Luhan zbywa groźbę Sehuna uśmiechem, bo jest pewien, że gdyby nawet doszło do tego, że jakimś cudem chciałby go sprzątnąć i to nie tak, jak Kyungsoo resztki po jedzeniu, w czasie, gdy sięgałby po kuszę - miałbym już nóż przy jego.. no..
- Oby nie i bez tego jest paskudna- Lu krzywi się lekko na wspomnienie owej zupy, osiągając tym sukces, bo kącik ust jego towarzysza lekko drgnął.
Przez chwilę siedzą w ciszy, wpatrzeni w las, każdy pogrążony we własnych myślach. To pierwszy raz, kiedy Luhan może tak po prostu pomilczeć. Pomijając misje, oczywiście. W pewnym sensie to.. przyjemne. Nawet bardzo.
Z zamyślenia wyrywa go ten chłodny głos.
- Wracaj do nich.
Jelonek spogląda na Sehuna, przekrzywiając głowę.
- Nie chcesz mnie tutaj?
- Zamarzniesz. Idź stąd - mówi dość oschle, nawet na niego nie patrząc. To nie tak, że go tu nie chce. Względnie to nawet miłe. Jednak Sehun nigdy się do tego nie przyzna. Ani w tym życiu, ani w żadnym innym.
Ale nie odpowiedział, że go tu nie chce.
Tylko, że zmarznie.
Czyli teorerycznie chce, żeby z nim siedział.
Luhan uśmiecha się do siebie w duchu.
- Wytrzymam. Tam, w lesie, musisz czasem spędzić tydzień bez jedzenia, picia, ciepła ani tym bardziej bezpieczeństwa. Nigdy nie wiesz, czy nic nie czai się za drzewami i nie mówię tu tylko o zombie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że masz dokąd wrócić i wiesz, jak to zrobić, ale dopóki nie ukończysz misji - nie masz nawet, co o tym myśleć. Oczywiście możesz ją porzucić, ale wtedy istnieje prawdopodobieństwo, że skażesz obóz na zagładę. Dlatego brniesz w to dalej, bo wbrew wszystkiemu to tam czujesz się prawdziwie wolny. Tak, jak gdyby nic cię nie ograniczało. Za to właśnie kocham las. Innym wydaje się groźny i niedostępny, ale gdy już się przed tobą otworzy - poznasz go z zupełnie innej strony i pokochasz magię, którą jest przepełniony.. - Lu ścisza głos i podskakuje, speszony tym, że zapomniał o obecności Sehuna. - Ojć, przepraszam! Chyba za bardzo się rozgadałem..
Przez cały wywód Luhana Oh siedzi i tylko na niego patrzy. Może nie jest taki, jak inni. Ale to i tak nic nie zmienia, nastawienie względem niego ani trochę mu się nie poprawiło. Po prostu to, co mówił, miało w pewnym znaczeniu sens. Szczególnie dla samego Sehuna. Latami biegał po lasach za ojcem, który polował. Nauczył się go słuchać i rozumieć.
- Wiem, o czym mówisz - kwituje tylko i znów odwraca spojrzenie. Lu jedynie się uśmiecha, a jego ciałem znów wstrząsa dreszcz. Sehun wzdycha cicho i podnosi się z miejsca.
- Dokąd idzie.. - przerywa Luhan, kiedy tylko zauważa, że ten wcale nie ma zamiaru się stąd ruszać. Zdejmuje z siebie kurtkę i zarzuca ją w stronę mniejszego. Może jest za duża, ale potrafi chronić przed zimnem.
- Sehun, co Ty..
- Nie gadaj - przerywa mu i znów siada pod drzewem. Ma na sobie tylko podkoszulek, ale chłód mu nie przeszkadza. Nigdy nie przeszkadzał. Czuł się z nim w pewnym sensie zżyty.
- Dziękuję.. - słyszy jego cichy głos, na co odpowiada jedynie skinieniem głowy. Potem w końcu będzie na niego, że się pochorował czy coś.
Luhan mocniej naciąga na siebie materiał i wtula twarz w kołnierz, przesiąknięty zapachem Sehuna, lasu i..
- Modrzew - stwierdza po chwili, patrząc na chłopaka. - Twoja kurtka pachnie lasem, ale wyczuwalny jest też modrzew. Nie rozumiem tylko, jakim cudem, skoro w promieniu czterdziestu kilometrów żadnego tu nie ma.
Lu zerka na jego ramiona, by upewnić się, czy nie ma przypadkiem gęsiej skórki.
Między nimi zapada cisza i jelonek już traci nadzieję, że mu odpowie, gdy nagle postanawia się odezwać.
- Należała do mojego ojca. Kiedyś razem chodziliśmy po lesie, a on uczył mnie polować. Choć bardziej wyglądało to na naukę skradania, bo nigdy nie pozwolił mi dotknąć swojej kuszy, którą..
- Teraz nosisz przy sobie - dokańcza za niego Lu, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Być może Sehun nie mówi tego wprost, ale widać, że jest mu ciężko.
- Jesteś obrońcą, prawda? Kogo ci przydzielili? - niższy wzdycha, widząc zdezorientowanie towarzysza. - Każdy z was jest do kogoś przypisany. Kai do Kyungsoo, Xiumin do Chena.. A ty?
- Nie wiem. Jeszcze mi nie powiedzieli. Podobno do kogoś nowego.
- Słuchaj.. Jeśli chcesz, to kiedy następnym razem pójdę do lasu - zabiorę cię ze sobą.
Lu sam nie bardzo wie, dlaczego mu to proponuje. Nigdy wcześniej tego nie robił. Zawsze wolał pracować w pojedynkę i w przeciwieństwie do Chena, nie zgadzał się na towarzystwo podczas misji.
Dlatego był w tym najlepszy.
- A to nie jest przypadkiem tak, że mogą tam wchodzić tylko zwiadowcy?
CO.
- Kim ja według ciebie jestem?
- Pomocą kuchenną?
Luhan wyglada tak, jakby właśnie oberwał w twarz
"Trzymajcie mnie, bo zaraz go uduszę."
Sehun w tym czasie bawi się w najlepsze. Droczenie się z tym małym krasnalem będzie chyba teraz jego ulubionym zajęciem. Mina Lu była warta tego, żeby zacząć tę rozmowę.
- Jestem zwiadowcą! Przeliterować ci to? Co? Nie wyglądam ci na zwiadowcę?
- Twoje włosy trochę przypominają ścierkę kuchenną.
Sehun ma wrażenie, że tamten zaraz wybuchnie. Kątem oka zauważa coś błyszczącego w jego ręce. Nóż?
- Udowodnić ci, co potrafię? - strasznie się zaangażował. Urocze.
- Nie nakręcaj się tak - odpowiada Sehun kpiąco i krzyżuje ramiona na piersi. Chłopak robi to samo i odwraca głowę w przeciwną stronę.
- Staram się być miły, a ty od razu jesteś wredny - burczy, a wyższy czochra mu włosy.
- Przywyknij - mówi jedynie i.. uśmiecha się lekko. Woah, dawno tego nie robił. Dziwne uczucie.
Luhan już ma mu coś odpowiedzieć, gdy zauważa jak jego wargi wyginają się w lekkim uśmiechu. Nie bardzo wie, co o tym myśleć, gdyż nie wiedzieć, czemu wydaje mu się to znajome, ale.. cóż.. Też trochę dziwne.
Mimo to, czuje dziwne ciepło na myśl, że to właśnie przy nim ten stwardniały gbur choć trochę się otworzył.
Kto wie? Może wreszcie komuś zaufa.
- Luhan! - dobiega do nich głos Chena, który najwyraźniej zbiera się już do namiotu. Jako jeden z ostatnich zresztą.
- Idziesz? - Lu zwraca się do Sehuna, nie chcąc zostawiać go samego.
- Mam wartę.
- A..
- Idź już.
- Sehun..
- No idź..
Z cichym westchnięciem różowy odwraca się do Chena.
- Idę!
Dał by sobie nos uciąć, że blondyn nagle posmutniał.
Nie czekając na Jongdae Luhan biegnie do swojego namiotu, zgarnia z niego koc, przytula Chena na dobranoc i wraca pod drzewo.
- Co ty robisz? - zdziwiony Sehun podnosi głowę, gdy Lu przykrywa go połową koca.
- Mamy wartę, wredoto.

CZYTASZ
Lost humanity
HororCzas apokalipsy. Zombie opanowały całą Koreę Południową. Czy grupie przetrwańców uda się odnaleźć lekarstwo?