Rozdział IV(Kamui) - Pokój numer 67 i 11

132 7 7
                                    

Gintoki jej nie pożegnał. Zamiast słów pomieszczenie było wypełnione dźwiękami działającej szpitalnej aparatury, która podtrzymywała czynności życiowe Sakaty. Kagura po prostu stała w progu sali, obserwując jego nieruchomą twarz.

- Myślisz, że kiedyś się obudzi? - spytała Kagura po krótkiej chwili. Kamui wzruszył ramionami, ale uświadomił sobie, że jego siostra nie mogła dostrzec jego ruchu.

- Nie wiem. Myślę, że jeśli mieli jakieś sposoby na obudzenie go, to dawno by to zrobili.

Kagura westchnęła cicho.

- Możemy ruszać na statek.

- A twój pies?

- Nie umiem go nigdzie znaleźć - odpowiedziała Kagura ledwo słyszalnie, jej twarz zakryta włosami. Obawiała się najgorszego.

***

Sadaharu czekał przy statku Harusame, rozwiewając wszelkie obawy Kagury. Gdy dziewczyna zobaczyła swoje ulubionego zwierzaka, upuściła parasolkę i zerwała się do biegu. W kilka sekund była już przy Sadaharu, tuląc go i wtapiając swoją twarz w futro wielkiego psa.

Sadaharu wdychał zapach swojej właścicielki, jakby przeczuwając, że nie było to chwilowe rozstanie, a pożegnanie.

W końcu Kagura odsunęła się od Sadaharu powstrzymując łzy, napływające jej do oczu. Wahanie dziewczyny przybrało na sile, widząc spojrzenie swojego pupila. Czuła, jak jej serce się rozpada.

- Opiekuj się czterookim i tym idiotą z trwałą - powiedziała Kagura trzęsącym się głosem, głaszcząc Sadaharu po głowie. Pies skomlał ale wiedział, że nie zdoła jej przekonać.

Kagura odsunęła się od zwierzęcia nieco bardziej i szybkim krokiem skierowała się w stronę statku Harusame. Kamui stał w miejscu, obserwując całą sytuację ze spokojem i niepewnością. Wahał się. Chciał zabrać psa na pokład tylko po to, żeby chociaż trochę uśmierzyć zjadające jej serce ból. Wiedział, że nie mógł, ale ciągle to rozważał. Westchnął.

Co z tego, że chciał jej oddać cały świat, skoro nie potrafił wywołać na jej twarzy nawet jednego uśmiechu?

Podążył za nią.

Wkrótce statek Harusame zaczął przygotowywać się do odlotu. Abuto nadzorował wszystkie procedury i wydawał rozkazy, a Kamui obserwował w ciszy Kagurę, która stała przy oknie i patrzyła na Sadaharu.

Dziewczyna z trudem powstrzymywała łzy, napływające jej do oczu. Siedział tam, z oczami skierowanymi w górę, wpatrujący się w opuszczający Ziemię statek. Sadaharu zaczął przeraźliwie szczekać i skomleć. Nie słyszała dźwięków, które wydawał, ale nie musiała. Zbyt często słyszała to na co dzień i zbyt dobrze to znała.

Wkrótce Sadaharu zamienił się w małą, białą plamkę, żeby po kilkunastu sekundach zniknąć na zawsze.

***

Kagura szła szarymi, dobrze oświetlonymi korytarzami statku, słuchając nad wyraz gadatliwego młodego załoganta imieniem Kai. Opowiadał o niesamowitych planetach, niebezpiecznych potyczkach międzygalaktycznych i swojej niesamowicie nudnej historii. Kagura zignorowała każde jego słowo. Nie było to aktem złośliwości z jej strony, po prostu nie miała ochoty na pogaduszki, zajęta swoim własnym cierpieniem.

- Tutaj będzi panienki pokój - powiedział w końcu Kai ze słyszalną radością w głosie, zatrzymując się przed drzwiami. Zwykłymi, metalowymi drzwiami z numerem 67. Nie było tu nic niezwykłego. Nie wiedziała, czego się spodziewała, ale z pewnością nie było to to.

Dwa Światy- Two Worlds (Gintama)Where stories live. Discover now