Rozdział II

670 31 2
                                    

Mistrz Eliksirów zaczynał warzyć kolejny Eliksir, lecz przed tym zdjął swoją czarną pelerynę i odpiął dwa guziki surduta. Poczuł na sobie czyjś wzrok i przypomniał sobie, że nie jest sam. Granger wpatrywała się w niego nie kryjąc zdumienia. "Cholera, czy ona musi tu być?" - zapytał sam siebie.

-Napatrzyłaś się? - powiedział posyłając jej krótkie spojrzenie, jednocześnie rozpoczynając krojenie składników.

-Ja..Miałam dać Panu znać przed wlaniem krwi salamandry.

Snape zamieszał dwa razy w swoim kociołku, podszedł do Granger i nachylił się nad jej.

-Kolor dobry, zapach dobry, konsystencja...dobra. Dodaj krew salamandry i przelej eliksir do fiolek. Zrób jeszcze dwa kociołki Pieprzowego i możesz iść.

-Czyli jednak nie zginiemy przez moją głupotę? - odparła prowokacyjnie

-Nie chwal dnia przed zachodem słońca - warknął i wrócił do swojego stanowiska.

Hermiona spojrzała na zegarek, na którym dochodziła 22.

-Sądząc po godzinie, bardziej pasowałyby przed wschodem. - dodała, a Mistrz Eliksirów zwęził niebezpiecznie oczy.

-Przed wschodem to ja nie chce Cię tu widzieć! Przestań się wymądrzać i zajmij czym masz się zająć. -rzekł wyraźnie zirytowany.

"Czy on zawsze musi być takim dupkiem?"- pomyślała z taką samą irytacją i całą swoją uwagę skupiła na eliksirze.

"Czy ona zawsze musi się tak wymądrzać?" -pomyślał Snape.

Minęły dwa tygodnie od niespodziewanego ataku na Hogsmeade, o którym Snape nie miał pojęcia, gdyż okazał się pomysłem Bellatriks, za który najpierw została ukarana a później wręcz uhonorowana. Od tego czasu było nieco spokojniej i od tego czasu wzywany był zaledwie pięć razy, bez większych obrażeń niż zwykle. Wrócił właśnie z ostatniego spotkania i po zażyciu eliksiru Przeciwbólowego udał się zdać relacje Dumbledorowi.

-Jak się czujesz Severusie?

-Jak nowonarodzony, nie wiedziałeś że Cruciatus działa kojąco na nerwy? - wydukał złośliwie i usiadł na fotelu, a Dyrektor westchnął ciężko. - Voldemort był dziś w dobrym humorze, czego powodem okazało się namówienie wampirów do bitwy. Radziłbym więc wysłać naszego wilczka na pogawędkę z wyjącymi do księżyca.

-Jutro porozmawiam z Remusem. Dziękuje Severusie. - gdy czarnowłosy zaczął wstawać, usłyszał - Jeszcze chwila. Chciałbym żeby Panna Granger pomagała Ci przy eliksirach, szczególnie leczniczych.

-Nie. Potrzebuje. Pomocy. -warknął

-Owszem potrzebujesz, nie dasz rady uwarzyć eliksirów dla całego zakonu, a nie wiemy kiedy będą nam potrzebne. Panna Granger będzie przychodziła dwa razy w tygodniu, to wszystko. Dobranoc Severusie.

Mistrz Eliksirów wyszedł z gabinetu siwobrodego czarodzieja w myślach wyzywając go od starych dropsiaży i skierował się do lochów. Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoich komnatach, usiąść w ulubionym fotelu i zaprosić kobietę z którą niedawno poznawał się nieco bliżej, a nazywała się Ognista Whisky. Jego myśli zostały jednak przerwane, bo poczuł jak coś wpada na niego, a że po herbatce z Voldemortem nie był w najlepszej kondycji upadł z hukiem na twardą posadzkę, a to coś razem z nim. Z grymasem niezadowolenia na twarzy, zobaczył brązową czuprynę i od razu wiedział kto jest jej właścicielem.

-Cholera Granger! -wrzasnął tuż nad jej uchem, a dziewczyna zaczęła się szamotać.

-P..przepraszam, ja..zaplątałam się w Pańską szatę - wydukała

Od teraz na zawsze || HGxSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz