Korea Południowa, rok 2003.
Rok katastrofy.
Nikt tak naprawdę nie wie, co się wydarzyło. Na obszarze całego kraju zaczęły mieć miejsce paranormalne zjawiska. Na każdym cmentarzu, w miastach, we wsiach i na odludziach ludzie znajdowali rozkopane groby. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że umarli zaczęli ożywać. Zaczęli chodzić po ulicach, wśród normalnych ludzi, napadali na nich i pożerali. Ci, z których jeszcze coś zostało następnego dnia odradzali się jako jedni z nich. W ten sposób plaga, jak to niektórzy nazywali, zaczęła przeradzać się w apokalipsę. Władze Korei Północnej zarządzili szybkie wybudowanie muru na granicy między państwami, by trupy nie mogły przedostać się dalej. W ciągu miesiąca populacja ludzi w kraju zmniejszyła się o ponad 2/3. Żaden z naukowców nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego martwe osoby nagle zaczynają się budzić, powracać do życia. Zdołano jedynie stwierdzić, że jedyną żywą częścią w ich ciele jest mózg. Jest on jedyną rzeczą, przez którą można ponownie zabić martwego.
Prości ludzie nie mieli żadnych szans. Nie mieli jak się bronić, jak uciekać. Przetrwali najsilniejsi albo po prostu ci, którzy mieli szczęście. Rozpierzchnięci po całym kraju starają się znaleźć sposób na przeżycie. Jaki to jednak ma cel? Odcięci od świata, od pomocy z zewnątrz muszą sobie radzić sami. Przed całkowitym odcięciem prądu rząd ogłosił, że żadne z państw nie zgodziło się pomóc ani tym bardziej przyjąć ewentualnych uchodźców z terenu tego kraju. Cały świat skazał Koreę na śmierć. Wśród ocalałych nadal jednak tli się nadzieja. Nadzieja na zakończenie tego koszmaru. Na przywrócenie porządku i ładu. Co jednak są w stanie zrobić osamotnieni ludzie, którzy nie mają gdzie się podziać? Co, kiedy zimne palce strachu zacisną się na ich gardłach i odetną dopływ tlenu? Poukrywani po lasach czy opustoszałych wioskach w końcu się złamią. Stracą chart ducha. Umrą z głodu lub pożarci przez trupy.
Nikt jednak nie zamierza się poddać, póki walka nie jest całkowicie przegrana.Chłopak wolno otwiera oczy i z cichym jękiem podpiera się na łokciach. Ból głowy jest nie do zniesienia, a brzuch zdążył się zapaść, pewnie od niedożywienia. Z trudem unosi rękę i przykłada ją do głowy, wyczuwając na niej coś lepkiego. Przesuwa dłoń dalej, próbując zrozumieć, czym to jest, ale na palcach czuje jedynie szorstką strukturę.. Bandaż? Przecież ostatnio nic sobie nie zrobił, więc dlaczego..
- Matko? - chce krzyknąć, ale z jego ust wyrywa się jedynie cichy charkot. Głos odmawia posłuszeństwa, gardło jeszcze bardziej zaciska się od nagłego przypływu przerażenia. Mimo to ponawia próbę, czując jak ogarnia go panika.
- Matko! Ojcze!
Chłopak kładzie stopy na podłodze i próbuje wstać, nie myśląc o tym, ile czasu minęło, i że jego nogi, ostatnio nieużywane, mogą być bezwładne. Upada więc niemal natychmiast na dywan, z którego unosi się tuman kurzu. Jak długo tak leżał? Ile czasu minęło od.. od czego właściwie? Co się tutaj stało? Z grymasem bólu na twarzy wyczołguje się z pokoju, nie zaprzestając nawoływania któregokolwiek z mieszkańców posiadłości. Łapie za oparcie krzesła i próbuje się na nim podeprzeć, ale ono się wywraca, wywołując tępy ból w przyciśniętych przez nie do ziemi palcach. To go jednak nie zniechęca i wciąż rozpaczliwie stara się znaleźć kogokolwiek, kto mógłby mu wytłumaczyć, co się tak właściwie dzieje. Cała ogromna posiadłość jest pusta. Ani żywej duszy. Wszędzie jednak daje się wyczuć charakterystyczny zapach. Zapach psującego się mięsa. Chłopak jednak tego nie wie, nigdy bowiem nie miał z nim styczności. Bezradnie więc zatyka nos, starając się odciąć od przykrej woni.
Wychodzi przed dom. Przy wjeździe na posesję znajduje się tablica z napisem "posiadłość rodziny Byun". Chłopak, jako że jest dziedzicem i następcą głowy rodziny, od dziecka był wychowywany na wręcz idealnie prezentującego się panicza. Problem w tym, że on tego nie chciał. Właściwie w duchu był jeszcze dzieckiem, czego nikt inny nie potrafił zauważyć.
Na zazwyczaj ruchliwej ulicy przed posiadłością panuje nadzwyczajny spokój. Kolejny powód do niepokoju. Nagle chłopak zauważa ruch po lewej stronie. Niepewnie wychyla się zza filaru i z przerażeniem obserwuje rozgrywającą się przed nim scenę. Z domu wybiega wrzeszcząca dziewczyna, trzymając się za krwawiące ramię. W pierwszej chwili chłopak chce do niej podejść i spytać, czy wszystko w porządku, ale to, co się dzieje później skutecznie go paraliżuje. Z domów, krzaków, a nawet kanałów zaczynają wyłazić ludzie, odcinając jej drogę ucieczki. Wszyscy są okropnie brudni, twarze mają makabrycznie powykrzywiane, a smród, jaki się wokół nich unosi jest nie do wytrzymania. Dziedzic posiadłości powoli i w ciszy wycofuje się w stronę drzwi, ale nie potrafi już powstrzymać krzyku, gdy jeden z brudasów rzuca się na dziewczynę i odrywa zębami spory kawał mięsa z jej uda. Czy to jakiś chory sen, w którym wylądował w wiosce kanibali?
"Chcę się już obudzić. Błagam. Błagam! BŁAGAM!"
Jak na zawołanie, część z nich obraca się w jego stronę, zaniepokojona hałasem. Nie myśląc zbyt wiele chłopak wpada do garażu i odpalając pierwszy lepszy samochód ojca, wyważa bramę, nie tracąc czasu na jej otwieranie. Łzy rozmazują mu obraz, więc jedynie dźwięki informują go o tym, że dość duża część brudasów została przez niego rozjechana. Nie patrząc za siebie, wyjeżdża z miasta i jedzie tak wzdłuż drogi aż do wyczerpania paliwa. Cały czas stara się zrozumieć, co się stało. I dlaczego ma wrażenie, że został już zupełnie sam. Dopiero kiedy samochód bez życia zatrzymuje się na poboczu ostatkiem sił wydostaje się na zewnątrz pojazdu i lekko się zataczając, wchodzi na dróżkę obok szosy. Po jakimś czasie zauważa w oddali jakieś domki, więc nie mając już siły na nic innego, kieruje się w ich stronę. Ledwie widząc na oczy ma nadzieję, że więcej nie natknie się na kanibalopodobne istoty. Może nawet znajdzie tam kogoś, kto pomoże mu się obudzić?
![](https://img.wattpad.com/cover/117506488-288-k702304.jpg)
CZYTASZ
Lost humanity
HorrorCzas apokalipsy. Zombie opanowały całą Koreę Południową. Czy grupie przetrwańców uda się odnaleźć lekarstwo?