- Kiedy on przyjdzie?
- Nie mam pojęcia, Kai. Stul pysk.
- Długo go nie ma.. Może się zgubił!
- Nie zgubił się, przecież jest z nim Chen.
- A może gdzieś razem utknęli i teraz umierają!
Wysoki blondyn wzdycha przeciągle i rozmasowuje palcami nasadę nosa. Kai może i jest zdolnym obrońcą, ale jest też cholernie irytujący. Jego obsesja na punkcie Kyungsoo powili staje się nie do wytrzymania. Doszło do tego, że Lay musiał robić mu specjalny wywar usypiający, co Kyungsoo przyjął raczej chłodno. To dość.. skomplikowane, jak wszyscy dookoła zdążyli się zorientować. Blondyn przeczesuje palcami włosy i sięga w stronę drewnianej belki, którą chce zdzielić Kai'a w łeb. W tym momencie z pobliskich krzaków dochodzą krzyki, szelest, a nawet śmiechy. Kai wybiega z namiotu przywódcy, a blondyn rusza zaraz za nim. Jako opiekun obozu musi pilnować porządku i tak dalej.
Na polanie pojawia się Kyungsoo wspólnie z Chenem, po nich natomiast jeszcze trójka nieznanych przywódcy osób: jasny blondyn z zimnymi oczami, brunet z dość krzywą twarzą i szatyn, któremu usta się nie zamykają. Niezła kompania. To niesamowite, że przetrwali w lesie.
- Kyungie!! - Kai jak wystrzelony z procy rzuca się w kierunku zastępcy przywódcy. Ten reaguje błyskawicznie, bez mrugnięcia okiem. Wykręca mu rękę i przerzuca przez ramię, grzmocąc nim w najbliższe drzewo. Trzask, który temu towarzyszy, nie brzmi zbyt miło. Na szczęście jednak Kai szybko się podnosi i z niemrawym uśmiechem staje z boku.
Baekhyun krzywi się. Na samą myśl o tym, jak bardzo musiało to uderzenie zaboleć, przechodzą go ciarki. Towarzyszący temu odgłos tylko wszystko pogorszył. Chwilę zajęło mu ogarnięcie się po tym dość niecodziennym popisie siły i dopiero wtedy mógł przyjrzeć się nowej twarzy.
Z opowiadań Chena o natręcie, który ma obsesję na punkcie Kyungsoo, wywnioskował, że jest on co najmniej szkaradny, skoro ten tak na niego reaguje, a tu proszę.. Kai, jak zdążył się zorientować, jest naprawdę przystojny. Wystarczy spojrzeć tylko na te pełne usta, błyszczące oczy, opalony, wyrzeźbiony brzuch.. W końcu to wina Kyungsoo, że tamtemu podwinęła mu się koszulka!
Baekhyun już od razu stwierdza, że nie rozumie Do. Na jego miejscu byłby przeszczęśliwy. Jak każdy zresztą.
Chyba, że jest hetero. Ale to przecież nie zdrowe!
- Wszystko w porządku? - Baek podchodzi do białowłosego, nie będąc do końca pewnym tego, co się przed chwilą wydarzyło.
- No pewnie - odpowiada Kai z uśmiechem i podnosi głowę, zginając się lekko wpół.
Kyungsoo odwraca wzrok i zaciska pięści na kurtce.
- Rusz się - rzuca gniewnie, chwytając Kai'a za rękaw, na co ten patrzy na niego pytająco. - Idziemy zaprowadzić nowych do Lay'a, żeby dał im coś na uspokojenie. Tobie zresztą też by się to przydało, kretynie.
Baek uśmiecha się sam do siebie. A może on jednak trochę go lubi..
Kai tymczasem zdaje się być wniebowzięty. Uczepiony Kyungsoo nie może wyjsć z podziwu. Wrócił! I nic mu się nie stało! Jest równie silny i wredny, co zawsze. I przyprowadził ze sobą przyjaciół, co znaczy, że zaczyna się integrować! Kyungie dorasta!
Jongin uśmiecha się delikatnie i posłusznie idzie za zastępcą przywódcy, cały czas wpatrując się w dłoń, która trzyma rękaw jego kurtki. Może na niego nie patrzy, może robi to z litości, może chce wypaść lepiej w oczach przywódcy, to nieważne. To, co dzieje się w głowie Kai'a, można opisać mniej więcej tak:
"On
Mnie
Dotknął
Żywą ręką
Dotknął
Mnie
Ja chyba umieram
Lay, szykuj stół operacyjny"
Kai obraca się w stronę pozostałej trójki, która idzie za nimi. Na końcu wlecze się przywódca, czyli po prostu Kris, wspólnie z Xiuminem, który pojawił się nagle znikąd. Zupełnie jak jakiś korowód. Kim drapie się wolną dłonią po policzku i uśmiecha się szerzej, czując rumieniec na twarzy. Kyungsoo.. Gdyby tylko wiedział, jak powiedzieć mu, co czuje.. Zamiast tego woli jednak rzucić się na niego i wyściskać do nieprzytomności.
Fetysz?
Po krótkiej chwili wszyscy docierają do nieco oddalonego od obozu białego namiotu ich medyka i zielarza, Lay'a. Jego końska twarz wita ich od progu, a nieobecny wzrok i uśmiech wróżą jedynie dobrą zabawę.
- Oo, widzę, że panowie na wieczór kawalerski! - zaczyna i chwiejnie się zatacza. - Nawet przeprowadziliście striptizerki!
- Kawalerski? Żenisz się? - Kris patrzy na niego niepewnie.
Lay jednak zupełnie go zlewa i podchodzi do chłopaka, który jako jedyny przejął się poupadkowym stanem Kai'a.
- Jak ma pani na imię? - pyta przymilnie i.. całuje jego dłoń!
Wszyscy niemal duszą się ze śmiechu, starając się go jednak jakoś powstrzymać, co jednak nie bardzo niektórym wychodzi. Kai prycha pod nosem, na co Kyungsoo wali go łokciem w brzuch, choć sam ledwie nad sobą panuje.
- Lay, czegoś ty się nawdychał?!
Do przewraca oczami. Teoretycznie powinien się przejąć stanem, w jakim aktualnie znajduje się medyk, ale jest to u nich na porządku dziennym, więc po prostu to olewa.
Pewnie stałby tam trochę dłużej, by pośmiać się z miny obcałowywanego Baeka i Krisa, który nieudolnie próbuje oddzielić od niego nachalnego Lay'a, ale kątem oka zauważa, jak Kai lekko się krzywi, mocniej zaciskając rękę na swoim pasie.
Kyungsoo przygryza wargę. Chyba lekko przegiął.
Uśmiech momentalnie znika z jego twarzy.
"Czemu jestem takim idiotą? Nie rzuca się ludźmi o drzewa!"
Nic nie mówiąc, zaciąga wciąż rozbawionego Jongina do namiotu, sadza go na czymś, co chyba kiedyś było łóżkiem i zabiera się za robienie naparu. Nie są to może tabletki przeciwbólowe, ale wciąż jest to w jakimś stopniu pomocne.
Do wpycha mu kubek w dłonie i wychodzi na zewnątrz, zanim zdąży cokolwiek powiedzieć.
- Noce poślubne zazwyczaj są po ślubie, ale Soo jak zwykle nas zaskakuje- mruczy uwieszony na Suho, Lay. Chyba obrał sobie nową ofiarę. - Może my też poznamy się lepiej?
- Ymm.. Ja.. Nie! Znaczy.. Nie, że nie, po prostu..
To w pewnym sensie urocze, że tak plącze mu się jezyk. Gdyby wszystko było takie proste..
![](https://img.wattpad.com/cover/117506488-288-k702304.jpg)
CZYTASZ
Lost humanity
TerrorCzas apokalipsy. Zombie opanowały całą Koreę Południową. Czy grupie przetrwańców uda się odnaleźć lekarstwo?