Morthal było najbrzydszym miejscem, jakie Mahogany miała nieprzyjemność widzieć. Miasto było otoczone z jednej strony ośnieżonymi, stromymi górami, a z drugiej rozległymi, śmierdzącymi bagnami. Powietrze było wilgotne i przesiąknięte zapachem rozkładających się roślin. Samo miasteczko składało się z kilkunastu domów położonych nad jeziorem. Między nimi rozciągały się drewniane podesty, śliskie od zalegającej na nich wody i szlamu. Jedyną budowlą, wyróżniającą się z tej zbieraniny smutnych mieszkań była siedziba jarla. Odgrodzona od reszty miasta żelaznymi drzwiami wznosiła się tuż koło bramy wjazdowej. Słońce schowało się za ciemnymi chmurami, wiszącymi nisko na niebie w nieodpartej groźbie burzy. Mahogany otuliła się szczelniej płaszczem. Koła wozu powoli toczyły się po rozmokniętym błocie, którym pokryta była główna droga. W końcu woźnica zaciągnął lejce i zeskoczył z plaskiem na ziemię. Dziewczyna zrobiła to samo, lądując butami w głębokiej, brązowo szarej kałuży.
- Cholera - zaklęła, czując, jak czubki butów przesiąkają wodą.
- Masz trzy godziny - poinformował ją woźnica, zdejmując beczkę z kapustą i opierając ją o koło - Później radź sobie sama. Im szybciej wyjadę z tego miejsca, tym lepiej. - dodał, rozglądając się ponuro.
Mahogany skinęła głową. Podeszła do wozu i rozłożyła na deskach mapę. Z niechęcią zdała sobie sprawę, że aby dostać się do Ustengravu będzie musiała dostać się na drugą stronę jeziora, a potem przedrzeć przez bagna.
"I tak mam mokre buty" próbowała dodać sobie otuchy w myślach.
Zwinęła mapę w ciasny rulon i schowała głęboko do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Rzuciła szybkie pożegnanie w stronę woźnicy, który w zamian życzył jej szczęścia i ruszyła w kierunku, który wskazywała mapa. Żeby dostać się na drugi brzeg przeszła drewnianym pomostem pełniącym funkcję drogi i dojścia do domostw położonych najbliżej wody. Przy ostatnim z domów prześlizgnęła się między drewnianą zabudową a starą sosną, schodząc na brzeg. Gdy tylko dotknęła ziemi, stopy zapadły jej się aż po kostki. Prychnęła z obrzydzenia i powoli, krok za krokiem wchodziła coraz dalej w bagna. Każdy ruch sprawiał nie lada trudność. Jasne, szarawe błoto zasysało jej skórzane buty.
- Zachciało im się rogów - burczała pod nosem Mahogany, brodząc teraz w brudnej wodzie, sięgającej kolan - "To będzie twoja ostatnia próba Smocze Dziecię" - przybrała przesadzenie naburmuszoną minę - "Nie pytaj, dlaczego Smocze Dziecię. Sama odnajdziesz swoją drogę Smocze Dziecię. Idź przez te bagna Smocze Dziecię. To najlepszy trening siły ducha Smocze Dziecię." Cholerni mędrcy z bożej łaski, cholerne bagna, cholerne smoki...
Mahogany urwała narzekanie, słysząc w oddali odgłosy walki. Pochyliła się nad ziemią, zdejmując łuk z pleców i nakładając strzałę. Skradała się od drzewa do drzewa, kierując się w stronę hałasu. Schowała się za rozłożystym krzewem i rozchyliła liście. W oddali, na wysepce pośród bagien toczyła się bitwa. Młoda kobieta, elfka, ubrana w prostą czarną szatę miotała kulami ognia w mężczyznę ubranego w skórzaną zbroję. Bandyta rzucił się w stronę kobiety mag w tym samym momencie, kiedy ona zebrała wystarczająco dużo energii między złożonymi dłońmi. Eksplozja huknęła i rozbłysła nienaturalnie zielonym światłem. Mahogany opadła na ziemię, zakrywając uszy dłońmi. Poczuła zapach palonego mięsa i wyjrzała zza krzewu. Na wzgórzu klęczała kobieta. Ręce opadły jej po obu stronach ciała, uniosła głowę do góry, patrząc w niebo. Mahogany powoli wyszła ze swojej kryjówki, wspinając się po wzgórzu. Spojrzała na kobietę i ze zgrozą zauważyła ostrze, wbite prosto w brzuch czarodziejki. Rękojeść miecza wryła się w błotnistą ziemię, utrzymując ciało kobiety w pionie. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, lecz po bandycie nie było ani śladu. Trawa wokół dymiła i skrzyła się zielonymi iskrami. Mahogany podeszła do trupa i delikatnie zsunęła ciało z miecza. Ułożyła kobietę na trawie i palcami zamknęła jej oczy. Odwróciła się w stronę szczytu wzgórza. Między rzadką trawą i bezlistnymi krzewami wznosił się kamienny kurhan. Mahogany przypominała Kopiec Pylarza, do którego udała się z Farkasem, jako ostatni test przed pełnoprawnym przyjęciem do Towarzyszy. Dziewczyna wyciągnęła mapę i rozłożyła ją na kolanie. I Kopiec Pylarza i Ustengrav były nordyckimi ruinami, skoro więc tajemnicza budowla przypominała inną tajemniczą budowlę... Odległości na mapie się zgadzały. Mahogany schowała papier i po raz kolejny wyciągnęła łuk. Zeszła po kamiennych schodach, omijając przy tym ciało kobiety rozłożone na podłodze w kałuży własnej krwi. Podeszła do drzwi i przyciskając się plecami do ściany, otworzyła wejście.
![](https://img.wattpad.com/cover/97845150-288-k309369.jpg)
CZYTASZ
Skyrim: Service & Sacrifice
Fiksi PenggemarMłoda przemytniczka zostaje wrzucona w wir wydarzeń, który ukształtuje przyszłość znanego jej świata. Na drodze ku zrozumieniu swojego własnego przeznaczenia spotyka niezwykłych ludzi. Zbiera blizny, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. A jednak najt...