36. ,,Po prostu mnie przytulaj"

3.5K 240 229
                                    




- Proszę.

- Nie, Jane - pokręciłam stanowczo głową. - Zaraz wybuchnę. Naprawdę wybuchnę.

Dziewczyna zdecydowanie dotrzymała słowa. Zostałam u niej na noc i miałam wrażenie jakbyśmy przez ten czas tylko się obżerały. Miałam przed oczami pola pizzy, na której rosną donuty, przysięgam. I tak, to połączenie było cholernie złe.

- Nie wciśniesz mi tych lodów, Jane - powiedziałam pewnie, ale jej mina mówiła ''obydwie wiemy, że je weźmiesz''.

- Och, daj spokój! Muszę cię utuczyć, te dżinsy na tobie wiszą. Z kim mam teraz narzekać na odstające boczki, hmm?

- Jest zimno - stwierdziłam, mając nadzieję, że ten argument będzie wystarczająco dobry. Sądząc po jej minie, nie był. Zdecydowanie nie. Ale jest zima, do cholery! - Daj mi to - mruknęłam, odbierając od niej całkiem pokaźną porcję.

Jane wyrzuciła jedną rękę w górę i wykonała coś w stylu tańca zwycięstwa. Tak, ja się z nią zadaje. Niestety.

Po zerwanej nocce, z samego rana ruszyliśmy na Santa Monica Pier - najlepszego miejsca na Ziemi. Byłam tam dziesiątki tysięcy razy, ale nigdy nie będę miała dość. Nigdy. Byłam zmęczona, najedzona, zdecydowanie bardziej niż powinnam, ale cholernie szczęśliwa. Chociaż do stu procentowego szczęścia brakowało mi jednej osoby, ale starałam się o tym nie myśleć. Wszystko w jego rękach. Zadzwoni. Wiem, że to zrobi, bo wiem, że mu zależy.

- Dean i Maxon wrócą? - spytałam, rozglądając się w poszukiwaniu tej dwójki. Odłączyli się od nas jakiś czas temu, a nadal nie wrócili.

- Mają nową zabawę, nie słyszałaś?

Pokręciłam głową, opierając się o barierki. Stałyśmy na molo i panował tu niezły ziąb, ale nie przeszkadzało mi to. Rześkie powietrze, to to czego potrzebowałam.

- Zakładają się o to, kto zbije więcej tych metalowych puszek. Za każdym razem wynoszą pełno miśków, czy innych dupereli. Mam wrażenie, że nie mają na co wydawać kasy. Umawiam się z dzieckiem, przysięgam - mruknęła, kręcąc głową z lekkim uśmiechem. - Właśnie, jeśli o nich mowa... Dean naprawdę tęsknił...

- Przestań - powiedziałam stanowczo.

Nienawidziłam gdy to robiła. Na siłę starała się udowodnić, że Dean coś do mnie czuje. Niezliczoną ilość razy słyszałam, że powinniśmy być razem i naprawdę miałam tego dość. Dean nic do mnie nie czuł. A nawet jeśli, wolałam tego nie wiedzieć.

- Nie zaczynaj, okej?

- Ale spójrz, pasowalibyście do siebie. Chodzilibyśmy na podwójne randki, ty wreszcie byś kogoś miała...

- Jane - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. To było naprawdę irytujące. - Nie będę z kimś na siłę, to chore. Poza tym... Mam kogoś.

- Nie na siłę, po prostu... Czekaj co? - spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja jęknęłam w duchu, bo wiedziałam, że zaraz będę musiała się spowiadać.

Przed odpowiedzią na szczęście uratował mnie Isaak, który szybkim krokiem zmierzał w naszym kierunku. Wcześniej siedział z Noelle na jednej z ławek i miał gdzieś wszystko i wszystkich.

- Nie musiałaś czekać zbyt długo.

- O czym do mnie mówisz? - zmarszczyłam brwi, a on wystawił telefon w moim kierunku.

O cholera. O wilku mowa.

Wzięłam od niego urządzenie, starając się zignorować głupi uśmiech, wymalowany na jego twarzy i ciekawskie spojrzenie Jane.

Periden House | Niall Horan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz