7. Dzień trzeci z trzech

1.6K 108 27
                                    

Mój ukochany theme <3
--------------------------------


Widziałam to. Jak go krzywdzili, torturowali. Przeze mnie, dałam się złapać. Przecież było to pewne, że przyjdzie mnie ratować. Płakałam. Tak bardzo płakałam. Chciałam, żeby przestali. Wołałam, krzyczałam, jednak nic to nie dawało, poza tym, że wtedy skupiali się na mnie. Wtedy odpoczywał chwilę.
-Lucy Heartfilio, ostatnią rzeczą jaką zobaczysz, będzie śmierć osoby, którą kochasz.
Był to męski głos. Mężczyzna wziął nóż leżący na stoliku obok i stanął przed Natsu.
-Przestań, proszę, nie rób tego. NIE!!
-Nie martw się, obronię Cię.- Uśmiechnął się słabo.
Mężczyzna wziął zamach i...
...obudziłam się gwałtownie, cała zapłakana, krzycząc imię różowowłosego, tym samym go budząc.
-Co się dzieje?-zapytał rozgladając się na wszystkie strony, gotów do ataku.
Wtuliłam się w jego tors, chcąc upewnić się, że to nie sen. Że tu jest cały i zdrowy.
-Nic się nie stało. Miałam koszmar.
Ciągle się trzęsłam ze strachu. Natsu przytulił mnie i ogarnęło mnie przyjemne ciepło Salamadra.
-Kiedyś usłyszałem, że koszmary to nasze lęki ukazane przez naszą podświadomość. Opowiesz mi ten koszmar?
Ciągle wtulona w chłopaka opowiedziałam mu co wyśniłam. Z każdym słowem płakałam coraz bardziej. Gdy skończyłam Salamander zapewnił mnie, że nigdy do tego nie dojdzie.
-Nawet, jeżeli by Cię porwali to musieliby mnie powstrzymać przed uratowaniem Ciebie, a jak wszyscy wiemy jest to niemożliwe. Ponad to nie dam im Ciebie, nigdy.
Nawet mimo nocy doskonale widziałam jego uśmiech. Uśmiech, w którym się zakochałam. Dobrze, że to noc, nie widać mojej czerwonej twarzy. Ja także się uśmiechnęłam.
-Tak, z tobą nie mam czego się bać
-No dokładnie, a teraz śpijmy dalej. Jest 1:01, żeś sobie godzinę wybrała.
Walnęłam go poduszką w głowę i ułożyłam do dalszego snu plecami do niego. Dragneel sprawnie obrócił mnie o 180° i mocno przytulił mocno. Na początku próbowałam się opierać, ale szybko się poddałam po jego słowach.
-Jak się do mnie przytulisz to będziesz wiedziała, że tu jestem. Nie marudź.
Tak więc zrobiłam. Przytuliłam się do niego. Było mi dobrze. Już byłam na granicy snu i jawy kiedy poczułam delikatny pocałunek w czoło i dosłyszałam słowa:
-Nie martw się Lucy, obronię cię.-chociaż mogło mi się to śnić.
Do rana spało mi się wybornie. Znaczy no, do rana. Wstałam koło południa. Chciałam zrobić Natsu niespodziankę i zabrać go na jakąś lekką misję. Według mnie powinien jeszcze zostać, ale nie powstrzymałabym go. Zostawiłam mu liścik, z wiadomością, aby przyszedł do gildii. Śniadanie zostawiłam mu w lodówce, załatwiłam chyba wszystko. Zostawiłam klucze do bram na komodzie, dziś nie będą mi potrzebne. Do budynku doszłam w kilka minut, od razu stanęłam przed tablicą z zadaniami. Chwilę później podeszła do mnie Wendy.
-Dzień dobry Lucy. Wybierasz się na misję?
-Witaj Wendy. Tak, stwierdziłam, że Natsu pewnie już wytrzymać nie może i chce wziąć coś lekkiego. Gdzie Carla?
-To miło z twojej strony, że się tak o niego troszczysz.-zarumieniłam się na te słowa.-Carla jest na misji z Erzą.
Ciekawie muszą mieć, uśmiechnęłam się pod nosem.
-Może do nas dołączysz? Będzie fajnie, a znając Natsu pewnie sobie coś zrobi.
-Z przyjemnością.
Właśnie wybrałyśmy zadanie polegające na znalezieniu kotka, kiedy do gildii wpadł zziajany różowowłosy. Gdy mnie wypatrzył od razu do mnie podbiegł.
-Przybiegłem najszybciej jak mogłem. Stało się coś?
-Tylko to, że nasza trójka idzie na misję razem, a tak to nic.-powiedziałam jakby od niechcenia.-Poza tym nie powinieneś biegać.
W pierwszej chwili to do niego nie dotarło. W drugiej było niedowierzanie, następnie szok, by później skakał z radości. Uwielbiałam na niego patrzeć gdy był w euforii.
-Nie napalaj się tak, grzejniku-powiedziałam rozbawiona-to lekka misja, nawet nie użyjemy swoich mocy.
-Trudno, misja to misja.-jego zapał nie gasł.
W tym usłyszałam głośne burczenie w brzuchu. Spojrzałam na Natsu, a ten uśmiechnął się głupio i przeprosił. Najwidoczniej nie zjadł śniadania. Pokręciłam tylko głową i zamówiłam mu zestaw śniadaniowy wersja Nastu. Była to spora porcja wszystkiego. Jajek w każdym wydaniu, kanapek, sałatek, parówek. Aż dziw, że to zjadł.
W trakcie jego posiłku ja i Wendy omawiałyśmy zadanie. Stwierdziłyśmy, że jest zbyt mało informacji na temat samego kota więc musimy się udać do zleceniodawcy. Zamieszkiwał on obrzeża Magnolii, więc podróż jakimkolwiek środkiem lokomocji nie była konieczna. Dragneel odetchnął z ulgą. Dotarliśmy tam po 14. Była to duża posiadłość z pięknym ogrodem. Sporą część zajmowały róże. Od czerwonych, przez niebieskie, fioletowe, po czarne. Niebieskie szczególnie przyciągnęły moją uwagę, nieczęsto je widzę. Gdy się odwróciłam Natsu mi się przyglądał.
-Lubisz róże, Lucy?-zapytał
Trochę mnie zatkało. Uśmiechnęłam się.
-Tak, a niebieskie są szczególnie piękne.
Pokiwał głową. Zapukaliśmy do drzwi. Otworzyła nam młoda pokojówka. Dowiedziawszy się w jakiej sprawie przychodzimy wpuściła nas i zaprowadziła do salonu, w którym mieliśmy zaczekać. Zleceniodawca, a właściwie zleceniodawczyni nie kazała na siebie długo czekać. Dowiedzieliśmy się, że kot jest białym dachowcem. Nie jest przekarmiony, a na szyi ma obróżkę z serduszkiem. Zniknął wczoraj, więc mógł jeszcze gdzieś być w okolicy. Wabił się Weiss* Zaczęliśmy od razu. Ustaliliśmy, że flara będzie naszym sygnałem o znalezieniu zwierzątka i się rozdzieliliśmy. Ja szukałam w lasku za domem, a Natsu i Wendy w ogrodzie wokół dom, więc miałam okazję pomyśleć. Po głowie zaczynały mi chodzić myśli, że różowowłosy coś do mnie czuje. Jednak co chwila je odrzucałam. Przecież to niemożliwe. Jestem dla niego najwyżej przyjaciółką. Nigdy mnie nie pokocha. Nie tak jak ja jego. Gdy myślę o tej różowej czuprynie to mi się ciepło na sercu robi. Sporo razem przeżyliśmy. Atak na gildię, Tenroujime, Clare. Uśmiechnęłam się do siebie. W każdej złej chwili przychodził Natsu i mi pomagał, czasami o tym nie wiedząc. Samą swoją obecnością. Ujrzałam flarę z ognia, Weiss został znaleziony. Chciałam wracać, ale ktoś uderzył mnie w tył głowy i straciłam przytomność. Moją ostatnią myślą był Natsu.

<Trzecioosobowa>

Natsu poczuł dziwny niepokój po wystrzeleniu flary. Wendy poszła oddać kota, a Salamander czekał na Heartfilię. Minęło 15 minut, Marvel zdążyła wrócić z nagrodą, a blondynki dalej nie było.
-Wendy, chodźmy po Lucy.
-Dobrze.
Ruszyli. Smoczy Zabójcy szli za zapachem dziewczyny. Gdy doszli w miejsce gdzie zapach był najintensywniejszy, Heartfilii nie było. Wyczuli także inny zapach. Ten, który śledził Lucy. Zaczęli ja nawoływać. Natsu miał nadzieję, że zaraz wyjdzie i ochrzani za robienie hałasu w lesie, ale tak się nie stało.
-Wendy-zaczął Salamander-zapamiętaj ten zapach. Idź do gildii i powiedz, że Lucy została porwana. Będę zostawiał jakieś wskazówki gdzie iść. Weźcie jej klucze, zostawiła je na komodzie.
Twarz Dragneela przybrała niebezpieczny wyraz. Miał żądze mordu wymalowaną na twarzy. Ktoś śmiał porwać Lucy. Jego Lucy. Znowu jej nie obronił. Młoda Marvel natychmiast zawróciła do gildii, a Nastu ruszył za zapachem. Trzymaj się Lu. Uratuję Cię. Gdziekolwiek byś nie była, zawsze Cię znajdę.

--------

Bum! Lucy porwana, kto by się spodziewał. No cóż musiało to nastąpić prędzej czy później. Niestety w tym tygodniu bedzie jeden rozdział, ale obiecuję zacząć pisać następny, chociaż nie wiem jak mi to wyjdzie, bo aktualnie czytam świetną historię na Wattpadzie, Szkoła Morderców, jak ktoś nie czytał to polecam ^^
Dobranoc
Tetsyuo 😘

Edit
*Weiss oznacza biały jakby ktoś nie wiedział xd taka oryginalna jestem

A co jest pomiędzy misjami? NaLu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz