Pansy Parkinson uważała, że wszystko jej wolno. Dosłownie wszystko. Zachowywała się tak, jakby cały świat żył tylko z powodu jej łaski. Każdy swój krok podnosiła do rangi cudu, unosząc wysoko podbródek i sprawiając, by spojrzenie było jeszcze pogardliwsze, jeszcze bardziej szydercze, by jeszcze bardziej należało do niej.
Ale kiedyś się potknęła. Potknęła się o jedną ze swoich zabawek, które mówiły, czuły i były zdolne do złości.
Pansy wtedy płakała. Płakała niczym małe dziecko, któremu się sprzeciwiono. Płakała niczym małe dziecko, niczym rozpuszczona księżniczka, której pozbawiono władzy.
Bo tak właśnie było.
Papierowa korona Pansy Parkinson uleciała, a wraz z nią Pansy.
CZYTASZ
Duże dzieci ✔
FanfictionSto słów to zdecydowanie nie jest dużo, aby opisać czyjeś cechy. To zdecydowanie za mało. Każdy z nich dostał jednak tylko taką ilość. Każdy z dziesięciorga. Każdy ze Slytherinu. Każdy z grupy dużych dzieci. na okładce Allegory on the Fate of Art...