Rozdział 11

1.5K 96 19
                                    

  Mam chociaż nadzieję, że nie chodzi o Elarena. Idę sztywno poprowadzona przez blondwłosego elfa. Moje stopy czują grunt podłogi królestwa. Legolas przepuścił mnie w drzwiach do swojej komnaty. Jego zachowanie jest bardzo szarmanckie i kulturalne, ale wyraz twarzy pokazuje tylko złość. 
Błagam Valarów.
Modlę się, by nie chodziło o Elarena.

-Usiądź, Lethien.
Wskazał dwa fotele-pufy, stojące zaraz obok łóżka księcia.

-Chyba pierwszy raz jestem w twojej komnacie, książę.
Próbuję w sposób delikatny rozluźnić atmosferę. Legolas odchrząkuje. Ciągle jest spięty, czuję, że jest czymś zestresowany.

-Nie czas na pogawędki.

-Mamy jeszcze sporo czasu...
Ciągnę. Zgania mnie prędko:

-Lethien, przejdźmy wkrótce do rzeczy.

-Zamieniam się w słuch.
Rzekłam. Legolas wbił wzrok w ziemię. Zaczęłam wykręcać sobie palce.

-Nie powiedziałem ci o jednej rzeczy.

Czyżby miał przede mną jakieś tajemnice?

-Co ukrywasz?

-Nie ukryłem niczego przed tobą. Po prostu uważam, że powinnaś wiedzieć.

Teraz wstałam. Bardzo się zniecierpliwiłam. Czemu on jest taki tajemniczy?

-Możesz mówić jaśniej, Legolasie?

-Dziś w nocy wyjeżdżam.

Coś gotowało się w środku mnie, kiedy słuchałam jego słów.
Jego sposób mówienia z jednej strony mnie koił, a z drugiej denerwował.
Zawsze był taki opanowany.
Spokój nigdy go nie opuszczał.

-Jadę z tobą.

-Lethien... powiedziałem ci o wyjeździe, ale nie zgadzam się.

-Poważnie? W takim razie gdzie się wybierasz? W jakim celu?!

-Do Isengardu.

Zamilkłam.
Chcę jechać z nim.

-Nie pozwolę ci jechać samemu.

Legolas rozszerzył oczy.

-Lethien, ta podróż będzie ciężka i niebezpieczna. Za długa, by mógłbym zabrać cię ze sobą.

-Za długa? Ile cię nie będzie?

Elf wstał z fotela. Podszedł do mnie. Poczułam jego dłonie na swoich. Uniósł je ku górze na wysokości swojego mostka.

-Mogę nie wrócić. To tylko miesiące, ale kto wie, co mnie czeka w podróży.

-Chcę jechać z tobą.

Legolas pokręcił głową na wyraźny znak sprzeciwu.
Nie wiedziałam, co czuję.
Chciałam go pocałować na dowidzenia.
Chciałam mu przyłożyć w twarz, pobić, zminimalizować furię.

Nie dało się i uciekłam z jego komnaty.
Popatrzył za w moją stronę, ale nawet nie spróbował mnie dogonić.

Kim tak właściwie dla niego jestem?
Kiedy będę pewna co do mnie czuje?

__________________________
Moja twarz zanurzyła się w miękkiej poduszce wypełnionej pierzem.
Zaczęłam szlochać.
Naprawdę?
Czemu akurat Legolas musi stawić czoła Isengardowi?

Podeszła do mnie Diana.
Wydawało mi się z początku, że nie ma jej w pokoju.

-Lethien, nie idziesz na kolację?

Przyjaciółka z lekkim uśmiecham na twarzy podeszła do mnie. Posmutniała, widząc mokrą od łez poduszkę.

-Nie. Chcę być jak najdalej od Legolasa.

Diana zdziwiła się. Uklękła przed moim łóżkiem, próbując pocieszyć.

-Co się stało? Pokłóciliście się?

-Nie, ale dopiero dzisiaj powiedział mi, że w nocy wyjeżdża na bitwę.

Jasnowłosa elfka wstała ze swojej pozycji. Ja również się podniosłam.

-Chyba nie chcesz z nim jechać?

Rozmyśliłam się.

-Chcę. Choćbym miała zginąć, ale muszę z nim jechać. Był pierwszą osobą, która pomogła mi podnieść się po bitwie. Po doznanych ranach. Sama rozumiesz, jest moim przyjacielem. Pojechałabym tam również za tobą.

Diana próbowała ukryć uśmiech na widok mojego rumieńca.

-Jako przyjaciółka nie pozwoliłabym ci opuścić Puszczy. Ale widzę, co się z tobą dzieje, gdy nie ma go obok.

Słucham słów Diany. Ciągle myślę, jak pomóc Legolasowi. Dochodzę do wniosku, że nie ma wyjścia. Muszę pogodzić się z porażką, poddać się.

-Idź na kolację. Przed treningiem zjadłam lembasy.

Diana posłała mi lekki uśmiech i wyszła.
Był wczesny wieczór.
Przyjaciółka wróciła z jadalni za niecałą godzinę.
Do tego czasu zdążyłam zasnąć, śniąc o wspólnej bitwie u boku elfa.

Be my princessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz