6.BELLAMY

1.1K 59 24
                                    

Wróciłem do swojego namiotu w bardzo dobrym humorze. Nareszcie pogodziłem się z Księżniczką. Podczas tych kilku dni nieodzywania się do siebie, czułem nieodzowną pustkę. I chociaż pragnąłem czegoś znacznie więcej niż przyjaźń, na razie musiała mi wystarczyć. Porzuciłem pomysł wypierania swoich uczuć, ale doszedłem do wniosku, że wyznam jej wszystko kiedy Arka przyleci na Ziemię.
Tak, to był doskonały plan. Teraz musieliśmy być tylko wspierającymi się liderami. Ta myśl ułożyła mnie do snu.

Obudziłem się zdecydowanie za wcześnie. Zawsze wstawałem jako pierwszy z całego obozu. Nie pamiętam odkąd i dlaczego. Ubrałem się i wyszedłem z namiotu.
Chciałem udać się do Clarke, ale zatrzymał mnie czyjś głos wołający moje imię.

Odwróciłem się. Gina.

Na jej widok miałem mieszane uczucia. Tak, lubiłem ją i to bardzo ale to nie mogło się nawet równać z tym co czułem do Clarke. Poza tym było mi głupio, że narobiłem jej nadzieji na to, że może być między nami coś więcej, chociaż byłem zakochany w innej.

Podszedłem do niej niespiesznie.

- Hej, co tam?

- Zastanawiałam się czy moglibyśmy pójść na spacer? - zapytała nieśmiało.

Podrapałem się po głowie.

- Eee w sumie dlaczego nie. Tylko za chwilkę, bo mam sprawę do załatwienia - odparłem.

- Pewnie, będę w swoim namiocie - uśmiechnęła się - Wiesz gdzie jest.

Tak. Wiedziałem.

Clarke znalazłem jak zwykle pracującą w Kapsule.

Oparłem się o jej wejście i patrzyłem jak blondynka pracuje. Właśnie opatrywała nogę jakiemuś chłopakowi, którego kojarzyłem jeszcze z Arki. Wyglądała cudownie, mógłbym patrzeć tak na nią godzinami, ale w końcu mnie zauważyła.

Przyłapany na obserwowaniu jej zarumieniłem się.

- Co jest? Ktoś jest ranny? - zapytała na wstępie.

- Nikt. Tylko moje serce krwawi - żartobliwie udawałem, że je sobie wyrywam.

- Mówię poważnie.

- Jak zawsze.

Westchnąłem.

- Doszedłem do wniosku, że miałaś rację - odparłem.

- To nic nowego, ale w jakiej konkretnej sprawie? - zapytała.

Spojrzałem wymownie na opatrywanego chłopaka, który zrozumiał aluzje i zabrał się do wyjścia. Lecz nie omieszkał jeszcze mrugnąć do MOJEJ Clarke i rzucić:

- Chyba muszę się częściej ranić - na co ona się zaśmiała.

Mój wzrok wtedy mógłby zabijać.
Zapamiętałem jego twarz i wiedziałem już, że nie będzie miał łatwo na treningach. Oj.

- Więc? - zapytała.

- Porozmawiajmy z Jahą. Nie mogą mi zagrażać i Ziemianie i swoi -odpowiedziałem spięty. Bałem się jak cholera ale nie mogłem wiecznie tego odwlekać.

Natomiast ona była w prost uradowana.

- W końcu Bellamy! To rozsądna decyzja, przygotuję radio - odparła i prezeszła od słów do czynów.

Po chwili siedzieliśmy już obok siebie przy radiu, które przez burzę musieliśmy przenieść tutaj.

- Ziemia, do Arki, powtarzam Ziemia do Arki, słyszycie Nas? - nikt nie odpowiadał.

 I care about you | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz