I

43 2 0
                                    

Dziwnie szeleszczące krzaki nigdy nie zwiastują czegoś dobrego. Szczególnie w czasie apokalipsy zombie. I szczególnie w samym środku lasu. Sehun klnie w myślach i beszta się za to, że wziął te dwie gaduły ze sobą.
Blondyn błyskawicznie dobywa swojej kuszy, na której automatycznie zaciska palce. Wróg się zbliża, a on jest sam. Bo na pomoc półgłówków nie ma co liczyć. Suho już zdążył schować się za Baek'iem, ten drugi natomiast zdaje się jeszcze nie ogarniać, co się wokół niego dzieje. Sehun unosi broń na wysokość oczu, wybiera cel i..
- Cholera, jebane krzaki!
- Wyrażaj się. Może mamy apokalipsę, ale język zobowiązuje.
- Eh.. I ty się dziwisz, że nie chciałem cię brać.
Cała trójka automatycznie sztywnieje. Głosy. Kolejni ludzie? Oh krzywi się i ponownie klnie w myślach. Miał nadzieję, że coś przypadkiem zje Suho lub Baekhyuna, a tymczasem spotykają kolejnych ludzi. Co za niefart.
Po kilku chwilach z krzaków wydobywają się dwie postacie i stają tuż przed Sehunem z równie zdziwionymi minami co on sam. Wyglądają dość niecodziennie. Jeden jest chyba niższy od przeciętnego krasnala. Spod czarnych, grubych brwi łypią ciemne oczy, rzucające wszystkim chłodne spojrzenia. Zaraz za nim stoi jakiś dzieciak o okrągłej i jasnej twarzy. Przerażające jest to, że cały czas się uśmiecha. Może i jego uśmiech jest dosłownie cudem stworzenia, to przecież.. Sehun potrząsa głową, żeby wyrzucić z nich nieproszone myśli. Przecież nie zwraca na innych absolutnie żadnej uwagi..
- Atak mięsem! - Baekhyun nadal nie załapał, kto jest jego wrogiem, a kto przyjacielem. Unosi wyciągniętą z torby pierś kurczaka i rzuca nią przed siebie z krzykiem. Krasnal zwinnie unika pocisku, co jednak trudne nie jest, bo zdecydowanie pomaga mu wzrost. Ten drugi natomiast nie ma tyle szczęścia. Obrywa kurczakiem prosto w twarz.
- Cholera!
- Język, Chen. Język!
- Ludzie! - Suho jest równie podekscytowany, co wcześniej. Skacze do przodu i uczepia się nogi pierwszego z nich, zapewne kogoś w rodzaju przywódcy. - Wiedziałem, że nie jesteśmy sami!
Tymczasem Byun bierze jego reakcję za jakiś chory rodzaj rytuału i przyczepia się do jego drugiej nogi. Czarnowłosy zdecydowanie nie jest tym zachwycony.
- Świetnie, kolejna banda idiotów - komentuje dokładnie w tym samym czasie, co Sehun. Obaj posyłają sobie spode łba wrogie spojrzenia. Obaj też wyczuwają presję wywieraną przez tego drugiego, pewien rodzaj rywalizacji. I zdecydowanie żaden z nich nie zamierza odpuścić. Baekhyun w tym czasie wtula twarz w nogę brwiastego przybysza, obawiając się spojrzenia na drugiego z intruzów. W końcu nie codziennie nokautuje się kogoś kurczakiem. Mógł to odebrać jako wypowiedzenie wojny czy coś w tym stylu. Kto wie, co mu w głowie siedzi?
- Ekhm- chrząka aktualna podpórka Baek'a oraz Suho, potrząsając raz jedną, raz drugą nogą. Byun marszczy brwi. Powinien trochę uważać, bo jeszcze chwila i by spadł. Nieuważny jest jakiś ten nowy.
- Moglibyście mnie już puścić?
- Żeby zepsuć czary? A w życiu! - Baekhyun coraz mocniej zaciska swoje małe łapki na jego kończynie, nie dając Suho wygrać. Przecież to on jest silniejszy!
- Jakie znowu czary?
Baek już nawet nie zwraca uwagi na to, która zrzęda zadała to pytanie, ale gdyby zwrócił, marny byłby tego kogoś los. Mogliby w końcu trochę pomyśleć. To logiczne, że w ten sposób chcą przywołać więcej ludzi, a może nawet uda im się sprowokować człowieka do sklonowania się! Te cudowne przemyślenia przerywa chłopak znokautowany wcześniej przez mięso, którego twarz pojawia się tuż przy tej Byuna.
- Też chcę z wami poczarować! - uśmiecha się w dość specyficzny sposób, co sprawia, że Baekhyun nie jest w stanie go nie odwzajemnić.
- Co trzy wróżki to nie jedna! A u nas nikt tego nie zrozumie, więc.. To jedyna okazja!
Pewnie ta zabawa trwałaby dłużej, gdyby nie czarnowłosy, który postanawia się w końcu pozbyć zbędnego balastu, zrzucając ich wszystkich ze swych zacnych nóg, mrucząc coś o otaczających go kretynach.
- Ałć, Kyungsoo! Mógłbyś być delikatniejszy - mięsny ziomek rozmasowuje sobie obolałe pośladki, ale biedne bułeczki Byuna przecież nie mniej ucierpiały, więc ten niezbyt ma ochotę zajmować się tak mało istotnymi rzeczami, jak tamta dwójka.
- Nigdy więcej nie zabieram Cię na zwiady.
- Gdyby to był zwiad, to by mnie tu nie było, pacanie - burczy Kyungsoo, klepiąc go w tył głowy.
- Niby tak, ale chciałem, żeby to fajnie zabrzmiało.. - Chen wygląda przez moment na zmieszanego, ale zaraz na jego twarzy na nowo pojawia się nowo odkryty cud, który na pewno pozostanie w pamięci każdego, kto go zobaczył. To jest ewenement na skalę tyłka Sehuna!
- Kim Jongdae.
- Hę?- Suho na nowo odkrywa język i jego sposób użycia.. choć dość nieumiejętnie.
Sehun ponownie się krzywi. Im dłużej tu przebywa, tym bardziej ma wrażenie, że dostanie psychicznego urazu do końca życia. Zaciska dłonie w pięści i całą siłą woli zmusza się, żeby nie podejść i nie uderzyć kogoś w twarz. Szybko jednak się opanowuje i ponownie przyjmuje na twarz zimny wyraz. Zwykle panuje nad sobą, ale zwykle też nie ma do czynienia z czwórką idiotów, z czego jeden wygląda jak gnom po przejściach, dwójka następnych nie potrafi zamknąć ust na sekundę, a ten czwarty chyba dostał wstrząsu mózgu po oberwaniu kurczakiem. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymuje.Jako że nie ma najmniejszego zamiaru wrzeszczeć czy być na kogoś zły, zwyczajnie odwraca się na pięcie i zagłębia się w las. Może zrozumieją chociaż to. Cisza. Woah, jest progres, zamknęli jadaczki. Teraz tylko pozostaje kwestia, co dalej.
- On ucieka z naszym jedzeniem! - Suho nie mógł wpaść na nic genialniejszego. Wspólnie z Baekhyunem rzucają się w stronę blondyna, zbierając się tym samym po przerwanym rytuale i skupiając się na nim. Szarpią torby i ubrania, co Oh kompletnie ignoruje. Kiedy jednak któryś z nich zaczyna ciągnąć za kuszę, jej właściciel działa odruchowo. Chwyta Baek'a za kołnierz, unosi go kilka centymetrów nad ziemię i przyciska do pobliskiego drzewa.
- Dobrze ci radzę, zacznij nad sobą panować, bo jeśli nie, to ja również przestanę. Tak cię skopię, że nerki wyjdą ci gardłem - mówi niebezpiecznie chłodnym i cichym głosem. Po chwili wypuszcza go i nie czekając na jakąkolwiek reakcję wznawia wędrówkę. Żaden przybłęda nie będzie mu po głowie skakał. A już tym bardziej nie ktoś taki, jak on.
- Kilkaset metrów stąd mamy obóz! - odzywa się jeden z nowej dwójki gdzieś za moimi plecami. Jeszcze więcej głośnych i bezmózgich idiotów. Sehun aż skacze ze szczęścia.
Kyungsoo ponownie zdziela Chena po głowie za to, że znów się wydarł. Powinien nauczyć się nad sobą panować i przekazywać tego typu informacje możliwie jak najciszej, jeśli nie chce na nikogo ściągnąć nieszczęścia. Hałas przyciąga trupy. Tak trudno to zrozumieć?
- Daleko jeszcze?- pyta skacząca kulka szczęścia zwana także Baekhyun'em.
- Daleko? No powiedz! Daleko?
- Jeśli zaraz się uciszysz, to tak, jeszcze kawałek - Do wzdycha cicho, patrząc na Chena, by upewnić się, czy dobrze rozumuje na temat odległości od obozu. W końcu to on jest zwiadowcą.Nie jakimś super, wysyłanym na trudne misje, bo od tego jest inny zwiadowca, ale wciąż. A tytuł w pewnym sensie zobowiązuje.
- Dlaczego?
- Bo jeśli tego nie zrobisz - zginiesz, proste.
Kyungsoo ponownie kiwa głową na Jongdae, by wyprzedził tego napuszonego buca z przodu (potocznie zwanego Sehunem) i zaprowadził ich do obozu.Mimo to, nawet na tyłach słychać urywki ich rozmowy i tego, jak Oh zajadle broni swojej nieistniejącej racji. Kyungsoo zamyśla się na chwilę. W ten sposób obóz może zyskać kolejnego obrońcę. Niestety jest on pokroju Kai'a, więc Kris zapewne go do kogoś przydzieli na szkolenie. Nie będzie to raczej należało do najprzyjemniejszych zadań.
- Niby jakim prawem mam iść za Tobą, co?!
- Takim, że nie wiesz, dokąd iść, kretynie!
Nagle Kyungsoo gwałtownie się zatrzymuje. Teraz można by powiedzieć, że mają to, o co się sami prosili, bo zewsząd otacza ich smród zgnilizny.
Sehun znów otwiera usta, żeby wygarnąć temu przemądrzałemu dupkowi, co o nim myśli. Nim jednak zdąży coś powiedzieć, uprzedza go przerażony Suho.
- To zombiaki! Znowu!
Sam szybko skacze w kierunku najbliższego drzewa i chowa się za nim. Sehun odrzuca na bok torby z jedzeniem i sięga po kuszę. Bez słowa, ignorując krzyki Suho i Barkhyuna celuje do dwóch umarlaków i obu zdejmuje za jednym strzałem. Przelotnie zerka w kierunku pozostałych walczących. Chen wyciągnął skądś kij baseballowy i wymachuje nim na prawo i lewo. Chyba nikt nie wie i wiedzieć nie chce, gdzie go chował. Natomiast Kyungsoo najpewniej trzyma w rękach jakiś rodzaj pistoletu i skutecznie pozbywa się nim najbliższych trupów. Oh uśmiecha się pod nosem. Może są irytujący, ale walczyć potrafią. I to jak walczyć. Blondyn ponownie skupia się na zabijaniu, co jednak przestaje być takie proste. Dźwięki wystrzałów z broni palnej sprowadzają ich coraz więcej i więcej..
- Musimy uciekać! - wrzeszczy w końcu, cudem unikając pazurów jednego z martwych. - Nie poradzimy sobie!
- Ja nie dam rady? Ja?! - Chen ponownie zaczyna się sadzić. Kiedy jednak mało nie zostaje przygnieciony przez falę trupów, mina mu rzednie. - Umh.. Może faktycznie to będzie dobre, taktyczne wyjście.
Kyungsoo jedynie przewraca oczami i wzdycha ciężko. Naprawdę nie ma pojęcia, jakim cudem Chen został zwiadowcą i przeżył do tej pory. Czarnowłosy zerka szybko w stronę Sehuna i wygina wargi, krzywiąc się. Jakby patrzył w lustro. Tylko takie jakieś krzywe i zniekształcone.
- Chen, do cholery! Zapomniałeś, kto tutaj zna drogę do obozu?!
- Już, mamo, nie denerwuj się tak!
Atak umarlaków jedynie utwierdził Do w przekonaniu, że chłopak z kamienną twarzą się wśród nich odnajdzie. Trzeba jedynie popracować trochę nad jego charakterem, bo za bardzo się stawia, ale poza tym wydaje się być w porządku.
- Możecie już przestać się chować - rzuca w kierunku dwójki ukrytej za drzewami. - Chyba, że wolicie tam zostać. To już wasza sprawa.
Przerażona kulka podbiega do grupy z piskiem i niemal od razu wciska się za Sehuna. Suho zresztą jest nie mniej przerażony. Chyba na miejscu będzie trzeba zaprowadzić ich do Lay'a po jakieś ziółka na uspokojenie, bo długo tak nie pociągną.
- Już niedaleko - rzuca Chen przez ramię i wyciąga z krzaków niewielką kładkę, by umożliwić grupie przejście na drugi brzeg małego, aczkolwiek dość niebezpiecznego potoku.
- Nie można po prostu przez to przeskoczyć? - cichy dotychczas Byun na nowo odzyskuje głos.
- Są tacy, którzy to robią, ale odległość między jednym brzegiem a drugim wynosi jakieś pięć metrów, więc na twoim miejscu bym nawet nie próbował, o ile nie chcesz się połamać.
- "Niektórzy", co? - na twarzy Chena pojawia się złośliwy uśmieszek, a Kyungsoo czuje, jak zalewa go fala gorąca.
- Nie prowokuj mnie nawet. Dobrze wiesz, do czego jestem zdolny - ten piorunuje go wzrokiem, a Chen kuli się lekko w sobie. Do przyspiesza, wyprzedzając resztę, bo już dobrze wie, dokąd iść.Mimo to, docierają do niego urywki rozmowy reszty.
- A temu co?
- To drażliwy temat.
- Przerażające..
Czyli właściwie nic nowego.

Lost humanityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz