Rozdział III (Okita) - Wizyta (ZAKTUALIZOWANE)

244 9 0
                                    

Kagura otworzyła oczy, obudzona lekkim szturchaniem w ramię. Dziewczyna przeciągnęła się i ziewnęła, powoli odzyskując przytomność. Spojrzała na stojącego przed nią Shinpachiego. Rozejrzała się, rozpoznając szpitalne ściany i stroje personelu.

- Jak się czujesz? - spytał Shinpachi, trzymając puszkę jakiegoś napoju. Kagura zignorowała pytanie przyjaciela i nie pytając o zgodę, wyrwała mu źródło płynów w postaci metalowego pojemnika. - Ej, to nie dla ciebie - zauważył lekko zirytowany chłopak, niemal zapominając jaka dziewczyna potrafiła być na co dzień.

Kagura odetchnęła z ulgą, zaspokajając swoje pragnienie. Pustą puszkę natychmiast zgniotła i podała Shinpachiemu, który tylko westchnął.

- Jak długo tu siedzisz? - spytał, dostrzegając puste opakowania po ciastkach.

- Straciłam rachubę- odburknęła zdenerwowana i jednocześnie przemęczona Kagura, patrząc ze zniecierpliwieniem na drzwi od sali szpitalnej. Schinpachi usiadł obok niej, oglądając zgniecioną puszkę i wzdychając pod nosem. Chciał, żeby Gintoki się już obudził. Kagura była w gorszym stanie niż myślał, że będzie. Martwił się, że może zrobić coś głupiego. Z jej charakterem i siłą mógł to być mały armagedon, działający niszczycielsko albo na nią, albo na otoczenie.

- Czemu go nie odwiedzisz tylko siedzisz tutaj nie wiadomo po co? - spytał chłopak, dochodząc do wniosku, że i tak nie lubił tego napoju. Wyrzucił przedmiot do kosza stojącego obok, bo nie widział innego zastosowania dla zgniecionego metalu.

- Jak to czemu? Nie można go jeszcze odwiedzać. - Kagura spojrzała na Shimurę jak na idiotę. Shinpachi był do tego przyzwyczajony, więc nie zwrócił uwagi na jej spojrzenie.

- Można.

- Co?! - krzyknęła zaskoczona Kagura, chwytając Shinpachiego za ubranie.- Czemu nikt mnie nie obudził?!

- Właśnie to zrobiłem!

- Zamknąć się, smarkacze, to nie bar, tylko szpital! - zawołała grubsza pielęgniarka w okularach, obrzucając ich niezadowolonym spojrzeniem. Ktoś zwrócił jej uwagę, że to ona jest najgłośniejsza w aktualnej sytuacji. Kagura puściła Shinpachiego i wbiegła do sali.

Otae właśnie zbierała się do wyjścia. Poprawiła kwiaty w wazonie i położyła na stoliku pudełko ze swoimi smażonymi jajkami w razie gdyby Gintoki nagle się wybudził i zgłodniał.

- Szefowo, jak z nim? - spytała Kagura, nagle sparaliżowana strachem. Otae odwróciła się, zaskoczona czyjąś obecnością. Widząc osobę młodej Yato, na jej twarzy pojawił się smutek, a sama kobieta westchnęła cicho. Podeszła do Kagury i uśmiechnęła się lekko. Dziewczyna miała nadzieję na słowa pocieszenia albo dobre wieści, ale otrzymała tylko spojrzenie pełnie współczucia i bólu.

Kagura otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła, zerkając na nieprzytomnego Gintokiego znad ramienia Otae. Shimura przytuliła młodą Yato, ale dziewczyna tylko wpatrywała się w Sakatę czując, jak łzy napływają jej do oczu. Kagura odwzajemniła uścisk, ukrywając swoją twarz w ramionach Otae. 

W końcu Shimura opuściła pomieszczenie, nie potrafiąc wydobyć z siebie żadnych słów. Kagura została sama.

Dziewczyna podeszła do nieprzytomnego Gintokiego. Już prawie zapomniała jakiego koloru miał oczy i dlaczego tak bardzo przypominały wszystkim oczy zdechłej ryby. Tęskniła za jego głupim wyrazem twarzy, dłubaniem w nosie i leniwym stylem życia. Usiadła na krześle i westchnęła głęboko. Chwyciła dłoń Sakaty, splatając jego palce ze swoimi. 

Prosiła, żeby się obudził. Chciała, żeby do niej wrócił i wygłaszał swoje monologi o dorastaniu i męskich potrzebach. Lubiła te jego bezwartościowe lekcje, z których nic nie wynikało. 

Rozpłakała się jak nigdy przedtem. Przyłożyła dłoń do ust, żeby stłumić odgłosy swojej rozpaczy. Łzy spływały po jej policzkach i lądowały na łóżku nieprzytomnego Gintokiego.

Nie obudził się pomimo usilnych próśb. Takie rzeczy się nie zdarzały.

