V

23 0 0
                                    

Pukanie do namiotu wydaje się średnio możliwe, więc Sehun po prostu rozchyla jego poły i zagląda do środka. Już i tak stał tak przez kilkadziesiąt minut. Przy wejściu nawet się nie odzywa, bo i nie ma po co.
Tym bardziej, że to, co widzi, z pewnością nie jest Kai'em i nie podchodzi pod normalne.
Otóż niejaki Xiumin właśnie pochyla się nad kufrem, wyciągając z niego czerwoną koronkową bieliznę. Sehun mruga kilkakrotnie, żeby odpędzić od siebie jego widok w tym gustownym ubranku. Chłopak od razu orientuje się, źe jest obserwowany, więc przyciska swój skarb do piersi i patrzy na intruza spode łba.
- Wyjdź. I udawaj, że nic nie widziałeś - rudzielec burczy pod nosem, wytrzeszczając na niego swoje oczy. Przerażające.
Taka bielizna nie pasuje do jego postawy bad boy'a. Mimo usilnego powstrzymywania się Oh w końcu parska śmiechem. Z pewnością zostałby rozdarty na kawałki, gdyby nie Kai, który właśnie wpada, a raczej wczołguje się do namiotu. W pierwszej chwili pada podejrzenie, że dostał wpiernicz od Kyungsoo. Jednak jego błogi uśmiech sugeruje coś innego.
- Um.. Kai? Żyjesz? - Xiumin zdążył schować bieliznę, a teraz morduje Sehuna wzrokiem mówiącym, żeby za żadne skarby nie odważył się wygadać jego tajemnicy. Ten tylko unosi brew i odpowiada mu zaczepnym uśmieszkiem.
- Tak, po prostu chyba mi się umarło - białowłosy wzdycha w ziemię i przytula się do niej.
- Jesteś umarlakiem? Mam Cię zabić?
- Nie jesteś śmieszny, Xiumin. Mimo moich nauk niczego jeszcze nie umiesz.
- Bo jesteś idiotycznym nauczycielem.
- Stul twarz.
- Możemy zacząć mój trening? - pyta ostentacyjnie Sehun i krzyżuje ramiona na piersi. Wszystko fajnie, tylko jakby niezręcznie tak stać pomiędzy tą dwójką.
- Tak, jasne. Daj mi chwilę.. - i Kai ponownie pada twarzą na ziemię. Nic nie sugeruje, że szybko się stąd ruszy.
Baekhyun w tym czasie nie bardzo wie, co zrobić ani dokąd iść po tym, jak Xiumin zostawił go samego w zbrojowni. Dał mu łuk, chwilę poopowiadał o rzeczach, o których nie miał zielonego pojęcia i po prostu zniknął. Tak o.
- Gdzie bym poszedł gdybym był Lay'em? - pyta Baek samego siebie, ale rezygnuje z tego pomysłu niemal od razu po tym, jak przed oczami wyskakuje mu polana pełna jednorożców, śpiewających kwiatków, tańczących ziół i nagiego Suho.
Ugh.
Fu.
Nawet nie wie, skąd mu się to wzięło.
- A Kyungsoo?
Nie, to też nie. Jaskinia pełna nietoperzy niezbyt mu odpowiada.
- Chen! - dopada go, będąc już na skraju desperacji. - Ratuj mnie!
Dopiero po chwili Baek orientuje się, że to, co przytula to nie chłopak, tylko roślina.
I to nie byle jaka.
Pokrzywa.
Pokrzywa!
POKRZYWA.
To tu w ogóle rośnie?
No najwyraźniej tak, ale..!
- Baek? Ty płaczesz?- chłopak podnosi wzrok na stojącego przed nim Krisa i wyciąga ręce w jego stronę.
- Zabierz mnie stąd, proszę. Zaatakowała mnie roślinka.
- Wątpię, czy roślinki mają możliwość dobrowolnego atakowania ludzi - przywódca uśmiecha się nieznacznie i czochra jego włosy. Jest zupełnie jak młodszy braciszek.
- Ale ona naprawdę mnie zaatakowała! Ugryzła nawet - chłopak robi z ust podkówkę i pociąga nosem. Uroczo. - No i teraz mnie boli.
- Pocałować, żeby przestało boleć?
Kris ze zdziwieniem wlepia wzrok w jego dłoń, która pojawia mu się przed twarzą.
- Tak - mówi krótko tamten. Blondyn wzdycha dyskretnie. Jak ma mu wytłumaczyć, że to był tylko żart? Nie odzywa się jednak, przewraca tylko oczami i zamiast całowania chwyta jego dłoń i ciągnie w kierunku placu namiotowego.
- Będziesz miał namiot z Chenem, raczej nie będzie sprawiał problemów - informuje Kris, kiwając przy tym głową. Sam nie wie, kogo chce przekonać. Jego czy siebie. - Suho zostanie z Lay'em, a Sehuna przydzieliłem do kogoś, kogo jeszcze nie mieliście okazji spotkać.
- Ale gryząca roślinka..
- Spokojnie, palca Ci nie odgryzła.
- Ale mogła! Gdyby tylko chciała!
Kolejne dni zapowiadają się niesamowicie ciężko.

Baekhyuna budzi śpiew ptaków, a ciepłe promienie słońca muskają jego twarz.. A w życiu.
Zostaje brutalnie wyrwany ze snu poprzez skopanie go z materaca przez nikogo innego, jak Chena, który śpi sobie jeszcze w najlepsze. Jakby tego było mało, jego chrapaniu jest naprawdę daleko do trelu na przykład słowika.
Nie to, żeby Baek specjalnie narzekał, ale to naprawdę okropne! Przez to wszystko się nie wyspał, a co za tym idzie - wygląda okropnie.
To nie jest normalne.
Bierze szybko swoje rzeczy i przenosi się na jakąś matę na ziemi. Kładzie się na niej i już ma zasypiać, gdy do namiotu wchodzi Xiumin.
- Trzeba wstawać - rzuca jedynie chłopak i wychodzi. Wraca jednak, słysząc żałosne zawodzenie Baek'a, który nie jest w stanie dobudzić Chena.
To nie tak, że się nim wysługuje, po prostu już próbował go budzić. W nocy. Kilka razy.
Ani razu nie wyszło.
Był jak kamień.
Skała.
Głaz.
- Chen. Chen, jełopie, wstawaj! - burczy rudy i brutalnie nim potrząsa. Kiedy i to nic nie daje, odwraca się z ponownym zamiarem wyjścia, ale powstrzymuje go słaby głos Jongdae.
- Dzień dobry, Minnie - zaspany chłopak siada na łóżku, odgarniając z twarzy rozczochrane na wszystkie strony włosy, a na policzkach Minseoka rozkwitają delikatne rumieńce, które nieudolnie stara się zakryć.
Choć Chen jest chyba tak zaspany, że tego nie zauważa.
- Ubieraj się.
- Już, już. Ale zaczekasz na mnie, prawda? - pyta cichutko Chen, w pośpiechu zakładając na siebie rzeczy.
- Wiesz, że muszę - rzuca Xiumin, poganiając go dłonią, po czym nareszcie wychodzi na upragniony dwór.
- Wiem. Ale wiem też, że chcesz - młodszy Kim wybiega za nim z uśmiechem.
Scena, która się tu właśnie rozegrała jest tak słodka, że Byun jest im nawet w stanie wybaczyć fakt, iż go zignorowali.

- Rolą obrońcy w obozie jest, tak jak nazwa wskazuje, obrona słabszych jego członków - Kai robi krótką pauzę, podczas której głośno ziewa - albo po prostu wykonujących inne zadania. Mamy robić obchody, nie oddalać się od obozu i trzymać nocną straż.
- Dlatego nie spałeś w nocy? - przez chwilę Kim ma wrażenie, że pytanie zadał Sehun i już ma zejść na zawał, kiedy obok pojawia się głowa Suho.
- Tak, to właśnie dlatego.
- Nie robicie zmian?
- Robimy, naturalnie. A raczej robią to Kyungie.. Znaczy Kyungsoo, Xiumin, Kris bądź ktoś z innego plutonu. Ja zawsze stoję całą noc.
- I kiedy ty śpisz?
- A gdzie ty zgubiłeś Lay'a?
- A bo ja wiem? Od godziny go nie ma, wcześniej gadał coś o kibelku.
- A, pewnie śpiewa w krzakach o jednorożcach - wzrusza ramionami białowłosy i ponownie zwraca się do Sehuna. - Mam niemal nieograniczony dostęp do zbrojowni, więc jeśli chciałbyś coś z niej..
- Mam kuszę, to mi wystarczy - jego zimny głos wzbudza dreszcze na ciele Jongina. Podobnie robi głos Kyungie'ego, ale tamten dreszcz działa w inny sposób. W dobry sposób.
- Jak chcesz. I pamiętaj. Obrońcami są ci najsilniejsi i najzdolniejsi.
- Czasem też idioci - Kyungsoo podchodzi do nich z obojętnym wyrazem twarzy.
- Zdążyłem zauważyć - Sehun wzrusza ramionami i obaj patrzą na Kai'a. Ten jednak zupełnie ignoruje jednego z nich.
- Dzień dobry, Kyungie! - wyszczerza się do niego i lekko odchyla na piętach. Nadal serce mu skacze po tym, co starszy wczoraj wyznał.
Chłopak kompletnie go jednak ignoruje. Mówi Sehunowi, gdzie może znaleźć zapas bełtów i zwyczajnie odchodzi. Tak po prostu. Kim odprowadza go spojrzeniem, uśmiechając się delikatnie. On się nie da tak łatwo spławić. Szykuj się na wojnę, Do.

Lost humanityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz