4.BELLAMY

1.2K 73 67
                                    

  
  Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.

Właśnie zdobyłem się na odwagę i wyznałem Księżniczce, że jestem  zazdrosny o Finna i zależy mi na niej. A ona? Po prostu zasnęła.
Nie mieściło mi się to w głowie. Jak można być tak pijanym? Chyba cały cholerny wszechświat był mi na przeciw. Może po prostu nie jest nam pisane?
Pokręciłem głową i ruszyłem w stronę swojego namiotu. Starałem się przekonać sam siebie, że tak będzie lepiej.
Na miejscu zdjąłem z siebie niepotrzebną odzież i walnąłem się na prowizoryczne łóżko. Nagle poczułem pod głową coś twardego.
Książka? Skąd znalazła się tutaj książka i to w dodatku moja ulubiona - Illiada?
Otworzyłem ją na pierwszej stronie i zobaczyłem napis.

Na dobry sen - Gina

Uśmiechnąłem się w duchu i nie tylko. Wspominałem jej przelotnie podczas tańca o Illiadzie i o tym, że na Arce mitologia była moim hobby.
Ale nie sądziłem, że weźmie to tak do serca. Przyznam, że zainteresowanie z jej strony mile połechtało moje ego i nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł.
Chyba już wiem jak wyleczyć się z pewnej blondynki.

Zasnąłem zadowolony z siebie.

Obudziłem się dość wcześnie. Ostatnimi czasy kiepsko sypiałem, moją głowę zaprzątywali Ziemianie.
Nałożyłem na siebie cokolwiek i ruszyłem do pobliskiego strumienia, żeby się wykąpać.
Brakowało mi podstawowych środków czystości takich jak szampon czy mydło. Nie wspominając o bierzącej wodzie.
Wykąpany i ubrany wróciłem do obozu, który zaczynał budzić się do życia.
Większość osób miała zaczerwienione oczy, była blada i zaspana. Typowy kac.
Jednak nie pozwoliłem im zbytnio odpocząć. Pierwszą grupę chłopaków jaką spotkałem, wysłałem na zwiad. Nie mogliśmy pozwolić sobie na zbyt wielką swobodę.
Mój żołądek w końcu zaczął się upominać jedzenia, więc poszedłem do "stołówki", gdzie przy stole siedzieli już Raven, Murphy i Clarke. Przysiadłem się do nich.

- Co wy tacy zmarnowani? Czyżby ktoś tu miał kaca? O niee - zacząłem się nad nimi znęcać.

Nie wyglądali lepiej niż reszta.

- Zamknij się Blake, albo urwę Ci jaja - powiedział John.

Wziąłem z Kapsuły trochę suszonego mięsa i garść orzechów. Musięliśmy uzupełnić zapasy.

Zauważyłem, że kiedy mnie nie było Clarke zrobiła się cała czerwona, a Raven nie mogła przestać się śmiać.

- O co chodzi? - zapytałem Reyes.

- Oo nic takiego. Przypomniał mi się gorący pocałunek Clarke i Murphy'ego - odpowiedziała.

Momentalnie cały się spiąłem, choć przybrałem na twarz maskę obojętności. Niemal zapomniałem o tym żałosnym przedstawieniu. Jeśli jeszcze potrzebowałem dowodu na to, że Griffin nic do mnie nie czuła, wybranie Johna zamiast mnie chyba jasno to potwierdziło.

-No i co z tego, fajnie było nie Clarke? Już mówiłem jeśli tak zazdrościsz możesz sama spróbować - rzekł Murphy do Raven.

- Nigdy w życiu - odparła, choć jej rumieniec mówił co innego.

- Bellamy, musimy porozmawiać - odezwała się do mnie Clarke.

Odeszliśmy na bok.

O nie. Słyszała co wczoraj mówiłem!  Na pewno słyszała...

- Eee o czym? - zapytałem.

- Musimy w końcu rozpocząć treningi.

Poczułem jednocześnie ulgę i rozczarowanie.
Kilka dni temu, właśnie wtedy kiedy oficjalnie zawarliśmy sojusz, znaleźliśmy skład z bronią, lecz nikomu o tym nie wspominaliśmy.
Clarke miała rację, za długo już zwlekaliśmy.

 I care about you | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz