Part 14

5.9K 369 787
                                    

:)) Hej kochani! Wow, ile to już minęło ?

Coś się we mnie popsuło. Już od dłuższego czasu pisanie nie sprawia mi przyjemności. Zdecydowanie wole czytać i właśnie to było powodem dla, którego Boss nie był aktualizowany. Drugim, najważniejszym powodem, był brak czasu. Po prostu nagle wszystkiego było tak dużo...

Niestety Boss będzie zawieszony do połowy czerwca. Buziaki i wytrzymacie trochę!

Miłego czytania :)

_____________________

Długo zastanawiałem się czy powinienem wspominać o tej dziwnej rozmowie, swoim przyjaciołom. W mojej głowie pojawiły się setki przeróżnych scenariuszy. Co jeśli znowu informacja ta miała być fałszywa? Co jeśli wszyscy znowu będą mieć nadzieję, a jedyne co otrzymają to rozczarowanie? 

- Kto dzwonił? - zapytał Zayn, unosząc głowę z poduszki.

- Pomyłka - odpowiedziałem, zajmując swoje wcześniejsze miejsce. 

Najwidoczniej, przez te kilka miesięcy, stałem się znakomitym aktorem, bo każdy uwierzył w moje kłamstwo. Dlatego też, koniec końców, zdecydowałem nie mówić o telefonie od Charlotte. Wolałem zachować to dla siebie i dać moim bliskim jeszcze trochę czasu. Wiedziałem, że oni od razu zaczęliby działać, znowu dając całkowicie się pochłonąć. Chciałem dla nich jak najlepiej, dlatego milczałem. I chociaż cały buzowałem w środku, moje wnętrzności skręciły się i czułem mdłości, byłem cicho.

 Modliłem się do Boga, żeby ten telefon nie okazał się jakimś chorym żartem. Wydawało mi się, że los drwił ze mnie już zbyt długo. Już zbyt długo byliśmy rozdzieleni, a szkody, które zostały wyrządzone Louisowi... Wiedziałem, że były nieodwracalne. Chryste, ja tylko chciałem, żebyśmy wszyscy byli szczęśliwi... Ja chciałem być szczęśliwy. Chciałem zacząć sypiać po nocach, nie budzić cię zalany potem, z krzykiem na ustach. Nie chciałem już mieć koszmarów, widzieć obrazów, którymi przez kilkanaście miesięcy, karmił mnie Des. Nie mogłem znieść chłodu swojego łóżka, żyjąc wspomnieniami ciepła Louisa. 

Byłem wyczerpany, fizycznie i psychicznie. 

Oczywiście, próbowałem oddzwonić na ten numer. Był jednak nieaktywny. Namierzanie też nie miało większego sensu, bo całe połączenie trwało może z pięć sekund, a Lottie była sprytna. Wiedziała, że nie spodziewałem się telefonu, wiedziała, że nie będę przygotowany. Wszyscy byli krok przede mną. 

Zostało mi tylko czekać, a cierpliwość nie była moją mocną stroną. Do ostatniego dnia października został równy dzień, a cały gang planował Halloweenową imprezę. Dzieci wydrążały dynie, tworząc z nich małe dzieła sztuki. Ozdabiały dom, biegając po nim jak oparzone, rozsypując wszędzie konfetti w nietoperze i dynie. Wszystko zaczęło wracać do normy, do tego jak było przed porwaniem Louisa. Tylko,  że jego nadal z nami nie było. Z jednej strony bardzo mnie to ucieszyło, bo wszyscy zaczęli ponownie się uśmiechać, ale z drugiej pękało mi serce, bo coraz mniej osób o nim pamiętało. Max w ogóle przestał o nim wspominać. Czasami miałem wrażenie, że robił to tylko dlatego, żebym nie był smutny. Chyba, że zapomniał, żeby samemu nie być smutnym? 

Westchnąłem, obserwując ludzi bawiących się w ogrodzie. Liam chwalił się swoją dynią, na której, nawet z tej odległości, mogłem zauważyć logo Batmana. Zayn siedział na schodach, trzymając w jednej ręce kubek, w a drugiej odpalonego papierosa. Widziałem jak jego oczy błyszczą, gdy wpatrywał się w Nialla. Ten zaś, wykłócał się z Kellsem, a ja byłem pewny, że chodziło o jedzenie. 

- Harry? - usłyszałem delikatne pukanie. - Mogę wejść? - zapytała moja mama. 

- Nie musisz o to pytać mamo - odpowiedziałem, rozmasowując obolałe ręce. 

Boss II LostWhere stories live. Discover now