***

Kamui stał pod wielkim drzewem i czekał. Minuty mijały powoli, ale on miał wrażenie, jakby minęło co najmniej kilka godzin. Nie lubił, gdy ktoś się spóźniał. Takich osobników po prostu zabijał za niesubordynację i bezczelność. Niestety spóźnialska była jego siostrą, więc chcąc czy nie chcąc pozbawić jej życia nie mógł. Westchnął cicho pod nosem.

Ujrzawszy sylwetkę swojej siostry w oddali, odetchnął z ulgą. Przybrał swój normalny wyraz twarzy i czekał. Znowu.

- Spóźniłaś się - powiedział Kamui zirytowany gdy Kagura była na tyle blisko, aby mogła go usłyszeć. Dziewczyna nie przejęła się za bardzo wyrzutem brata, miała wiele ważniejszych spraw na głowie niż jego niezadowolenie.

- Nie lecę z wami - odezwała się po chwili milczenia. Myślała nad tym, wychodząc od Gintokiego. Widok jego twarzy i spotkanie z rodzeństwem Shimura sprawiły, że podjęła taką decyzję. Stwierdziła, że Kamui'ego i tak nie będzie obchodzić czy opuszcza z nim ziemię, czy też nie. Pewnie złożył jej taką ofertę, bo chciał być miły.

Kamui patrzył na nią zdziwiony tak stanowczą odpowiedzią. Nie wiedział sam, czego się spodziewał. Był głupi myśląc, że zostawi wszystko, co kochała dla niego, brata mordercy. Czego oczekiwał, kiedy składał jej tamtą propozycję?

- Jesteś pewna? - spytał. - Taka okazja może ci się więcej nie przydarzyć.

Kagura wpatrywała się w ziemię i myślała. Przypomniała sobie o wszystkich, których by tu zostawiła, gdyby odleciała. Tyle wspomnień związanych z tym miejscem, tyle smutnych, ale też wesołych sytuacji. Ziemia była jej domem, miała tam wszystko, a kosmos? Tak bardzo zimne, obce miejsce pozbawione miłości i bliskich jej osób. Więc czemu się wahała? Czemu ta decyzja była dla niej taka trudna?

Kiedy jednak spojrzała na Kamui'ego, zrozumiała. Jej głupi, samotny brat. Dostrzegła na jego twarzy smutek i rozczarowanie, chociaż tak bardzo próbował je ukryć. Widziała, jak jego serce pogrąża się w większym mroku niż dotychczas. Znała ten wyraz twarzy. Kamui był taki sam, kiedy przebywał w obecności ich matki.

- Kamui, ja...

- Dbaj o siebie - powiedział chłopak bez żadnej zmiany w głosie. Na twarzy miał ten głupi uśmiech, za którym ukrył cały swój ból. Kagura czuła, jak coś w niej umarło. Nie chciała zmieniać swojej decyzji, ale widząc jego cierpienie, zaczęła mieć duże wątpliwości. - To ja idę. Abuto już mnie męczył, że musimy lecieć. A! No i pamiętaj, żeby trenować. Wciąż jesteś słaba.

Kagura nie miała wystarczająco dużo siły, aby się denerwować gdy widziała, jak nieudolnie Kamui ukrywa swoje uczucia. Chciała to jakoś naprawić, powiedzieć coś, po czym poczułby się lepiej, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Czuła się bezradna i słaba.

- Przyjedź tu czasem, głupi bracie - powiedziała. Najwyraźniej tylko na tyle było ją stać.

Kamui nie odpowiedział.

***

- Jak poszło? - spytał Abuto, widząc swojego kapitana. Kamui westchnął cicho i odwiesił swój płaszcz. Był zirytowany. Całą tą sytuację oraz złośliwością swojego podwładnego, który był na tyle bezczelny, zadając pytanie, na które doskonale znał odpowiedź. Nie wiedział, czy Abuto chciał go dobić i sprawić, żeby czuł się jeszcze gorzej, ale mu się udało.

- A jak myślisz?

- Cholera. To po co kazałem przygotować kabinę? - mruknął pod nosem Abuto, wzychając ciężko. Nie minęło kilka sekund, a zdążył pożałować swoich słów. Kamui chwycił go za koszulę i podniósł do góry. Młodszy Yato patrzył na Abuto jednym ze swoich zabójczych spojrzeń.

- Powiedziałem, że masz nic nie przygotowywać.

- Aaa... może źle usłyszałem - powiedział przerażony Abuto, próbując jakoś załagodzić sytuację. Kamui puścił go, decydując, że zabicie jednego z lepszych podwładnych mija się z celem. Odwrócił się do niego plecami i skierował się w stronę swojej kabiny.

- Mówiłem przecież, że się nie zgodzi - rzucił cicho, ale Abuto go usłyszał. Westchnął. Jeszcze nie widział tak przybitego kapitana.

Dwa Światy- Two Worlds (Gintama)Where stories live. Discover now