Rozdział I

991 35 2
                                    


Sierpniowy deszcz gwałtownie uderzał o parapet, a w powietrzu unosił się delikatny zapach mięty. Hermiona Granger siedziała w miękkim fotelu, ciepło herbaty ogrzewało jej dłonie, zaś ona pogrążona była w myślach. Minęło półtora roku od Ostatecznej Bitwy, a Hogwart już całkowicie odzyskał swój przedwojenny wygląd. Jedynym śladem po Voldemorcie, tak bo teraz nikt już nie czuje strachu przed wymówieniem jego imienia, są ofiary zarówno w czarodziejach jak i mugolach oraz śmierciożercy. Zostało ich już niewielu na wolności, a aurorzy, w tym Harry i Ron, uparcie dążą do ich schwytania, jednak co jakiś czas w gazetach można spotkać artykuł o nowych zniszczeniach czy morderstwach. Mimo to wszystko zdawało się dążyć ku dobremu. Jej przyjaciele zaczęli układać sobie życie, Harry u boku pewnej aurorki, Ron związał się z Lavender, a Ginewra ku niezadowoleniu wspomnianego brata, z Draco. A ona? Ona była sama, nie doskwierało jej to jakoś szczególnie, ale w tak ponure dni jak ten chciałaby po prostu mieć kogoś do rozmowy albo przytulenia? "Jesteś śmieszna Hermiono, lepiej przytul sobie książkę" -westchnęła w myślach i faktycznie wzięła do ręki książkę, lecz jedynie w celu jej przeczytania. Dochodził wieczór, Hermiona podniosła głowę znad pożółkłych kartek i zauważyła, że krople deszczy przestały już rozbijać się o parapet. Postanowiła nie spędzać reszty tego parszywego dnia w tej głuchej ciszy.

Rozsiadła się wygodnie w Pubie pod Trzema Miotłami, zastanawiając się który alkohol ukoi jej myśli. Z początku pomyślała o piwie kremowym, ale wtedy przed oczami pojawiał się jej Harry i Ron, a nie chciała dzisiaj o nich rozmyślać. W końcu postawiła na Ognistą Whisky i po chwili poczuła jej smak na języku. Rozejrzała się dookoła ale nie zauważyła żadnych nowych twarzy, więc wróciła wzrokiem do szklanki. Coś jednak kazało jej rozejrzeć się jeszcze raz, podniosła głowę i niedaleko zobaczyła, ciemne jak obsydian oczy intensywnie się w nią wpatrujące. Przez jakiś czas toczyli tę niemą grę na spojrzenia. Przerwał tę "grę" i spojrzał na naczynie, które trzymała. Uniósł w charakterystyczny dla niego sposób brew i znów wbił wzrok w jej oczy. Wzięła duży łyk złocistego płynu, opróżniając szklankę, chcąc w ten sposób złagodzić swoje zdenerwowanie. Kątem oka dostrzegła jak wstaje i odetchnęła z ulgą słysząc trzask zamykanych drzwi.

-Granger. - JEGO niski głos brutalnie wdarł się w jej uszy, powodując że lekko podskoczyła.

Spoglądał na nią z góry z tym złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
-Profesor Snape. - Skinęła głową, starając się brzmieć naturalnie.

2 lata wcześniej

-Z przykrością muszę poinformować Was, że Hogsmeade zostało zaatakowane przez Śmierciożerców. - Powiedział Dumbledore ze smutkiem w głosie, a w Norze nastąpiło wyraźne poruszenie spowodowane zaniepokojeniem i przerażeniem członków Zakonu Feniksa - Wielu czarodziejów straciło życie, doznało poważnych obrażeń bądź są w krytycznym stanie. Zobowiązałem się do pomocy i wierzę, że również na was mogę liczyć.

-Oczywiście. - Powiedział Lupin, a reszta zawtórowała mu.

-Przede wszystkim pomożemy naprawić zniszczenia i przetransportować rannych do Świętego Munga. - Odparł poważnie Dumbleldore i zaczął przydzielać zadania. Swoje Nazwiska usłyszała m.in. część Wesleyów, Malfoy,Macmillan, Finch-Fletchey i wielu innych członków Zakonu. - Ty, Harry zostaniesz z resztą w zamku, nie możemy ryzykować, natomiast Panna Granger pomoże Profesorowi Snape'owi przygotować eliksiry lecznicze oraz maści.

-Słucham? - warknął Snape. - Po cholerę mi ona?!

-Severusie - powiedział ostrzegawczym tonem Dyrektor. - Panna Granger bardzo dobrze radzi sobie w tej dziedzinie, przyda Ci się jej pomoc, zwłaszcza że zależy nam na czasie.

Od teraz na zawsze || HGxSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz