Heeej! Nie wiem ile razy już pisałam, ale jestem do dupy! Tak bardzo chcę skończyć Bossa, serio... Ale ostatnimi czasy wole czytać niż pisać. Zaczęłam robić prawko, kupiłam mieszkanie i pracuję. Czasami to za dużo.
Zdecydowałam, że będę pisać tylko jedno ff, na więcej nie mam czasu ani ochoty. Jak skończę Bossa, będę kontynuować Howling. To ABO na pewno nie zostanie porzucone. Oficjalnie Boss będzie dodawany nieregularnie.
15.
________________________________________________________
Codziennie spoglądałem przez okno, obserwując zmiany zachodzące w moim ogrodzie. Liście powoli traciły swój soczysty, zielony kolor, przeistaczając się w ponure barwy brązu i czerwieni. Krople deszczu coraz częściej rozbijały się na szklanej powierzchni okien, wolno się rozmazując. Nostalgia ogarniała nie tylko mnie, ale i resztę mojego gangu. Wszyscy chodziliśmy spięci, łatwo było nas zdenerwować. Widziałem w ich oczach, że nie mieli już siły szukać Louisa, jak bardzo zrezygnowani byli. I gdzieś w głębi ich rozumiałem.
Nadszedł wrzesień, a wraz z nim zaczęło zmieniać się wszystko. Pogoda zrobiła się ponura, sprawiając, że drżałem, na samą myśl, o opuszczeniu ciepłej sypialni. Cienkie koszule zamieniłem na grubsze swetry i bluzy. Ciepło słońca, zamieniłem na te sztuczne, z grzejników. Moje włosy dużo już urosły, sięgały mi do brody.
Zacząłem zdawać sobie sprawę, ile czasu minęło od kiedy ostatni raz widziałem Louisa. Dziewięć długich miesięcy, w trakcie których przebyłem cały świat, zwiedziłem każdy jego zakamarek, odkryłem wiele sekretów. I mimo tej wiedzy, którą, niby, nabyłem, nadal byłem samotnym głupcem. Liczne poświęcenia zdały się na nic, on nadal nie był obok mnie.
Gdy był z Desem, jedyne co trzymało mnie przy zdrowych myślach, to te jebane nagrania, na których widziałem, jak z mojej miłości, uchodziło życie. Ale chociaż miałem pewność, że Louis żył. Żył czy funkcjonował, oddychał. Ale teraz? Nie miałem o niczym pojęcia.
Nikt nie znał Austinów. Nikt. Ani ludzie z gangów, ani SIS, ani jebane FBI. Tak jakby ci ludzie nigdy nie istnieli. Nie miałem najmniejszej wskazówki, gdzie znowu szukać Louisa. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie chciałem się poddać. Byłem tak cholernie uparty i chociaż wiedziałem, że raniłem innych, mało mnie to obchodziło. Tu już nawet nie chodziło o nasz związek. Chciałem go tylko uratować. Nie ocalić, bo na to było zdecydowanie za późno. Louis był zniszczony na tak wiele sposobów. Tylko, kurwa, uratować.
Wiedziałem, że tylko ja byłem winny tej całej sytuacji. Okazałem się za słaby, za mało inteligentny, za mało nieobliczalny. Mój ojciec znał mnie jednak lepiej niż myślałem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że niszcząc Louisa, zniszczy i mnie. I to mu się zdecydowanie udało.
Nie było już nocy, gdzie potrafiłbym zasnąć bez tabletek. Nawet jeśli budziłem się zmęczony i zdezorientowany, to moje ciało się regenerowało. Po długich dziewięciu miesiącach, nadal nie potrafiłem zasnąć bez ciepła Louisa. I modliłem się do Boga, aby nie odbierał mi tego do końca moich dni. Żeby chociaż ten jeden raz dał mi zaznać błogości, jaką przynosiły jego ręce. Miękkości, które dawały jego usta. Abym ostatni raz dał mi usłyszeć jego dźwięczny śmiech.
Chociaż ten jeden raz.
- Harry - westchnął Zayn, wchodząc do mojej sypialni. - Harry, przykro mi - zaczął, ale uciszyłem go gestem.
- Nic?
- Nic - potwierdził, siadając obok mnie.
Westchnąłem głośno, przecierając twarz dłońmi. Chryste, byłem taki zmęczony.
YOU ARE READING
Boss II Lost
FanfictionLouis wiedział, że miłość do Harrego będzie wymagała od niego wielu poświęceń. Kłamstwa przestały być kłamstwami. Harry myślał, że jest w stanie ochronić tych, których kocha. Niestety tym razem nie potrafił. Sekrety wyszły na jaw. Czyli drug...