki. Do kolacji zostało parę godzin, a mój obiad nie był zbyt obfity, więc przekąszenie czegoś zdawało się być dobrym pomysłem. Szczególnie, że mój brzuch wydawał jakieś dzikie odgłosy.

Periden House | Niall Horan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz