Hinny - Nigdy nie przestałem cię kochać.

302 8 28
                                    

   Harry patrzył na żonę. Leżała już tak tyle tygodni i nic, żadnych oznak, że jeszcze kiedyś otworzy te swoje śliczne, niebieskie oczy. Żadnej nadziei, że jeszcze usłysz jej zmęczony głos wieczorem, gdy kładzie się spać. A to wszystko dlatego, że chciała udowodnić, że jest w stanie jeszcze grać, gdyby nie to, nigdy nie uderzył by jej ten tłuczek, a oni byli by teraz szczęśliwym małżeństwem planującym swoją przyszłość. Skrócili swój miesiąc miodowy dla tego meczu...

Harry obudził. Poczuł jak do jego oczu napływają łzy. Teraz chciałby wrócić do tamtego dnia, gdy jeszcze niczego nie wiedział, gdy miał nadzieję. Nadzieja... stracił ją tak dawno. Minęło pięć miesięcy odkąd Ginny nie jest już w śpiączce, ale ona... Nic nie pamięta. Znaczy, oczywiście pamięta wojnę, bitwę o Hogwart, braci, przyjaciół, rodziców, nawet nauczycieli, swoje dzieciństwo, ale nie jego, nie ich związek... Zupełnie tak, jakby obudziła się dzień po bitwie, nie pięć lat później. Nie pamięta jak na balu w Ministerstwie na jego cześć oświadczył się jej, nie pamięta jak przez dwa lata planowali najdrobniejsze szczegóły swojego ślubu, nie pamiętała tych czterech lat swojej kariery jako kapitana drużyny, nie pamiętała jak powiedzieli sobie sakramentalne tak, nie pamiętała ich miesiąca miodowego, nawet ich kłótni! Nic. Zupełnie nic.

Przetarł jeszcze zaspane oczy i założył okulary. Nie dbając o szlafrok, który leżał gdzieś pod łóżkiem, gdzie panował istny chaos, zszedł po krętych schodach do jadalni w samych bokserkach. Otworzył drzwi, przy stole siedziała już Ginny jedząc tosty. Posłał jej słaby uśmiech, ale gdy ich spojrzenia się skrzyżowały uśmiech od razu zszedł mu z twarzy. To wciąż nie była jego Ginny, wciąż nic nie pamiętała, wciąż nie była pewna, czy powinna się do niego zbliżyć... Westchnął siadając naprzeciwko żony. Nalał sobie kawy i sięgnął po tosta.

- Jak się dzisiaj czujesz? – spytał posyłając jej zmartwione spojrzenie. – Lepiej spałaś w nocy?

- Lepiej, dużo lepiej. Mam jeszcze problemy z zasypianiem, ale dyrektor McGonagall poprosiła profesora Slughorna, aby przyszykował mi jakiś eliksir, który mógłby mi pomóc – odpowiedziała. – Harry... musimy porozmawiać...

- Coś się stało? – spytał zaniepokojony.

- Właściwie to tak... - opuściła głowę nie wiedząc jak mu to powiedzieć. – Harry, proszę nie zrozum mnie źle. Małżeństwo z tobą było moim marzeniem odkąd tylko pamiętam. W końcu jesteś Wybrańcem, jesteś też przystojny... Możesz mieć każdą, ale wybrałeś mnie.

- Bo cię kocham Ginny, bardzo mocno cię kocham – powiedział łapiąc ją za rękę.

- Wiem, ale po moim wypadku dużo się zmieniło... Ja nic nie pamiętam, a... a moje uczucia się zmieniły - kontynuowała przygryzając raz po raz wargę. – Kocham cię, ale tylko jak brata. Nie chcę, nie mogę tego już tak dłużej ciągnąć. Nie odzyskam pamięci, nie o nas, możesz mi je pokazać w Myślodsiewni, byłabym za to bardzo wdzięczna. Te pięć lat przy tobie musiały być cudowne, ale...

- Ale to już koniec – dokończył za nią Harry. – Nie chcesz nam dać drugiej szansy? Aby zacząć wszystko od nowa? Nie chcesz spróbować jeszcze raz? Od zera?

- Nie Harry, kocham... Kocham kogoś innego i to z nim chcę być. Wybacz...

- Rozumiem. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. Jeśli mogę, to... kim on jest?

- Nevil – odpowiedziała.

*

Stał teraz nad jej grobem. Stał nad grobem swojej ukochanej, swojej jedynej miłości. Po Ginny nie było już nikogo innego, mimo, że wielu próbowało: Lavender, Cho, Paravati, nawet Pansy, czy Gabriel, ale dla niego liczyła się tylko ona, jego Ginny. Chciał aby była szczęśliwa, niczego więcej nie pragnął, tylko jej szczęścia. Dlatego zgodził się na rozwód, dlatego przyszedł na ich ślub, dlatego życzył jej szczęścia jak pani Longbotton, dlatego zgodził się, aby zostać ojcem chrzestnym ich córki Alice. Alice, którą osierocili przez nieodpowiedzialność Nevila. Gdyby nie zapomniał o tej roślinie nigdy by do tego nie doszło. Ginny by żyła. Teraz jedynie mógł opiekować się jej córką. Córką swojej byłej żony, która już nigdy nie odzyskała pamięci, która wspomnienia z tamtych cudownych pięciu lat znała jedynie z Myślodsiewni. Westchnął, położył na grób jej ulubione kwiaty – narcyzy – i wziął trzyletnią Alice za rączkę, obiecał Ginny, gdy ta była na łożu śmierci, że nigdy niedopouści, aby zapomniała o swoich rodzicach, o tym jacy byli i jak bardzo ją kochali.

- Chwyć mnie mocno Alice, teleportujemy się do babci Molly – powiedział ostatni raz spojrzał na grób swojej ukochanej. – Nigdy nie przestałem cię kochać, Ginny, nigdy – wyszeptał teleportując się Nory.

 MiniaturkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz