11

197 17 2
                                    

* Kilka godzin później *

/Jake/

Zszedłem na dół już w pełni ubrany. Wszedłem do kuchni jednak zdziwiłem się kiedy zauważyłem ojca. Od razu z kieszeni spodni wyciągnąłem scyzoryk i go rozłożyłem.

Wszedłem do salonu.

- Wiesz, co? Schowaj ładnie ten scyzoryk.- mruknął mój ojciec nawet na mnie nie patrząc - Widać go. Mówię, żeby nie było pytań.- w końcu na mnie spojrzał.

Prychnąłem i pociągnąłem rękaw bluzy pokazując ostre narzędzie.

Widziałem przerażenie w oczach matki.

- Muszę to...- zwróciłem się do rodzicielki, ale nim się obejrzałem miałem do tyłu wykręconą rękę.

- Chyba nie myślisz, że bez powodu byłem jednym z lepszych w swoim fachu, co?- usłyszałem głos ojca nad uchem, kiedy wyjmował mi scyzoryk z ręki.

Byłem zdziwiony, że w tak szybkim tempie i nie zauważenie, znalazł się za mną.

Puścił moją dłoń i stanął przede mną.

- Nie jesteś pierwszą osobą, która chce to zrobić.- mruknął nie przejęty rozgryzając do końca mój plan. Złożył nożyk i rzucił go na stolik.

- Wyjdź z tego domu.- odezwałem się w końcu.

- Jestem u siebie.- powiedział patrząc na mnie przeszywającym wzrokiem.

- A ty na to pozwalasz, tak?- zapytałem pretensjonalnie kobietę, która mnie urodziła.

- Pozwalam. Usiądź. Musimy porozmawiać.- powiedział spokojnym głosem i przytuliła się do ojca.

- O czym?- usiadłem na fotelu.

- Zayn.- spojrzała na ojca - Koniec kłamstw.

- To czego się dowiedziałeś jest prawdą... Byłem mordercą. Swojej matki w to nie mieszaj.

- Nie jest wam czasem wstyd? Dwoje morderców wychowujących dwoje dzieci. To prawie tak samo jakbyś pozwolił dwóm pedofilom zaadoptować dziecko.- krzyknąłem.

- Uspokój się.

- Co chcesz mi powiedzieć? "Każdy z tych ludzi zasługiwał na śmierć"?

- Większość.- westchnął.

- Ja uważam, że ty powinieneś grzyźć teraz piach. Gdybyś mnie nie powstrzymał to wbiłbym ci ten pieprzony scyzoryk w serce i patrzył jak krew zaczyna brudzić twoje ubrania, jak bierzesz ostatnie tchnienie, jak zdycjasz jak pieprzony pies!

- Jake..- matka chciała mnie upomnieć, ale ojciec ją powstrzymał.

- Nie zmienie już swojej przyszłości, ale w sumie... Nie żałuję jej.

- Jesteś chory psychicznie.- zaśmiałem się i wstałem - Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę.- od razu w pośpiechu wszedłem do przedpokoju, założyłem buty i wbiegłem z domu.

/Rose/

- On jest narwany.- powiedziałam ukrywając twarz w dłoniach - On chciał cie zabić.- Mówiłam jak w jakimś amoku.

- Nie uda mu się to. Nie jest łatwo zabić zabójce.- prychnął

- O czym ty mówisz? Nie widziałeś jego oczu? On był gotowy cie teraz zabić!- podniosłam głowe.

- Niech próbuje.- wzruszył ramionami.

- Nie mam już na was obydwu słów.- wstałam i zaczęłam chodzić po salonie.

Nagle przyszło mi coś do głowy.

- O cholera.- powiedziałam i spojrzałam przerażona na Zayna - Mam przeczucie, że będzie chciał skontaktować się z Colin'em.

- Nie zrobi tego.- brunet od razu zaprzeczył.

- Skąd ta pewność?

- Jest taki jak ja.- prychnął - Będzie chciał się najpierw wyładować.

- Jesteś pewny co do tego?

- Nie, jestem pewny co ja bym na jego miejscu zrobił. Trzeba dać mu czas.- wyjął papierosy z kieszeni i wziął jednego.

- A co jeśli zrobi coś głupiego? - spojrzałam na swoje dłonie.

- Coś głupiego zrobić zrobi, ale nie zrobi sobie ani nikomu innemu krzywdy. Bynajmniej tak mi się wydaje.- odpalił papierosa i zaczął się nim zaciągać.

- Trzeba iść za nim!- wrzasnęłam.

- Nie. Jake potrzebuje czasu. Zobaczysz dziś lub jutro wróci cały i zdrowy do domu.

* Wieczorem *

/Jake/

Stałem z boku i patrzyłem na samochody, które za chwilę będą się ścigać. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nadal byłem wściekły. W końcu zebrałem się na odwagę.

Odepchnąłem się od drzewa i ruszyłem w kierunku typów, których obserwowałem już od dłuższego czasu.

- Macie coś? - zapytałem, a wyższy ode mnie o głowę chłopak spojrzał na mnie.

- Zależy co chcesz.- zaśmiał się.

- To co masz najlepsze.

- Masz.- podał mi coś, a ja wyciągnąłem z kieszeni portfel i dałem mu dwa banknoty o dużych nominałach.

- Starczy?- zapytałem.

- Tak.- kiwnął głową.

Schowałem narkotyki do kieszeni i udałem się bardziej na ubocze niż stałem przed chwila. Zarzyłem narkotyki i dopiero po chwili odczułem tego skutki.

Pod wpływem chwili pożyczyłem auto od jakiegoś typa nie myśląc o konsekwencjach i wystartowałem w wyścigu. Ostatnie co pamiętam to to, że zjechałem z trasy tracąc kontrolę nad pojazdem. I tyle, że zdarzyłem wyskoczyć z auta nim te uległo wypadkowi.
---

Kocham Wattpada! Serio -.-

Ten rozdział miał być 23.07., ale co? Nie dodał się,  a ja byłam przekonana, że jest inaczej -.-

Za chwilę wrzucę kolejny.

Inne opowiadania:

► Random Knowladge ||Z.M.

► Wyzwanie: Psychiatryk

Trylogia: Akt Miłości ||L.H.

► Kogo wybrać? ||Z.M. & L.H.

► Thanks to her life ||L.H.

Hooligans: Bonus (sequel Hooligans: Life is Hard)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz